poniedziałek, 12 stycznia 2015

Rozdział 2

Dedykacja dla moich czytelników z tt (@xLana_Reyx i @Weronika1524)  : ) 
Ale przede wszystkim dla @mvrtvxcx , za ciepłe słowa, wiarę we mnie i to, że mówisz, że się nie zawiedziesz oraz to, że czekałaś na Lukeya. Tak więc Luke się tu pojawi, a ze względu na Twoją miłość do niego, i za to, że polubiłaś to ff, ten rozdział jest dla Ciebie. <3 Enjoy !  
__________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________

Tak, nie ma nic lepszego niż spacer w deszczu, który z sekundy na sekundę przeradza się w niekiełznaną ulewę. Jak ja kocham deszcz. Ehh. Nie dość, że prawie nic nie widać, to jeszcze zaraz zamokną mi książki i wszędzie jest już pełno kałuż. Kurde, serio świecie? Serio? 
Rozważałam schowanie się w jakiejś klatce czy markecie, ale nie mogę spóźnić się do pracy... Trudno, mam nadzieję, że zostawiłam jakieś ubrania w barze, bo jak nie to będzie ciężko... albo będę po prostu chora w pierwszy dzień szkoły. Uparty los nie daje za wygraną nawet kiedy już bardziej pogrążyć mnie nie idzie.. czemu JA losie? Czemu? Chcę odpowiedzi na to jedno, krótkie pytanie... Boże, gdziekolwiek jesteś, jeśli jesteś, odpowiedz mi: czemu moi rodzice? Czemu musieli zostawić mnie samą na świecie? Czemu musimy z babcią oszczędzać każdy grosz żeby przeżyć? Czemu nie mam szczęścia w miłości? Czemu nikt poza moimi przyjaciółmi nie patrzy na to co ludzie mają w środku? Czemu ten świat jest tak popieprzony?! Nie możesz czegoś z tym zrobić do cholery, przecież podobno możesz wszystko. Oddaj mi rodziców, pomóż mi być bardziej lubianą w szkole, pomóż babci, żeby była zdrowa, daj mi siłę do życia, daj mi miłość... taką prawdziwą miłość, chłopaka, którego wyczarujesz z jakiejś nie wiem, Narni, i który powie mi, że `wszystko jest okej` i będzie ze mną na dobre i na złe, zamknie mnie w swoim bezpiecznych ramionach już na zawsze, szepcząc mi do ucha, że mnie kocha i że nic złego już nigdy mi się nie stanie. Proszę, losie, Boże, czy jak tam mam na ciebie mówić. Postaw go przede mną tu i teraz. 
Rozmyślałam tak i praktycznie całkiem zapomniałam o otaczającym świecie, szłam gdzieś przed siebie, zastanawiając się nad sensem życia... nad miłością, bólem jaki wyrządził mi los, ale też nad dobrą stroną tego wszystkiego: gdybym mieszkała w LA nigdy nie poznałabym Michaela, Leny i Caluma. A jednak mimo tego, że jestem silna wciąż siedzi we mnie ta cholernie wrażliwa strona która tęskni za ludźmi, którzy dali jej życie, a których nawet nie znała i marzy o księciu na białym koniu, który i tak nigdy się nie pojawi, chyba że wyrośnie tu - przede mną, z kosmosu. Zaczęłam płakać jednocześnie śmiejąc się z tego, że nawet w obliczu rozmyślań o moim bezsensownym życiu wciąż rzucam tekstami typu "książę wyrośnie z kosmosu" . Taak, absolutnie coś jest ze mną nie tak, to wina Hooda, grunt, że na deszczu nie widać łez.. właściwie w takiej ulewie nie widać nic... "książę na białym koniu wyrośnie z kosmosu", ty to jesteś zabawna Melody, nie ma co. Poczucie humoru zdecydowanie po babci, czyli w skali ujemnej.
