wtorek, 31 marca 2015

Ważna informacja

Okej, więc:
1. Przepraszam, że zamulam z rozdziałami, ale właśnie zaczęłam nowe ff. :>
http://disconnected-ff.blogspot.com/ - mam nadzieję że odwiedzicie.

2. Rozdziały postaram się teraz pisać w przerwie, ale wkrótce mam egzaminy, dlatego zamulam, wybaczcie. Po egzaminach będę już dodawała mniej więcej systematycznie :)

To tyle. Wesołego jajka i takie tam :>



środa, 25 marca 2015

Rozdział 9

Melody's POV
   Cały czas po wyjściu Luke'a biłam się z myślami. Co jeśli ma rację? Nie, to niemożliwe, nie zwątpię w przyjaciela którego znam od dziecka kolejny raz tylko przez to, że jakiś dupek nagadał mi głupot. Wykluczone. Niech przestanie robić ze mnie idiotkę i się ogarnie, bo widzę, że strasznie mu się nudzi.
   W momencie moich zacnych rozmyślań usłyszałam dźwięk przychodzącego smsa. Wzięłam telefon do ręki i sprawdziłam kto o 22 może przeszkadzać mi w kłóceniu się z samą sobą.

Luke:
Nie wierzysz mi?

   Idiota, oczywiście, że nie. Wystukałam szybko odpowiedź i wysłałam. Chciałam już odłożyć telefon na szafkę ale w mgnieniu oka dostałam wiadomość zwrotną. Pyta się dlaczego... no jasne, jest zbyt głupi żeby to zrozumieć. Napisałam więc, że nie będę wierzyć komuś kogo nie znam nawet miesiąc i, że Michael nigdy by mnie nie zranił. Byłam wyczerpana tym dniem właściwie nie wiem przez co. Poszłam do łazienki aby wziąć prysznic, a następnie rzuciłam się na łóżko. Nie chciało mi się już nic. Chciałam tylko pogrążyć się w krainie snów. Ale dlaczego temu debilowi aż tak zależy żeby skłócić mnie z Michaelem...? Ta jedna rzecz mi tu nie pasuje. Nie żeby tylko i wyłącznie ta, bo jest ich multum, ale ta między innymi. Wtuliłam się w kołdrę i zamknęłam oczy. Przerażał mnie fakt, że mój mózg działa na zasadzie: chce mi się spać w dzień, ale w nocy lepiej myśleć o głupotach. Wybiła pierwsza. Poczułam że odpływam. Byłam szczęśliwa, bo noc to czas w którym mogę być kimkolwiek zechcę, wieść perfekcyjne życie z moimi przyjaciółmi, których teraz nie mam... Myślę, że został mi tylko Clifford.
   W momencie gdy o tym pomyślałam pewien interesujący sms postanowił rozwiać moje wątpliwości - nie został mi nikt, zupełnie.

Luke:
Jeżeli nie wierzysz mi, zapytaj swojego przyjaciela. Zapytaj go czy to prawda. Przekonasz się że mam rację.

Nie odpisywałam przez dłuższy czas. Super, znów nie mogę zasnąć. Jeżeli mam się spytać Michaela... Luke musi być pewny tego co mi powiedział... cholera. Jeżeli to wszystko prawda?! Nagle przyszedł kolejny sms.

Luke:
Obraziłaś się?

   Nie miałam siły aby odpisać więc znów ułożyłam się wygodnie, chcąc zasnąć. Usłyszałam kolejny dźwięk telefonu, ale nie miałam siły nawet po niego sięgnąć. I to był mój największy życiowy błąd.     
   Usłyszałam że coś odbiło się o moje okno. Co do cholery?! Niechętnie poderwałam się z łóżka i podeszłam do okna. No jasne, mogłam się tego spodziewać, Lucas Robert Hemmings we własnej osobie rzuca właśnie kamieniami w moje okno o pierwszej w nocy, ambitnie. Jak widzę faktycznie ma nudne życie. Trzeba było sprawdzić wiadomości. Pokazałam Luke'owi gestem, że jest idiotą, po czym zasłoniłam roletę i usiadłam na łóżku narzucając na siebie kołdrę. Wzięłam do ręki telefon, w gruncie rzeczy ciekawiło mnie co sprowadza tego zboczonego kosmitę pod mój dom o tej godzinie. Czyżby wyrzuty sumienia? Czyżby chciał przyznać się, że mnie oszukał? Czy serio aż tak mu się nudzi? Nie chcąc tylko się domyślać wzięłam telefon i odczytałam ostatnią wiadomość. Chyba z dziesięć tysięcy razy zapytał się czy się obraziłam. O jejciu, serio się tym przejmuje czy chce wzbudzić we mnie litość. Nie ukrywając zdegustowania ustawiłam telefon na wibracje i poszłam spać. Zdecydowanie nie mam ochoty wyglądać jutro, a właściwie dziś, jak zombie. Ponownie odpłynęłam w krainę snów, ale mój spokój nie trwał długo. Usłyszałam mój dzwonek w telefonie. Jasne, typowa ja, wycisz telefon ale tak naprawdę tego nie zrób, eh.
   Zdegustowana wzięłam do ręki urządzenie i przecierając oczy sprawdziłam kto ośmiela się przeszkadzać mi w środku nocy. Oczywiście, bo któżby inny, Luke... po co w ogóle do niego wtedy dzwoniłam. Gdybym nie dzwoniła nawet niemiałby mojego numeru. Odebrałam telefon i ziewnęłam znacząco.
   - Obudziłeś mnie idioto. - powiedziałam wkurzona.
   - Cóż za miłe powitanie! Księżniczko, wiem że nie spałaś.
   - Spałam! Już prawie.. co nie zmienia faktu, że właśnie nie śpię przez ciebie, psycholu.
   - Ej, dlaczego psycholu? - zapytał zdezorientowany.
   - Nachodzisz mnie w środku nocy i siedzisz pod moim domem, a na dodatek jeszcze wydzwaniasz! Ta rozmowa nie ma sensu, zabieraj się, pa.
   - No weeeeeź... chciałem tylko wiedzieć czy się nie obraziłaś.. nie odpisałaś na esemesa...
   - Bo nie miałam ochoty.
   - To niemiłe.
   - Nigdy nie mówiłam że jestem miła.
   - Ale, ale... gniewasz się?
   - Nie Lucasku, wcale nie gniewam się za to że chcesz mnie skłócić z przyjacielem i kłamiesz.
   - Och, to kamień z serca.
   - To był sarkazm słońce.
   - Eh! Przestań się ze mną droczyć.
   - Emm... nie. - odpowiedziałam pewnie. To była jedna z tych sytuacji, w której to ja jestem na wygranej pozycji.
   - Wiesz, że na zewnątrz jest cholernie zimno? - zapytał po chwili.
   - Dalej tam siedzisz?! Idź do domu pedofilu!
   - Nie mogę..
   - Bo..?
   - Po pierwsze nie odejdę dopóki mi nie wybaczysz, a po drugie pokłóciłem się z rodzicami i nie mam zamiaru wracać. - gdy to powiedział obudziła się moja miękka strona. Przecież nie może zostać na zewnątrz. Idiotyczny fatum, czemu zawsze to ja jestem w takich sytuacjach.
   - Oszalałeś? Przecież, po pierwsze: nie możesz nocować na zewnątrz bo będziesz chory, a po drugie będziesz jutro niewyspany. Lepiej wracaj do domu.
   - Ani mi się śni.
   - Uparty osioł.
   - Miło mi, ja Luke.
   - Ugh, tak strasznie mnie wkurzasz. Idę spać.
   - Zostawiasz mnie na pastwę losu? - zapytał zapewne robiąc przy tym tą swoją minę szczeniaczka.
   - Ja nie mam ochoty wyglądać jak trup. - powiedziałam wywracając oczami.
   - No ej!
   - Zachowujesz się jak dziecko Hemmings... Jak dziecko...
   - Przecież i tak nie możesz zasnąć. - powiedział ignorując moje wcześniejsze stwierdzenie.
   - No i..?
   - No i ja mógłbym ci pomóc.
   - Niby jak? Gadając ze mną przez telefon?!
   - Nie, mógłbym na przykład położyć się spać obok ciebie i ci zaśpiewać.
   - Och, jakże kusząca propozycja, szkoda że z niej nie skorzystam.
   - Mylisz się.
   - Że co?! O czym ty gadasz?! - zapytałam powoli tracąc równowagę. Luke się rozłączył. Jak miło. Niestety moja chwila spokoju nie trwała długo. Usłyszałam że ktoś otwiera drzwi wejściowe domu. Babcia oczywiście śpi jak zabita. Włamywacz? Złodziej? Może jakieś gówno z horroru? A nie... to pewnie Luke.. a.. jeśli nie? Co jeśli to bandyta, seryjny morderca lub jakiś gwałciciel? Dlaczego do jasnej ciasnej nie zamknęłam tych drzwi?!
   Wzięłam lampkę ze stolika nocnego i cicho wyszłam z pokoju. Zaczęłam chodzić po całym domu wypatrując Luke'a. W środku modliłam się o to, żeby to był właśnie on. W końcu wolę jego niż mordercę... chociaż... tu musiałabym się jednak lepiej zastanowić.
   Obeszłam cały dom i nie znalazłam nikogo. Pewnie mi się tylko wydawało. Zamknęłam szczelnie drzwi i poszłam do łóżka. Umierałam już ze zmęczenia, ale mimo to dalej nie mogłam zasnąć przewracając się z boku na bok. Nagle poczułam że moja kołdra się uchyla. Nienawidzę zjawisk paranormalnych i tym podobnych, bo strasznie się ich boję. Momentalnie moje serce zaczęło walić jak oszalałe, myślałam że zaraz zejdę na zawał, ale zbyt bardzo bałam się spojrzeć kto lub co jest przyczyną mojego lęku. Straciłam czucie w ciele, postradałam zmysły, czułam, że mój koniec jest bliski. Nagle czyjaś ciepła ręka oplotła moją talię. Spostrzegłam na niej tylko charakterystyczny pierścień. Złapałam rękę i przytuliłam ją mocno do siebie.
   - Łołołołoło... Co ci się tak na czułości zebrało? - zapytał Luke śmiejąc się ze mnie. Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale gdy zobaczył mnie ze łzami w oczach ugryzł się w język. Byłam przestraszona nie na żarty, a zmęczenie odebrało mi racjonalne myślenie. Zignorowałam uwagę Luke'a.
   - Jak dobrze że to ty. - szepnęłam dalej ściskając jego rękę ze wszystkich sił.
   - Ja też się cieszę, ale.. co się stało? Zły sen? Ktoś cię napadł? - zapytał chłopak ukrywając mnie w swoich ramionach.
   - Nie to ty. Trzeba było mówić że przychodzisz a nie po kryjomu wchodzić do domu i mnie straszyć!
   - Ale ja dopiero co przyszedłem.. poza tym nie odebrałaś smsa że wchodzę balkonowym oknem? Przecież sama mi je otworzyłaś. - powiedział wyraźnie zaskoczony.
   - Nic ci nie otwierałam... i nie odebrałam smsa... myślałam że wszedłeś przez drzwi wejściowe... przecież słyszałam wyraźnie jak się otwierały... potem przeszukałam dom, ale nikogo nie znalazłam...
   - Co? Więc kto mi otworzył?
   - Babcia łyka tabletki nasenne i budzi się dopiero późnym rankiem. Ja ich nie otwierałam... - powiedziałam coraz bardziej wystraszona cały czas będąc wtulona w Luke'a. - Zaraz... gdzie jest mój telefon?!
   - Ten kto tu był musiał odebrać esemesa, którego ci wysłałem...
   - Luke... - powiedziałam a chłopak skinął głową. - Nie odchodź... zostań ze mną...
   - Nie miałem nawet zamiaru cię zostawiać.
   - Dziękuję. - szepnęłam i przytuliłam go z całych sił. Wyglądał na lekko zdezorientowanego, tak jakby nigdy nie doznał czułości ze strony przyjaciół... strasznie mi go szkoda.
   Zastygliśmy tak w tej pozycji i mimo że strasznie chciało nam się spać nie spaliśmy. Luke sam zadeklarował się, że będzie czatował 'jakby co', a ja po prostu nie mogłam zasnąć.
   - Słuchaj... - odezwał się, a ja spojrzałam na niego pytająco. - Może.. przejdziemy się do jakiego baru? I tak nie zaśniesz...
   - Nie, wolałabym nie... strasznie się boję.
   - Baru?
   - Wiesz o co mi chodzi...
   - Tak, ale.. wiesz, byłaś strasznie zmęczona.. czasami robimy niektóre rzeczy podświadomie, pewnie to ty mi otworzyłaś i po prostu tego nie pamiętasz. Tak, jestem tego w stu procentach pewny.
   - No dobra... chodźmy...
   - Jedźmy. - poprawiłem ją.
   - Okej, ale wyjdź z mojego pokoju, bo muszę się przebrać a nie pojadę w piżamie.
   - Mogę ci pomóc!
   - Nie, wynoś się zboczeńcu!
   - Widzę że humor ci wrócił. - powiedział śmiejąc się i wyszedł z pokoju.
   Chcąc uniknąć nieprzyjemnych konfrontacji z chłopakiem, jak najszybciej wybrałam jakieś ubrania do klubu, tank top w arbuzy, czarne spodnie i czerwone trampki. Szybko nałożyłam tusz na rzęsy i wyszłam z pokoju, udając że zawsze tak szybko uwijam się z tymi sprawami. Luke wyglądał na dość szokowanego moim wyglądem, ale to chyba dobrze. Znowu to ja byłam tą wygraną. Kiedy tak się we mnie wgapiał nic nie mówiąc śmieszył mnie ogromnie, ale ktoś musiał to przerwać, więc pomachałam mu przed nosem ręką.
   - Idziemy? Czy może mam ci jeszcze zapozować? - zapytałam przewracając oczami jak to miałam w zwyczaju.
   - Idziemy. - powiedział nie ruszając się z miejsca.
   - Więc... może chodź?
   - Przecież idę. - odpowiedział ze swoim typowym naburmuszeniem. - Jak się nie odzywałaś byłaś nawet seksowna, potem przypomniało mi się że to przecież ty. - skierował się w stronę drzwi, ale zatorowałam mu przejście.
   - Ej! Co miało znaczyć to 'to przecież ty' ? Hm? Tłumacz się teraz.
   - Nic, nic, księżniczko. Lepiej chodźmy. - powiedział, ale ja nie dawałam za wygraną. - Serio myślisz że nie przejdę bo sobie tu stoisz? Zabawna czasem jesteś. - powiedział uśmiechając się szyderczo. Nie ukrywałam że nie zrozumiałam co miał na myśli, a chłopak zrobił krok w moją stronę. Myślałam że będzie chciał mnie wyminąć ale on zbliżył się jeszcze bardziej. - Naprawdę bardzo zabawna... - zrobił pauzę i nachylił się lekko. Bałam się że będzie mnie chciał pocałować.. w sumie dobrze że babcia bierze leki nasenne. Moje serce zabiło szybciej, a chłopak otworzył usta kończąc swoją sentencję. - Zabawna... i na pewno lekka! - krzyknął podnosząc mnie i przerzucając przez swoje ramię.
    - Hej! Puść mnie! - zaczęłam krzyczeć i się miotać, ale to nic nie dało. Miał rację, to że w ogóle zdecydowałam mu się stawiać było zabawne i żałosne. Godne politowania. Nagle coś do mnie dotarło. - Luke?
   - Tak, księżniczko?
   - Jutro mamy szkołę... szkołę! Właściwie dziś!
   - A, no tak. Panna porządnicka nigdy na wagarach nie była!
   - Ymm... byłam. - powiedziałam rzucając pierwsze lepsze głupie kłamstwo.
   - Yhym... oczywiście.
   - To prawda!
   - Okłamuj mnie dalej.
   - Nienawidzę cię.
   - Świetnie, bo ja ciebie również!

___________________________________________________________________________________________________

Więc tak... dzisiaj naszła mnie wena i jak dobrze pójdzie to jeszcze dzisiaj dodam rozdział <nie, nie wierzcie mi, jeśli by mi się udało to wtedy by było takie łaaaał, bo jak widzicie rzadko zdarza mi się dotrzymywać obietnic xd>
Jak widzicie już ponad tysiąc wyświetleń. Dziękuję. :>>>
Ale komentujcie! Proszę! To tylko chwilka...
No to tak:

Mój tt > @5sosaremyninjas
tt FF > @WorldOfLiarsFF

Kocham mocno. xx

piątek, 6 marca 2015

Rozdział 8

Luke's POV
Wczoraj wieczorem całkowicie przypadkowo podsłuchałem rozmowę Clifforda i Charlotte. Nie wiem dokładnie co oni kombinują, ale muszę szybko znaleźć Melody.
Szedłem wzdłuż długiego korytarza drugiego piętra szkoły, próbując znaleźć Mel. To nie jest łatwe kiedy co chwila jakaś laska krzyczy do ciebie cześć albo do ciebie podbiega. Cholernie mnie to irytuje, ale niech im będzie. Po kilku minutach szukania zastałem dziewczynę na trzecim piętrze budynku. Siedziała sama, nie wiem dlaczego, ale wyglądała na bardzo smutną. Może już wie? Podszedłem do dziewczyny z uśmiechem na ustach i usiadłem obok. Ona tylko spojrzała na mnie, wywróciła oczami i wyjęła z kieszeni telefon i słuchawki zdecydowanie chcąc się mnie pozbyć.
   - Ej, słuchaj, wiem, że mnie nienawidzisz i takie tam, ale musze ci koniecznie coś powiedzieć. - powiedziałem półszeptem, dając dziewczynie do zrozumienia że to ważna sprawa.
   - Um, no, co chcesz? - zapytała wyjmując słuchawki z uszu.
   - A możemy porozmawiać w jakimś spokojniejszym miejscu?
   - Chcesz znaleźć spokojne miejsce w szkole? Teraz? Wiesz, że za 3 minuty zaczyna się lekcja? - zapytała marszcząc brwi.
   - Tak, nie jestem idiotą. - powiedziałem a dziewczyna spojrzała na mnie miną w stylu: "Czy aby na pewno?" , ale kontynuowałem. - To serio ważne.
   - Skoro to takie ważne to może spotkamy się po lekcjach? - zaproponowała, co mnie trochę zbiło z tropu. - Bo wiesz, przecież to ma być tajemnica, nie?
   - Ymm... możemy, jak wolisz, więc gdzie?
   - Hm, możemy spotkać się w sumie u mnie. Ale jeśli mnie wkręcasz to nie żyjesz, rozumiesz?! - powiedziała stanowczo i wróciła do słuchania muzyki.
Chciałem zapytać się jej jeszcze o adres, ale dała mi do zrozumienia że nie słyszy mnie przez słuchawki. Stwierdziłem więc, że dalsze próby skontaktowania się z nią nie mają sensu, więc wstałem, rzuciłem głuche cześć i udałem się pod salę matematyczną. Po drodze wysłałem jej jeszcze smsa z zapytaniem o adres. Pewnie teraz czuje się głupio, że od razu mi go nie podała, cała Mel. W mgnieniu oka dostałem odpowiedź zwrotną. Schowałem telefon i wszedłem spóźniony na lekcję w trakcie której cały czas myślałem o tym co usłyszałem wczoraj.


- Zależy ci na niej?! - zapytała Charlotte.
- Tak, ale... jesteś pewna? - zapytał niepewnie Michael.
- No jasne! Przecież wszyscy chcemy tylko jej dobra... Biedna Melody... przecież jest naszą kumpelką, nie? Po prostu nam zaufaj i pomóż. - powiedziała zbliżając się do niego niebezpiecznie blisko, ale chłopak zdawał się nie reagować na jej zachowanie, ostatecznie przytaknął i odszedł.

Nie mam pojęcia o co chodziło, ale chyba nie zanosi się na nic dobrego.

~*~

Dzisiejszy dzień był jednym z tych które mijają niesamowicie szybko. I dobrze, bo nie mam pojęcia co myśleć o tamtej sytuacji. Wyszedłem ze szkoły i ruszyłem w stronę mojego samochodu. W sumie nie mam pojęcia dlaczego mnie to tak zainteresowało... przecież w sumie Melody mnie nie interesuje.. prawda? Prawda?! Wsiadłem do samochodu i włączyłem głośno muzykę (tak jakby to była nowość), ale tym razem zrobiłem to żeby oderwać się od myśli o dziewczynie co oczywiście utrudniał fakt, że właśnie jestem w drodze do jej domu.
Zatrzymałem się pod domem na którym widniał adres z karteczki, wysiadłem z auta i podążyłem w stronę drzwi wejściowych. Zapukałem i tupałem ze zniecierpliwieniem nogą, czekając aż Grey wreszcie raczy otworzyć te cholerne drzwi. Ku mojemu zdziwieniu drzwi otworzyła mi jakaś staruszka.
   - Um... dzień dobry? Mieszka tu Melody? Melody Grey? Przyszedłem ją odwiedzić...
   - Och, no przecież, że tak, Michael! Dawno cię u nas nie było, zapomniałeś adresu czy zgubiłeś swoje okulary tak jak ja? Właśnie... Melodiś jeszcze nie ma... ale zapraszam, możesz na nią poczekać.. ja w tym czasie poszukam okularów. - powiedziała prawdopodobnie jej babcia i weszła do środka. Podążyłem za nią. Chciałem powiedzieć kobiecie, że wcale nie jestem Michaelem ale ona cały czas coś do mnie mówiła, więc zrezygnowałem z tego przedsięwzięcia. Kiedy wreszcie zapadła chwila ciszy odezwałem się.
   - Tak.. hm.. a o której "Melodiś" kończy? Bo tak jakby byłem z nią umówiony.
   - Och, wydaje mi się, że skończyła już dwie godziny temu.. wydawało mi się że miała też jechać do jakiejś... Victorii? - zamurowało mnie. Ona sama pakuje się w kłopoty. Postanowiłem do niej zadzwonić.
Ma szczęście że odebrała. Zmusiłem ją do przyjazdu do domu i usiadłem na kanapie. Po chwili dziewczyna była już w środku.
   - Gdzie ty byłaś? Mówiłem że wpadnę... - zacząłem, nie chcąc za nadto krzyczeć na dziewczynę w obecności jej babci.
   - Do końca ci nie wierzyłam, więc nie chciałam odwoływać spotkania z Victorią. Więc, co jest tak ważnego, że nie mogłeś chwilę poczekać i, że odciągasz mnie od moich znajomych?
   - Możemy o tym pogadać u ciebie w pokoju?
   - Niech ci będzie. Chodź za mną. - powiedziała obojętnie i ruszyła w stronę schodów.
   - Słuchaj... - powiedziałem siadając na jej łóżku i poklepując miejsce obok mnie aby usiadła obok.
   - No? - usiadła. - Jak już coś chciałeś to teraz chociaż zacznij gadać...
   - Już, już.
   - Nie mam całego dnia.
   - Ymm. Słuchaj.. byłaś dziś taka smutna w szkole.. coś się stało?
   - Ym, od kiedy obchodzi cię moje życie?
   - Ym, odpowiesz mi czy nie?
   - Ym, nie dzięki.
   - Ej, czemu jesteś niemiła kiedy ja próbuję być miły? To... niemiłe...
   - Proponowałabym zainwestować w słownik, aby znaleźć więcej synonimów słowa 'niemiłe', Hemmings.
   - Więcej czego?
   - Ugh, nieważne. - powiedziała - Idiota. - dodała pod nosem.
   - Słyszałem to!  - krzyknąłem i rzuciłem w dziewczynę poduszką.
   - Idiota i dzieciak - powiedziała odrzucając poduszkę.
   - Więc po co mnie zapraszałaś?
   - Nie zapraszałam cię... nie byłeś planowany.
   - Kolejna. - obruszyłem się słysząc ten sam zarzut dwa dni z rzędu.
   - Sam się wprosiłeś.
   - Bo mam ci coś ważnego do powiedzenia! Chciałem tylko najpierw zapytać jak się masz. Czy to coś złego przepraszam kurwa bardzo?!
   - Mam cię dość.
   - Super.
   - Super.
Nastała chwila ciszy. Melody chyba ona nie przeszkadzała, aczkolwiek mi bardzo.
   - Umm.. więc powiesz mi?
   - Nie.
   - Dlaczego taka jesteś? - zapytałem łapiąc ją za ramiona i potrząsając nią, lecz pozostawała obojętna.
   - Jaka? No jaka Hemmings?
   - No taka... wredna, obojętna... wkurzająca, kłamiesz...
   - Kiedy przestaniesz wymieniać swoje cechy a zaczniesz moje? - zapytał unosząc brwi.
   - O tym właśnie mówię...
   - Dobra, mam dość. Jak musisz wiedzieć to ci powiem.. moi najlepsi przyjaciele, Lena i Calum urwali ze mną kontakt. Całkowicie i nieodwracalnie.
   - Dlaczego? Co się stało?
   - Gówno... - rzuciła na odczepne. - Właśnie że nie mam pojęcia!
   - Jak to? A Michael? Co z nim?
   - Też się ostatnio nie odzywa. - powiedziała smutno i spojrzała mi w oczy. Zobaczyłem w jej oczach łzę, która po chwili znikła, jakby dziewczyna bała się swoich uczuć. Zrobiło mi się jej żal. Chyba nie powiem jej teraz o tym co usłyszałem.. to by było nie na miejscu. - Chodzi o to... że ja im nic nie zrobiłam.. fakt, mam teraz kilka nowych przyjaciółek i w ogóle, ale... nic im nie zrobiłąm, rozumiesz?! - nie odezwałem się ani słowem tylko przytuliłem ją i pozwoliłem wypłakać w mój rękaw. - Dzięki... - rzuciła odrywając się ode mnie do jakimś czasie.
   - Emmm, nie ma za co... - powiedziałem i podrapałem się po głowie.
   - Chcesz mi coś powiedzieć, prawda?
   - Może jednak nie dziś.. nie w takiej chwili. - powiedziałem i wstałem, ale dziewczyna złapała mnie za nadgarstek.
   - Zostań i mi powiedz... - nalegała.
   - Dobra...
   - Więc?
   - Więc emm...
   - Och. Pewnie chcesz mi przekazać, że moi przyjaciele nie chcą mnie znać, ani teraz, ani nigdy. Mam rację, prawda?
   - To nie to.
   - Więc co? - powiedziała, a łzy znów popłynęły po jej policzkach. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale nagle ją pocałowałem. Chciałem, żeby przestała już mówić bo wcale nic mi nie ułatwiała. Początkowo odwzajemniała pocałunek lecz nagle odepchnęła mnie. - Co to do cholery miało być?!
   - Eh, nie wiem.. tak jakoś..
   - Nienawidzę cię.
   - Z wzajemnością.
   - Nie rób tego więcej. Nigdy.
   - Okej, okej, co to za nagła zmiana nastroju, Grey?
   - Gówno. - rzuciła a ja tylko przewróciłem oczami. - Mów mi to co chciałeś i spadaj.
   - Ej, tylko spokojnie. - powiedziałem kiedy dziewczyna zaczęła mnie pospieszać na wszystkie możliwe sposoby. - Widzisz... gdy ostatnio weszłem...
   - Wszedłem. - powiedziała i przewróciła oczami.
   - Nieważne, miało być szybko, nie? - powiedziałem coraz bardziej zirytowany. - Więc, wtedy właśnie em... spotkałem Michaela..
   - O matko... zrobił ci coś?!
   - Od kiedy się o mnie martwisz?
   - Od kiedy obchodzi cię moje życie?
   - Kontynuując... spotkałem go i... on mnie nie widział.
   - Gratuluję, konie historii?
   - Możesz nie robić ze mnie debila?
   - Możesz się streszczać?
   - Możesz nie odpowiadać pytaniem na pytanie?
   - Nienawidzę cię. - powiedziała przez zęby.
   - Super.
   - Super.
   - Więc... podsłuchałem jego rozmowę z Charlotte.
   - Twoją dziewczyną? - rzuciła lekko zirytowana słysząc jej imię.
   - Nie jest moją dziewczyną... zerwałem z nią.
   - Och, a więc która jest teraz tą szczęściarą? - powiedziała sarkastycznie.
   - Żadna, ale jesteś na mojej liście. - szepnąłem jej w ucho.
   - Ja chyba podziękuję. I tak już mam mdłości po tym twoim pocałunku.
   - Mogę dokończyć? - zapytałem a dziewczyna skinęła, zdecydowanie zadowolona z rozwścieczania mnie. - On z nią rozmawiał.. i to nie była normalna rozmowa...
Opowiedziałem wszystko czego byłem świadkiem Melody, a ona coraz szerzej otwierała oczy.
   - Ale... Melody... nie płacz tylko.. dowiem się o co chodzi. - powiedziałem uspokajająco.
   - Nie. - powiedziała a ja spojrzałem zdziwiony w jej oczy. - Wyjdź stąd. - powiedziała oschle, a ja spojrzałem na nią pytająco. - Wynoś się do cholery!
   - Co? - prychnąłem zszokowany.
   - Jesteś popieprzony! Wynoś się!
   - Co? Ja? A może twój super koleżka, który planuje jakiś podstęp z Charlotte?
   - Jesteś popieprzonym kłamcą! Zawsze kłamiesz! ZAWSZE. Spieprzaj i odwal się ode mnie.
   - Ja kłamcą? JA?! To ty tu jesteś popieprzona. - burknąłem i wyszedłem.

____________________________________________________________________________________________________________________________-

Męczyłam się z tym rozdziałem... jakiś totalny brak weny. Myślę, że idą mi coraz gorzej i nudniej... Przepraszam... Przepraszam też <znowu>, że dopiero teraz rozdział, ale soł szalony tydzień... no i za to że taki krótki, ale chyba jest dość ważny wątek. Zapraszam do komentowania <daje kopa>

Mój tt: @5sosaremyninjas
tt FF: @WorldOfLiarsFF

Nie nadążam z tym ff ale co tam, stworzę nowe :D już wkrótce kochani. :> Mam tylko problem z nazwą, ale do dopracowania. :)
Przepraszam na koniec znowu, ale... jak mówię że rozdział w tym tygodniu to znaczy że za tydzień. xd Przepraszam. Przepraszam też że mało śmieszny rozdział, ale tak jak pisałam... brak weny.