Nagle uderzyłam w jakiś słup albo coś.. sama nie wiem, nic nie widzę... a przez zastanawianie się w co uderzyłam nawet nie zauważyłam że upuściłam książki z których wyleciały jakieś WAŻNE zeszłoroczne notatki w kałużę błota. Świetnie, nie powiem. Boże, a już gorzej być nie miało... no tak, tradycyjna ja, czyli debilizm wsteczny - patrzę na co wpadłam, co z moimi rzeczami, a nie patrzę co ze mną. Siedzę w jednej z kałuż obok moich książek. Zdecydowanie udziela mi się niewyspanie i brak konkretnego śniadania.. jak można być taką gapą? Cóż, jak widać można... a może nawet być jeszcze gorzej: wpadłam w słup, a słup okazał się być wysokim, atrakcyjnym blondynem... może być trochę starszy ode mnie... wygląda na chłopaka około osiemnastki, CHOLERNIE przystojnego chłopaka około osiemnastki... utonęłam w jego błękitnych jak najpiękniejszy ocean oczach, a świat przestał istnieć (deszcz też). Byliśmy tylko my i ta chwila... Ahhh. Czekaj! Stop! Nie było żadnych `nas` , byłam ja siedząca z tyłkiem w kałuży i śliniąca się na jego widok oraz on - piękny chłopak, który zapewne powstrzymywał atak śmiechu, ale ja chyba wolę go nazwać cholernie seksownym `księciem który wyrósł z kosmosu`. Tak, to określenie zdecydowanie nadaje się dla niego. "Mój książę" nie wytrzymał i parsknął śmiechem... miał taki uroczy śmiech. Oblałam się rumieńcem zdając sobie sprawę o czym ja w ogóle myślę i samej zachciało mi się śmiać... przecież ta sytuacja rozgrywała się już dobre 10 minut, a my patrzyliśmy się na siebie bez słowa. To było przekomiczne. Już chciałam wybuchnąć śmiechem, kiedy przypomniałam sobie o książkach i notatkach... "super". Blondyn podał mi rękę, ale ja tylko spiorunowałam go wzrokiem i dałam do zrozumienia, że jestem zła za moje książki w błocie. Schyliłam się, aby je pozbierać, niestety oczywiście blondasek jako "dżentelmen" też musiał się po nie schylić, co przypłaciliśmy bólem głowy... Nawet nie zauważyłam kiedy ulewa zamieniła się w lżejszy deszcz. Trzymając się za głowę rzuciłam chłopakowi najbardziej pogardliwe spojrzenie na jakie było mnie stać i zbierałam książki dalej, chłopak stał tylko zdezorientowany, a potem cała jego pewność siebie wróciła i zaczął lustrować mnie od stóp do głów, zabawne, że jeszcze nikt nie wypowiedział nawet słowa. Jak widać, "rozumiemy się bez słów", hahah. Chwila, jestem całą mokra, a on lustruje mnie wzrokiem... jeżeli ktoś mnie tam nie widział może sobie tylko wyobrazić jak żałośnie i ... dziwnie wyglądałam i jak żenująco się czułam. Znów oblałam się rumieńcem, a gdy tylko pozbierałam moje książki, chłopak zdecydował się przemówić.
    - Jesteś piękna gdy się czerwienisz. - powiedział pięknym, wyrazistym głosem. Nigdy nie słyszałam kogoś o takim głosie, mógłby mówić o najdurniejszej, najbanalniejszej rzeczy, a i tak cały świat chciałby go słuchać... Kiedy zdałam sobie sprawę z tego co powiedział stałam się czerwona jak burak, nigdy nie byłam zbyt śmiała, a on to utrudniał. - Nie no teraz to może trochę przesadziłaś z tą czerwonością, ale te mokre ubrania dodają ci uroku, śliczna. Ej, ty chyba chodzisz do tego liceum co ja tylko, że jesteś pierwszoklasitką, nie ? 
    - Po pierwsze - zboczeniec, a po drugie - jeśli znasz odpowiedzi na pytania, to po co je zadajesz? Hm? - zabrałam się do odejścia nie chcą słyszeć już JEGO uwag na MÓJ temat.
    - Ej! - krzyknął - Nie zboczeniec tylko Luke! Luke, pamiętaj!! I wcale nie kłamałem, mówiąc że jesteś śliczna i ładnie ci z rumieńcami i w mokrych ciuchach! Gdybym miał parasol dałbym ci go.. chociaż nie.. wolałbym cię widzieć mokrą. A tak w ogóle, to dawno nie spotkałem takiej mądrej dziewczyny! To widzimy się w szkole, śliczna! - Im dalej byłam tym głośniej krzyczał a każdy przechodzień gapił się na mnie, miałam ochotę zapaść się pod ziemię...
    - Przestań wrzeszczeć bo ludzie się gapią! Jesteś zboczonym kosmitą, jak każdy facet. - zebrałam się w sobie i zaczęłam krzyczeć wszystko co tylko chciałam, przestali interesować mnie gapie, po prostu mnie wkurzył, a mnie się nie wkurza. - I odwal się ode mnie!!
    - Spokojnie, słonko, widzimy się w szkole, tak ?
    - Wsadź sobie w dupę te słonka!
    - Jesteś taka seksowna gdy się denerwujesz. I pamiętaj, jak nie jestem jak każdy facet. Jestem księciem którego spotkałaś na swej drodze. I nazywam się Luke, Lucas Robert Hemmings, ale jeśli tak bardzo chcesz mówić na mnie zboczony kosmita, to proszę bardzo, nie będę się sprzeczał, księżniczko.
    - UGH !!! Jesteś taki przystojny, a taki wkurzający!! - odkrzyknęłam zdenerwowana - Czekaj.. powiedziałam to na głos? - spytałam sama siebie.
    - Jak najbardziej księżniczko!
    - O cholera, już jestem spóźniona 20 minut - powiedziałam pod nosem a następnie krzyknęłam - Wszystko twoja wina, idioto ! Ty i te twoje teksty, jesteś gorszy od Mikeya... 
    - Gdzie jesteś spóźniona ? Impreza ? Może potrzebujesz osoby towarzyszącej ? Robicie Miss Mokrego Podkoszulka ? Swoją drogą ta plama błota na twoich spodenkach też jest pociągająca.
    - Przestań robić sobie jaja i spieprzaj !
    - Ej, nie robię sobie jaj, ale mogę cię podwieźć moim samochodem tam gdzie chcesz trafić, mam tam też jakieś suche ubrania,  w które możesz się przebrać.
    - Pff, nawet cię nie znam.
    - Mówiłem ci już, jestem Luke, a ty jesteś śliczna i się gdzieś spieszysz więc cię podwiozę.
    - Może i masz ładny głos, ale jesteś seksowniejszy jak nic nie mówisz...
    - Ej, zabolało! To jedziemy ??

__________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________

Hhahha, jestem taka zła i skończę rozdział w tym momencie. Nie wiem kiedy wrzucę kolejny (jutro, pojutrze, piątek?) ale na pewno jeszcze w tym tygodniu. Co myślicie o Lucasie ? Jak myślicie, robić sobie jaja czy nie ? I czy spotkają się w szkole ? A może Luke ma wianuszek fanek ? Hm ? Możecie tylko snuć teraz domysł ale powiem Wam że zamierzam napisać kolejny z perspektywy naszego Lukeya, ale nie wiem czy cały z jego perspektywy... W każdym razie pytania związane z ff i spoilery na tt (@worldofliarsFF)
PRZEPRASZAM TEŻ ZA BŁĘDY, ALE CHCIAŁAM DODAĆ DZIŚ, TAKŻE NIE SPRAWDZIŁAM. PROSZĘ O WYBACZENIE. KOCHAM <3

PROSZĘ  O KOMENTARZE! DAJĄ NIEZŁEGO KOPA ! :D

Much Love,
Magdalene XxX

1 komentarz: