poniedziałek, 19 stycznia 2015

Rozdział 4

MELODY'S POV

  Noc minęła szybko, zdecydowanie za szybko. Lubię noc, można oderwać się od problemów i codzienności. Czy wczorajszy dzień był snem? "Atak" Clifforda, poznanie Victorii i Luke'a, tajemnicza karteczka? Może to wszystko mi się przyśniło.. tak, to by było logiczne. Na pewno bardziej logiczne niż to co stało się wczoraj. Wzięłam telefon, aby sprawdzić która godzina. 6:15.. 2 września, czyli albo przespałam cały pierwszy dzień września, albo to nie był sen. Rozmyślałam chwilę o wczorajszym dniu. Chciałaś czegoś specjalnego, więc to dostałaś Melody, to twoja wina, Luke miał rację, to zawsze moja wina, ale nie umiem się z tym pogodzić. A może ta karteczka nie była do mnie? Może wypadła z rzeczy Luke'a? Może to on robi sobie ze mnie jaja... PAJAC, SKOŃCZONY KRETYN! Znowu się ze mnie naśmiewa. Pewnie podrzucił mi tą karteczkę, gdy mu zaufałam i przytuliłam się do niego. Serio, Mel, jesteś idiotką.
  Zeszłam na dół, aby zjeść płatki. Mam sporo czasu i nie zamierzam znowu zapomnieć o śniadaniu a potem wpaść na słupo-człowieka. Takie niezjedzenie śniadania zdecydowanie dostarcza wielu kłopotów. Po zjedzeniu śniadania wzięłam się za przygotowywanie ciuchów. Dzisiaj może... hmmm... koszula w kratkę, pod nią może... koszulka z logo IRON MAIDEN i.. tak, jakieś krótkie wycierusy. Założę do tego jakieś zwykłe trampki i będzie dobrze. Właściwie to chcesz być popularna Mel, a ubierasz się jak kiedyś... ale dziś tak jest ok, uwielbiam ten zespół, pasją do niego zaraził mnie Michael, nie zrezygnuję z tego... ułożę po prostu ładnie włosy i dodam jakiś makijaż. Nie zmieniajmy się od razu tak drastycznie, nie o to chodzi. Zresztą ja chyba wcale nie chcę się zmieniać.. chodzi o popularność i o nie bycie niewidzialną. Nic poza tym. No może jeszcze o znalezienie chłopaka, ale to osobna historia. Nie czas teraz na takie poranne, a jakże filozoficzne rozmyślania. Teraz czas wziąć odświerzający prysznic, umyć zęby i ogarnąć ten makijaż.
  Uwinęłam się z tym dość szybko, a przynajmniej tak mi się wydawało, ale nieee, Mikey i tak musiał przyjść zanim zdążyłam ubrać buty.
   - Cześć, Mel! - krzyknął wchodząc, nawet nie zapukał.. widocznie czuje się już jak u siebie, w końcu spędził w tym domu pół życia.
   - Cześć brat!
   - Gotowa na piekło?
   - Weź chociaż nastaw się pozytywnie, bo mnie demotywujesz.
   - Przepraszam panno chodząca encyklopedia.
   - Przestaaań.
Po tej jakże logicznej i interesującej konwersacji przytuliłam Clifforda i zaczęliśmy się śmiać nie wiadomo z czego, tak, typowy Clifford.
   - Nie uwierzysz co mi się wczoraj przytrafiło! - postanowiłam opowiedzieć mu wczorajszy dzień... pomijając kilka szczegółów takich jak komentarze Luke'a i jego dziwna niespodzianka w formie karteczki. Nie chciałam żeby się martwił, tak jak to miał w naturze.
   -  Halo? - wyrwał mnie z "rozkminiania od czego zacząć opowieść" - Na razie nie mam w co nie wierzyć bo nic mi nie powiedziałaś... to co takiego się wydarzyło, siostra?

~*~

  W drodze do szkoły opowiedziałam przyjacielowi wczorajszą historię. Wiedziałam, że dobrze zrobię omijając to co powiedział ten idiota Luke powiedział, bo oczywiście mojego kochanego braciszka by to niezmiernie śmieszyło... faceci.
  Pierwsza lekcja była spoko, ale potem stwierdziłam, że ten dzień mógłby się już skończyć. Nie widziałam nigdzie Luke'a - na jego szczęście, bo dostałby nieźle popalić za tą durną karteczkę.
  Cały dzień w szkole spędzam dziś z Victorią... Mikey gdzieś wyparował, a Lena nie chciała poznać Victorii.. chyba nie zależy jej na popularności. Pewnie siedzą w sali od muzyki z Calumem, tak, to bardzo prawdopodobne.
  - Ej, słuchasz mnie? - tym razem z zamyślenia wyrwała mnie Victoria
  - Sorki.. zamyśliłam się.. co mówiłaś?
  - Mówiłam o kapitanie drużyny futbolowej naszego liceum...
  - Ach, tak? Kto to? Jest przystojny? Mam u niego szansę? Ma dziewczynę?
  - Ej, ej, na spokojnie Melody, ma wianuszek "fanek", które nie dadzą mieć mu prawdziwej miłości, mają takie zasady, że się nim dzielą, należą do klubu jego wielbicielek i żadna nie może mieć go na wyłączność, rozumiesz?
   - To jest jakieś porą... - chciałam zacząć mówić o tym, że to chore, że pewnie nie dają mu żyć, chyba, że mu się to podoba, bo może 'udać się' na każdej przerwie na numerek z inną faneczką, ale wywód zepsuła mi Victoria..
   - Ja jestem przewodniczącą tego klubu. - oznajmiła. - Wiem, że jestem dopiero na pierwszym roku, ale przyjaźnię się z dwiema dziewczynami, które są współprzewodniczącymi i widząc moją miłość do kapitana mnie w to wciągnęły. Niezła jazda, nie? Może kiedyś i ty będziesz mogła mieć tak zaszczytne stanowisko. Jesteśmy na KAŻDEJ imprezie. Nic nas nie omija.
Tak, uważałam, że to żałosne i w ogóle, ale nie powiem tego Victorii... może nawet dołączę do tego klubu wielbicielek kapitana.. chcesz być popularna - musisz chodzić na imprezy, a to najprostsza droga. Sama nie wiem...
   - Vicky, a kto właściwie jest tym kapitanem? Może dołączę do tego waszego klubu. - powiedziałam nie do końca z przekonaniem, ale czego się nie robi dla popularności.
   - Ciesz się, że mnie znasz, w innym wypadku mogą tam dołączać już albo bardzo bogate dziewczyny, albo bardzo popularne. Okay, już napiszę esa innym członkiniom, że dołączyłaś!
   - Ale ja jeszcze ni...
   - Ale super! Moja kumpela z klasy ze mną w klubie! Dziko! W piątek pierwsza impreza, Mel.
   - Okkk... a więc kim jest kapitan?
   - Jest super seksowny i w ogóle mega atrakcyjny i ogólnie za dużo z nim nie gadamy, żeby nie być wzajemnie zazdrosne, on mówi do nas, a my go słuchamy. Ale jest boski.
Super. Ani nie dowiedziałam się jak się nazywa, ani jaki jest. Wiem natomiast, że są jego fankami i zapewne futbolu też tylko przez to, że kapitan jest 'seksowny'. IDIOTYZM. Ale może nie będzie najgorzej.
   - A powiesz mi w końcu jak się nazywa?
   - A to o to ci chodziło... myślałam, że KAŻDY wie kim jest kapitan naszego liceum..
   - Jak widzisz nie... to powiesz mi?
   - Nazywa się Luke Hemmings.
Zrobiłam się cała blada, świat zaczął wirować. Czy ja właśnie dołączyłam do klubu wielbienia tego psychopatycznego kosmity?!!
   - Coś się stało Mel? - Victoria wyglądała na zagubioną, tymczasem ja musiałam ochłonąć... i znaleźć Luke'a, wygarnąć mu jego wykorzystywanie tych biednych dziewczyn dla własnych korzyści i oddać jego super strój do treningu. Czemu wcześniej się nie zorientowałam, że to on?!

~*~

  Dzień w szkole po rozmowie z Victorią dłużył się niemiłosiernie, a gdziekolwiek nie poszłam musiałam uważać, żeby nie trafić na kapitana. Oczywiście teraz i tak jestem jedną z jego fanek, ale nie zamierzam mu usługiwać. Będę fanką tylko przy Victorii i współprzewodniczących. Niech sobie za dużo nie wyobraża. IDIOTA. Teraz tylko odrobić lekcje i iść do baru, tym razem nie pracować, a na spotkanie z Lolą i jej nowym facetem. Mam nadzieję się dobrze bawić i zapomnieć o tym, że należę do jakiegoś zjebanego klubu. Tym razem spakowałam do torby ciuchy na zmianę (w razie co), wzięłam parasol, mimo słonecznego dnia, i kurtkę, gdyby zrobiło się zimno. Jednym słowem jestem uzbrojona na każdą pogodę.
  Tym razem do baru doszłam dziesięć razy szybciej. Pewnym krokiem weszłam do baru. Nie było dziś zbyt dużego ruchu. Przy stoliku pod ścianą siedziała Lola. Zaczęła do mnie machać. Obok niej siedział jakiś chłopak w kręconych włosach, całkiem przystojny chłopak. Dalej obserwowałam otoczenie, gdy nagle spostrzegłam nikogo innego jak Luke'a Hemmings'a naprzeciwko mojej kuzynki... zachciało mi się wymiotować gdy go zobaczyłam. Podeszłam do stolika.
   - CO ON TU DO CHOLERY ROBI ?!! - zaczęłam krzyczeć, Lola wyglądała na mocno zdziwioną i zdezorientowaną. Luke obrócił się i spojrzał na mnie wytrzeszczając oczy.
   - Co ty tu robisz, księżniczko? - zapytał.
   - Przyszłam do MOJEJ kuzynki poznać jej nowego chłopaka, ale jak powiesz mi, że to ty to chyba zwymiotuję.
   - Znacie się? - Lola wtrąciła się do rozmowy będąc w dalszym ciągu zszokowana.
   - Tak, od wczoraj i chodzimy razem do szkoły, a z tego co słyszałem jesteś moją nową wielbicielką, więc czemu się nie cieszysz?
   - Co tu się do cholery odwala?! - mówiłam już cała poirytowana.
   - To może ja wyjaśnię. - odezwał się chłopak w kręconych włosach. - Ja jestem nowym chłopakiem twojej kuzynki, a Luke też tu jest bo to mój najlepszy przyjaciel. Poza tym Lola mówiła, że przyjdzie jej kuzynka i, że jest niewiele młodsza od Hemmo, więc wziąłem go ze sobą. Myślałem, że się poznacie i polubicie.
   - To mógłby być dobry pomysł... ale... nie miałeś innego przyjaciela? - tak szybko jak chłopak uśmiechnął się na moje słowa, tak szybko uśmiech zszedł z jego twarzy.
    - Co?! A więc się nie lubicie? - Lola dalej nie wiedziała co się dzieje.
    - Jesteś bardzo niegrzeczna, Melody, to miał być ważny dzień dla twojej pięknej kuzynki, a ty wszystko niszczysz. - odezwał się książę. Tsa, zawsze ja jestem ta najgorsza, bo niby jak inaczej?! Przecież to moja wina, ale przemogę się. Nie dam mu satysfakcji, gdyż zwykle gdy się denerwuję jego to jeszcze bardziej satysfakcjonuje. Nie tym razem, Hemmings. Pomyśleć, że znam gościa od wczoraj..
   - No tak, przepraszam Lola, kochana. A więc opowiadajcie, jak się poznaliście? - powiedziałam przemiłym głosem, po czym dodałam w stronę chłopaka Loli. - Och, a tak w ogóle to jak ci na imię? - wysiliłam się na największy uśmiech jaki świat kiedykolwiek widział, co swoją drogą nieźle zaszokowało Luke'a, chyba liczył na urządzenie mu przeze mnie sceny. Powiedziałam do niego bezgłośne 'nie tym razem, skarbie' i usiadłam obok niego. Udało mi się dopiąć swego.
   - Nazywam się Ashton, Ashton Irwin. Mam 19 lat. - powiedział chłopak wyciągając rękę w moja stronę.
   - Miło mi, Melody Grey. - uśmiechnęłam się ponownie, ściskając rękę chłopaka. Chyba nawet Lola była zaskoczona. Chodziło mi tylko o zbicie Luke'a z wygranej pozycji i pokazanie mu, że nie jestem taka głupia za jaką mnie ma. Taka mała zemsta za tamtą karteczkę, która nieźle mnie wystraszyła.
Podczas kolacji przeprosiłam na moment zebranych, mówiąc, iż idę do toalety i zawołałam za sobą Luke'a, który wytłumaczył się tym samym.
   - To co teraz jesteś moją fanką? Chcesz autograf? A może od razu szybki seks w kabinie i będziesz zadowolona, co?
   - Chyba w twoich snach, popaprańcu.
   - Właściwie to czemu dołączyłaś do tego pojebanego klubu moich fanek, które mają mózg wielkości paznokcia, a jeśli chodzi o chodzenie z nimi to najlepiej pasowałaby do nich ściana. Nie rozumiem więc, czego tam szukasz?
   - Co ci do tego?! Nawet nie wiedziałam, że jesteś kapitanem jak Victoria mnie w to wkręciła. Chciałam z tobą porozmawiać o czymś innym niż te gówna.
   - W takim wypadku słucham, kochanie.
   - Po pierwsze oddaję ci twój strój. - rzuciłam reklamówką w stronę chłopaka. - Po drugie, przestań sobie ze mnie kpić i wysyłać jakieś pojebane pogróżki!
   - Co?! - wyglądał na naprawdę zdziwionego.
   - Dobry z ciebie aktor, czemu jesteś sportowcem? - rzuciłam sarkastycznie. - A może twoje idealne życie jest tak nudne, ze śmieszy cię robienie ze mnie idiotki?!
   - Nie wiem nawet o co ci chodzi. Oszalałaś? Masz temperaturę?!
   - Przestań! Jesteś idiotą, który bawi się moim kosztem. - wyciągnęłam z kurtki karteczkę i podałam blondynowi. - Mówię to tym.
   - I co ja mam z tym wspólnego?!
   - To, że wsadziłeś to do mojej kurtki gdy się do ciebie przytulałam!?? Zaufałam ci debilu!! - zaczęłam się drzeć i rzucać milionami obelg a z moich oczu zaczęły wypływać łzy. Jestem zdecydowanie za słaba. - To mnie serio wystraszyło!!!
Blondyn zamknął mnie w uścisku swoich ramion, próbując uspokoić.
   - Chcesz mnie teraz zabić? - spytałam spokojnie, łapczywie łapiąc oddech.
   - Nie, głuptasie. Wiem, że nie jestem najmilszy, ale to serio nie ja. Nie wiem kto ci to podrzucił, ale może to tylko przypadek. Mogę cię przeprosić za tę osobę jeśli chcesz... przepraszam. Już spokojnie, teraz jesteś bezpieczna.


_____________________________________________________________________________________________________________________________________

Tak, już koniec 4 rozdziału. Komentujcie, piszcie odczucia na tt (@worldofliarsFF).
Te komentarze serio motywują. : )
Mam nadzieję, że rozdział się podoba, możecie pisać też co byście zrobili na miejscu Melody. ; >
Mam też nadzieję, że rozdział nie jest najgorszy i wybaczycie mi, że jest dopiero teraz. Pojawiła się też nowa postać w zakładce Bohaterowie (Lola Grace).
Z mojej strony to tyle.. następny pojawi się jakoś między środą a sobotą.
W związku z zapytaniami o spoilery, zapraszam również do zadawania pytań na tt. :]
Much Love,
Magdalene XxX

wtorek, 13 stycznia 2015

Rozdział 3

Luke's POV
Miałem nadzieję, że się zgodzi... to nie tak, że robię sobie jaja. Ona wydaje się być inna niż każda jedna dziewczyna, którą spotkałem w całym moim życiu, nie taka tapeciara i w ogóle. Poza tym ma dobry gust muzyczny, chociaż ciekawe czy taka dziewczyneczka potrafi powiedzieć kto jest wokalistą Nirvany, nieważne, jest w niej... to coś. To coś czego nie widziałem w żadnej innej dziewczynie, ten błysk w oku, fakt, że jest taka słaba, krucha i malutka, a mimo to z całych sił to udaje silną, chociaż już wraz z pierwszym spojrzeniem na nią, mogłem stwierdzić że jest pełna wrażliwości, ten sposób w jaki na mnie patrzy, fakt, że jest taka słodka, niewinna, a jej głos! - jest prześliczny, nawet gdy się denerwuje. Jeju! Co się ze mną dzieje, jeszcze nigdy nie zakochałem się na serio, a tu nagle jakaś tam dziewczyna, która wpadła na mnie na ulicy zawróciła mi w głowie, i to już z pierwszym spojrzeniem na nią... co jest? Nie mogłem się zakochać.. jest w szkole tyle dziewczyn, które chciałyby ze mną chodzić a tymczasem ta pierwszoklasistka, typowa szara myszka, jest tą która zawróciła mi w głowie? To chyba jakiś nieśmieszny żart... ale te jej oczy, usta.... Musiałem odwrócić swoją uwagę od niej mówiąc rzeczy może trochę nie na miejscu, ale prawda jest taka, że ona w całej swojej niewinności, słodkości i udawaniu najsilniejszej osóbki na świecie (co swoją drogą wychodzi jej przekomicznie), ona jest taka. Ugh! Po prostu podnieca mnie całą sobą.. jeju.. ona jest taka malutka i słodziutka, niczym dziecko, czy to nie dziwne, że myślę, że mnie podnieca...?  W każdym razie jest idealna.. inna, wyjątkowa.. Kurwa! Miałem się opamiętać, a teraz jeszcze więcej o niej myślę... Znowu pogrążyłem się w myślach i straciłem kontakt z rzeczywistością, przez dziewczynę której imienia nawet nie znam. Szlag by to...
    - Luke, Lucas? Jesteś tam? - usłyszałem prześliczny głos dziewczyny, który wyrwał mnie z zamyślenia i sprawił że przeszył mnie dreszcz przyjemności.
     - Słucham?
    - Odpłynąłeś na jakieś 5 minut, mówiłam, że się spieszę, więc z łaski swojej, jeśli już chcesz mnie podwieźć może rusz dupę i zrób to szybciej, a nie rób ze mnie idiotki.
       - Pięć minut? Kurde, sorki. Zamyśliłem się.
    - I nie słyszałeś, że powiedziałam ci, że zgadzam się, żebyś mnie zawiózł i jak kilka razy krzyczałam do ciebie, bo nie wiedziałam czemu zachowujesz się jak zombie? Sugerujesz, że nic nie słyszałeś, podczas gdy ja robiłam z siebie idiotkę, wrzeszcząc na ciebie na środku ulicy?!
    - Przepraszam... - odpowiedziałem i ruchem ręki wskazałem na mój samochód. - Przepraszam, ale myślałem, że głos który obija się o moje uszy to tylko najpiękniejsza piosenka na świecie, albo piękne wspomnienia... - szepnąłem tak, że tylko wiatr był w stanie usłyszeć moje słowa.
   - Co mówiłeś ?
   - Nic takiego, eee... yy...
   - Melody. - powiedziała, a uśmiech zagościł na jej twarzy.
   - Tak, wsiadajmy, Melody. - wypowiedziałem jej imię najprzyjemniejszym tonem na jaki było mnie stać, a ona odpowiedziała mi pięknym rumieńcem. - Przepraszam, jeśli cię to peszy...
   - Nie peszy mnie to.. co to za chore pomysły zboczony kosmito! Tylko nie próbuj swoich sztuczek w samochodzie.
   - Zdecydowanie wolę jak mówisz do mnie po imieniu, księżniczko. Poza tym, powiedz że cię to nie peszy swoim rumieńcom.
   - Kurde. - powiedziała, łapiąc się za policzki. Znów wyglądała tak słodko, a jednocześnie komicznie. To tak jakby słodziutki króliczek przeklął i zaczął łapać się za główkę. Słodkie i komiczne, zdecydowanie.
Wsiedliśmy, po czym rzuciłem jej mój strój treningowy (dobrze, że go wczoraj wyprałem).
   - Możesz się przebrać, nie patrzę. - powiedziałem zasłaniając twarz.
   - A potem mnie zaatakujesz, zgwałcisz i zabijesz. Nie, dzięki. - powiedziała oburzona.
   - Melody, do cholery, będziesz miała zapalenie płuc, możesz przejść do tyłu, nikt nie zauważy cię przez przyciemnione szyby. Spokojnie.
   - Nie powiedziałam, że boję się, że ludzie mnie zobaczą. Boję się ciebie, idioto!
   - Mam wyjść? Wiesz, że jesteś już spóźniona dobre pół godziny? Dziewczyny są takie dziwne... na plaży i na basenie to się pokazujesz, a jak w grę wchodzi bielizna to od razu zboczeniec.
   - Dobra, idę do tyłu, ty tu siedź i się nie obracaj, zboczony kosmito.
   - A powiesz mi chociaż gdzie mam cię zawieźć, księżniczko?
   - Do baru przy King Street, to znaczy do York 75.
   - Zrozumiałem, przy okazji, ładny stanik.
   - LUCAS ! Ty cholerny, zboczony kosmito !!! - krzyknęła, a jej bluzka znalazła się na mojej twarzy w ułamku sekundy.
   - Dzięki, zatrzymam ją na pamiątkę.
   - Pierdol się, czegokolwiek nie zrobię, ty masz coś do dodania. Poza tym to nie moja bluzka, a ty miałeś się nie odwracać! - krzyczała jak opętana i w dalszym ciągu przypominała króliczka, no może w bardziej opętanej wersji. Nie wytrzymałem i parsknąłem śmiechem. Dziewczyna przez moment wyglądała jakby chciała śmiać się ze mną, ale zaraz odrzuciła tę myśl i obdarzyła mnie wkurzonym wzrokiem. To znów było mega zabawne, ale postanowiłem, że się ogarnę.
    - Jeśli chodzi o bluzkę, to fakt jest za duża, ale myślę że nie masz chłopaka, nie wkręcisz mnie, a co do obracania się, księżniczko, ja dotrzymuję obietnic. Nie obróciłem się. - Melody już chciała zaczerpnąć powietrza w usta i prawdopodobnie na jednym wdechu wyzwać mnie od kłamców, chamów, zboczonych kosmitów i seksownych pedofili, ale nie dałem jej dojść do słowa. - Nie zapominaj, kochana, że jest taki wynalazek jak lusterko. A tak się składa, że w samochodach jest ich kilka. - rzuciłem i puściłem oko do lusterka, w momencie, w którym spostrzegła się o którym z nich mówię.
   - Nienawidzę cię. Możesz jechać szybciej? - jej słowa trochę mnie zabolały, ale przypomniałem sobie jak się na mnie patrzyła. Niemożliwe, żeby mnie nienawidziła, poza tym, prawda jest taka, że panienki ślinią się na mój widok, więc ona nie może być inna... znaczy się owszem jest wyjątkowa, ale też ulega mojemu urokowi. Jest kolejna na mojej liście.
    - Nie powiedziałaś mi wcześniej gdzie ci się tak spieszy? Impreza? Mogę iść z tobą, księżniczko?
    - Nie możesz, zawozisz mnie właśnie do pracy, szoferze. - powiedziała ostatnie słowo z pogardą niczym prawdziwa księżniczka do swojego sługi.
    - A to szkoda.. może kiedy indziej. - puściłem jej oczko.
    - W twoich snach.
    - Wiesz, możemy też uznać, że to jest impreza, tylko włączę radio.
    - Impreza to raczej przyjęcie dla więcej niż dwóch osób.
    - A wiesz co jest dla dwóch osób? Randka. - dziewczyna w odpowiedzi tylko przewróciła oczami, dając mi do zrozumienia, że ma mnie dość. Trudno.
Minęło kilka minut, byliśmy już prawie u celu.
   - Przez ciebie spóźniłam się 45 minut! Zadowolony? - Jezu, dlaczego ona w moim stroju do ćwiczeń, wygląda jeszcze seksowniej niż cała mokra? Ok, przestań, Lucas, to tylko kolejna dziewczyna na twojej liście, ty się nie zakochujesz, nie ma opcji, NIGDY. Przespać się z nią i znaleźć nową. To jest cel. Po co się zakochiwać ?
   - Przeze mnie? Chyba powinnaś powiedzieć, że mi bardzo dziękujesz i, że jazda ze mną to czysta przyjemność oraz, że tylko dzięki mojemu dobremu sercu nie spóźniłaś się do pracy dwa razy tyle co aktualnie.
   - Nie zapominaj, że to twoja wina, że się poznaliśmy, że przez ciebie tu jestem i, że przez ciebie byłam cała mokra, i teraz będę musiała wyprać twoje ciuchy i ci je oddać nie wiem w jaki sposób!
   - Pominęłaś fakt, że to TY na mnie wpadłaś, że to TWOJA wina, że nie wzięłaś parasola i byłaś mokra, no ok, twoja i deszczu oraz, że gdyby nie moje dobre serce i to, że dałem ci te ciuchy byłabyś chora, do cholery! Nie możesz przyjąć do wiadomości faktu, że to kurwa tylko i wyłącznie TWOJA wina, zamiast zwalać wszystko na innych?! Jesteś pieprzoną idiotką, która myśli tylko o sobie i uważa, że jest panną idealną. - Tak, nie wytrzymałem, działam dość impulsywnie na zasadzie najpierw mówię, potem myślę, ale ta dziewczyna wzbudza we mnie wszystkie możliwe uczucia, począwszy od tych pozytywnych kończąc na tych najbardziej negatywnych. Pierwszy raz spotykam się z kimś takim. Niestety, chyba za bardzo na nią naskoczyłem. Do jej oczu napłynęły łzy... kurwa, moja wina, przecież wiedziałem, że jest wrażliwa. Ona ma rację, jestem idiotą. 
   - Jesteś okropny! Nienawid...- zaczęła mówić, ale przerwałem jej i przytuliłem, zanim zdążyła się popłakać.
   - Okej, już wiem. Uspokój się, moja wina. Już do mnie doszło. Tylko nie płacz. - chyba zawaliłem po całości, moje słowa sprawiły że zaczęła szlochać jak opętana, ale chyba nie tylko z mojego powodu, myślę, że ma jakiś problem, bądź problemy i to wszystko ją przerosło. Pozwoliłem jej płakać na moim ramieniu, zanim się uspokoiła minęło dobre dziesięć minut. Nie wiem dlaczego wypłakała się akurat w moje ramię, ale wkurza mnie to, że miała być tylko kolejną na mojej liście, a budzi we mnie jakieś niezrozumiałe uczucia. Nie wiem jeszcze dokładnie czego chcę, ale myślę, że chyba pierwszy raz mogę być zakochany, ten mały króliczek właśnie zmiękczył moje serce, nie wierzę! Wiem, że ona potrzebuje kogoś takiego jak ja. A ja chcę żeby ta chwila trwała wiecznie, nie chcę pozwolić jej odejść, niech tylko pozwoli mi się zbliżyć. Gdy o tym myślałem, w radio właśnie zaczęła lecieć piosenka The Vamps - Wild Heart (https://www.youtube.com/watch?v=sCDdQwVRwxM) Tak, bardzo adekwatnie do tego co teraz czułem.. Zachciało mi się płakać gdy spojrzałem na Melody. Jest taka piękna... czekaj, mam być silny, a tu jest jeszcze gorzej. Sam już nie wiem czego chcę, ale wiem, że nie mogę zostać obojętny. Nagle dziewczyna oderwała się ode mnie, spojrzała prosto w moje oczy i uśmiechnęła się szczerze. Czyta mi w myślach czy co kurwa?! Odwzajemniłem uśmiech, a ona wzięła swoje książki i ciuchy, uśmiechając się w moją stronę gdy brała bluzkę, która miała być "moją pamiątką". Wszystko rozegrało się bez słów, a było warte więcej niż tysiąc słów. Każdy uśmiech był bezcenny.
   - No to cześć. Do jutra w szkole? - rzuciła wychodząc.
   - Czyżbyś już mnie nie nienawidziła?
 - To nie tak.. po prostu.. sama nie wiem... poczułam się bezpiecznie z tobą i w ogóle. - odpowiedziała zakłopotana, trzaskając drzwiami, tak jak myślałem, jest nieśmiała i słodka, nieważne jak twardą udaje.
Więc to tu pracuje. Fajnie, może kiedyś wpadnę. A tymczasem... jutro szkoła, i tak, Melody, do jutra.

Melody's POV
Sama nie wiem co się stało... co mnie do cholery strzeliło, żeby się do niego przytulać? Ok, nie rozumiem siebie. W każdym razie... nie wiem. Ale teraz praca jest najważniejsza, nie mogę znowu odpłynąć w krainę marzeń. Lola poinformowała mnie, że poznała jakiegoś nowego przystojniaka i że jest niby trochę od niej młodszy. Cóż, ona jest piękna, więc nietrudno jej o chłopaka jakiego chce mieć. Jutro mam wpaść do baru, aby mi go przedstawiła. Cieszę się jej szczęściem. Nawet nie zauważyłam kiedy czas mojej pracy dobiegł końca, pomijając, że się spóźniłam, na szczęście nikt nie zadawał zbędnych pytań. Zapomniałam przebrać ubrania Luke'a z logo drużyny piłkarskiej naszego liceum.. super... teraz ludzie sobie pomyślą, że jestem jakąś sportsmenką, albo mam chłopaka sportowca.. swoją drogą Mikey zawsze chciał grać w drużynie... może poproszę Luke'a, żeby rozpatrzył jego przyjęcie? Czekaj, Mel, nie masz takich relacji z tym kosmitą, żeby go o to prosić. To tylko przypadkowy koleś, który miał być słupem, ale coś poszło nie tak. Mniejsza, jestem zmęczona, teraz marzę tylko o ciepłym prysznicu i łóżku, jutro pierwszy produktywny dzień w szkole. Nie mogę się doczekać, i wcale nie chodzi i Luke'a. Ale pomijając jego chamską i zboczoną stronę jest całkiem słodki. Ugh! Przestań o nim myśleć Melody! To idiota, cholerny idiota, cholerny, zboczony idiota, cholerny, zboczony, seksowny, słodki idiota!!
Gdy zakładałam moją dżinsową kurtkę, nagle wypadła z niej jakaś karteczka. Nie przypominam sobie żebym wcześniej zostawiała tu jakąś karteczkę, może to wiadomość od Loli ?
Przeczytałam napis na karteczce chyba z dziesięć razy i momentalnie pobladłam, zrobiło mi się słabo. Czy to jakiś żart? Czym sobie zasłużyłam?
Wracając do domu cały czas miałam w głowie tekst karteczki, który mówił: Zginiesz suko.
Dlaczego ja?! To WCALE nie jest zabawne. Ten dzień to serio jakiś popierniczony horror.
Kiedy wróciłam do domu i wzięłam prysznic, rzuciłam się do łóżka, chcąc jak najszybciej zasnąć i zapomnieć o dziwnej wiadomości.


_______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________

Takim oto sposobem mamy rozdział 3. pod Prologiem były 3 komentarze. Pod następnymi rozdziałami nie ma wcale... co jest? Nie podoba się już? Szkoda...
A jeśli wciąż ze mną jesteście - komentujcie, fajnie wiedzieć, że ma się dla kogo robić to co się robi...
W razie pytań i chęci uzyskania spoilerów - tt : @worldofliarsFF
A co do rozdziału, jak podoba Wam się relacja Lukeya i Melody? Co sądzicie o tajemniczej karteczce?
Następny rozdział mooooże dzisiaj, ale najpewniej w piątek, bo w czwartek sprawdzian, w piątek praca klasowa, także. Btw, przepraszam.
Much Love,
Magdalene XxX

PS. Kolejny rozdział pisany na spontana i niesprawdzany. Wybaczcie!






poniedziałek, 12 stycznia 2015

Rozdział 2

Dedykacja dla moich czytelników z tt (@xLana_Reyx i @Weronika1524)  : ) 
Ale przede wszystkim dla @mvrtvxcx , za ciepłe słowa, wiarę we mnie i to, że mówisz, że się nie zawiedziesz oraz to, że czekałaś na Lukeya. Tak więc Luke się tu pojawi, a ze względu na Twoją miłość do niego, i za to, że polubiłaś to ff, ten rozdział jest dla Ciebie. <3 Enjoy !  
__________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________

Tak, nie ma nic lepszego niż spacer w deszczu, który z sekundy na sekundę przeradza się w niekiełznaną ulewę. Jak ja kocham deszcz. Ehh. Nie dość, że prawie nic nie widać, to jeszcze zaraz zamokną mi książki i wszędzie jest już pełno kałuż. Kurde, serio świecie? Serio? 
Rozważałam schowanie się w jakiejś klatce czy markecie, ale nie mogę spóźnić się do pracy... Trudno, mam nadzieję, że zostawiłam jakieś ubrania w barze, bo jak nie to będzie ciężko... albo będę po prostu chora w pierwszy dzień szkoły. Uparty los nie daje za wygraną nawet kiedy już bardziej pogrążyć mnie nie idzie.. czemu JA losie? Czemu? Chcę odpowiedzi na to jedno, krótkie pytanie... Boże, gdziekolwiek jesteś, jeśli jesteś, odpowiedz mi: czemu moi rodzice? Czemu musieli zostawić mnie samą na świecie? Czemu musimy z babcią oszczędzać każdy grosz żeby przeżyć? Czemu nie mam szczęścia w miłości? Czemu nikt poza moimi przyjaciółmi nie patrzy na to co ludzie mają w środku? Czemu ten świat jest tak popieprzony?! Nie możesz czegoś z tym zrobić do cholery, przecież podobno możesz wszystko. Oddaj mi rodziców, pomóż mi być bardziej lubianą w szkole, pomóż babci, żeby była zdrowa, daj mi siłę do życia, daj mi miłość... taką prawdziwą miłość, chłopaka, którego wyczarujesz z jakiejś nie wiem, Narni, i który powie mi, że `wszystko jest okej` i będzie ze mną na dobre i na złe, zamknie mnie w swoim bezpiecznych ramionach już na zawsze, szepcząc mi do ucha, że mnie kocha i że nic złego już nigdy mi się nie stanie. Proszę, losie, Boże, czy jak tam mam na ciebie mówić. Postaw go przede mną tu i teraz. 
Rozmyślałam tak i praktycznie całkiem zapomniałam o otaczającym świecie, szłam gdzieś przed siebie, zastanawiając się nad sensem życia... nad miłością, bólem jaki wyrządził mi los, ale też nad dobrą stroną tego wszystkiego: gdybym mieszkała w LA nigdy nie poznałabym Michaela, Leny i Caluma. A jednak mimo tego, że jestem silna wciąż siedzi we mnie ta cholernie wrażliwa strona która tęskni za ludźmi, którzy dali jej życie, a których nawet nie znała i marzy o księciu na białym koniu, który i tak nigdy się nie pojawi, chyba że wyrośnie tu - przede mną, z kosmosu. Zaczęłam płakać jednocześnie śmiejąc się z tego, że nawet w obliczu rozmyślań o moim bezsensownym życiu wciąż rzucam tekstami typu "książę wyrośnie z kosmosu" . Taak, absolutnie coś jest ze mną nie tak, to wina Hooda, grunt, że na deszczu nie widać łez.. właściwie w takiej ulewie nie widać nic... "książę na białym koniu wyrośnie z kosmosu", ty to jesteś zabawna Melody, nie ma co. Poczucie humoru zdecydowanie po babci, czyli w skali ujemnej.
Nagle uderzyłam w jakiś słup albo coś.. sama nie wiem, nic nie widzę... a przez zastanawianie się w co uderzyłam nawet nie zauważyłam że upuściłam książki z których wyleciały jakieś WAŻNE zeszłoroczne notatki w kałużę błota. Świetnie, nie powiem. Boże, a już gorzej być nie miało... no tak, tradycyjna ja, czyli debilizm wsteczny - patrzę na co wpadłam, co z moimi rzeczami, a nie patrzę co ze mną. Siedzę w jednej z kałuż obok moich książek. Zdecydowanie udziela mi się niewyspanie i brak konkretnego śniadania.. jak można być taką gapą? Cóż, jak widać można... a może nawet być jeszcze gorzej: wpadłam w słup, a słup okazał się być wysokim, atrakcyjnym blondynem... może być trochę starszy ode mnie... wygląda na chłopaka około osiemnastki, CHOLERNIE przystojnego chłopaka około osiemnastki... utonęłam w jego błękitnych jak najpiękniejszy ocean oczach, a świat przestał istnieć (deszcz też). Byliśmy tylko my i ta chwila... Ahhh. Czekaj! Stop! Nie było żadnych `nas` , byłam ja siedząca z tyłkiem w kałuży i śliniąca się na jego widok oraz on - piękny chłopak, który zapewne powstrzymywał atak śmiechu, ale ja chyba wolę go nazwać cholernie seksownym `księciem który wyrósł z kosmosu`. Tak, to określenie zdecydowanie nadaje się dla niego. "Mój książę" nie wytrzymał i parsknął śmiechem... miał taki uroczy śmiech. Oblałam się rumieńcem zdając sobie sprawę o czym ja w ogóle myślę i samej zachciało mi się śmiać... przecież ta sytuacja rozgrywała się już dobre 10 minut, a my patrzyliśmy się na siebie bez słowa. To było przekomiczne. Już chciałam wybuchnąć śmiechem, kiedy przypomniałam sobie o książkach i notatkach... "super". Blondyn podał mi rękę, ale ja tylko spiorunowałam go wzrokiem i dałam do zrozumienia, że jestem zła za moje książki w błocie. Schyliłam się, aby je pozbierać, niestety oczywiście blondasek jako "dżentelmen" też musiał się po nie schylić, co przypłaciliśmy bólem głowy... Nawet nie zauważyłam kiedy ulewa zamieniła się w lżejszy deszcz. Trzymając się za głowę rzuciłam chłopakowi najbardziej pogardliwe spojrzenie na jakie było mnie stać i zbierałam książki dalej, chłopak stał tylko zdezorientowany, a potem cała jego pewność siebie wróciła i zaczął lustrować mnie od stóp do głów, zabawne, że jeszcze nikt nie wypowiedział nawet słowa. Jak widać, "rozumiemy się bez słów", hahah. Chwila, jestem całą mokra, a on lustruje mnie wzrokiem... jeżeli ktoś mnie tam nie widział może sobie tylko wyobrazić jak żałośnie i ... dziwnie wyglądałam i jak żenująco się czułam. Znów oblałam się rumieńcem, a gdy tylko pozbierałam moje książki, chłopak zdecydował się przemówić.
    - Jesteś piękna gdy się czerwienisz. - powiedział pięknym, wyrazistym głosem. Nigdy nie słyszałam kogoś o takim głosie, mógłby mówić o najdurniejszej, najbanalniejszej rzeczy, a i tak cały świat chciałby go słuchać... Kiedy zdałam sobie sprawę z tego co powiedział stałam się czerwona jak burak, nigdy nie byłam zbyt śmiała, a on to utrudniał. - Nie no teraz to może trochę przesadziłaś z tą czerwonością, ale te mokre ubrania dodają ci uroku, śliczna. Ej, ty chyba chodzisz do tego liceum co ja tylko, że jesteś pierwszoklasitką, nie ? 
    - Po pierwsze - zboczeniec, a po drugie - jeśli znasz odpowiedzi na pytania, to po co je zadajesz? Hm? - zabrałam się do odejścia nie chcą słyszeć już JEGO uwag na MÓJ temat.
    - Ej! - krzyknął - Nie zboczeniec tylko Luke! Luke, pamiętaj!! I wcale nie kłamałem, mówiąc że jesteś śliczna i ładnie ci z rumieńcami i w mokrych ciuchach! Gdybym miał parasol dałbym ci go.. chociaż nie.. wolałbym cię widzieć mokrą. A tak w ogóle, to dawno nie spotkałem takiej mądrej dziewczyny! To widzimy się w szkole, śliczna! - Im dalej byłam tym głośniej krzyczał a każdy przechodzień gapił się na mnie, miałam ochotę zapaść się pod ziemię...
    - Przestań wrzeszczeć bo ludzie się gapią! Jesteś zboczonym kosmitą, jak każdy facet. - zebrałam się w sobie i zaczęłam krzyczeć wszystko co tylko chciałam, przestali interesować mnie gapie, po prostu mnie wkurzył, a mnie się nie wkurza. - I odwal się ode mnie!!
    - Spokojnie, słonko, widzimy się w szkole, tak ?
    - Wsadź sobie w dupę te słonka!
    - Jesteś taka seksowna gdy się denerwujesz. I pamiętaj, jak nie jestem jak każdy facet. Jestem księciem którego spotkałaś na swej drodze. I nazywam się Luke, Lucas Robert Hemmings, ale jeśli tak bardzo chcesz mówić na mnie zboczony kosmita, to proszę bardzo, nie będę się sprzeczał, księżniczko.
    - UGH !!! Jesteś taki przystojny, a taki wkurzający!! - odkrzyknęłam zdenerwowana - Czekaj.. powiedziałam to na głos? - spytałam sama siebie.
    - Jak najbardziej księżniczko!
    - O cholera, już jestem spóźniona 20 minut - powiedziałam pod nosem a następnie krzyknęłam - Wszystko twoja wina, idioto ! Ty i te twoje teksty, jesteś gorszy od Mikeya... 
    - Gdzie jesteś spóźniona ? Impreza ? Może potrzebujesz osoby towarzyszącej ? Robicie Miss Mokrego Podkoszulka ? Swoją drogą ta plama błota na twoich spodenkach też jest pociągająca.
    - Przestań robić sobie jaja i spieprzaj !
    - Ej, nie robię sobie jaj, ale mogę cię podwieźć moim samochodem tam gdzie chcesz trafić, mam tam też jakieś suche ubrania,  w które możesz się przebrać.
    - Pff, nawet cię nie znam.
    - Mówiłem ci już, jestem Luke, a ty jesteś śliczna i się gdzieś spieszysz więc cię podwiozę.
    - Może i masz ładny głos, ale jesteś seksowniejszy jak nic nie mówisz...
    - Ej, zabolało! To jedziemy ??

__________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________

Hhahha, jestem taka zła i skończę rozdział w tym momencie. Nie wiem kiedy wrzucę kolejny (jutro, pojutrze, piątek?) ale na pewno jeszcze w tym tygodniu. Co myślicie o Lucasie ? Jak myślicie, robić sobie jaja czy nie ? I czy spotkają się w szkole ? A może Luke ma wianuszek fanek ? Hm ? Możecie tylko snuć teraz domysł ale powiem Wam że zamierzam napisać kolejny z perspektywy naszego Lukeya, ale nie wiem czy cały z jego perspektywy... W każdym razie pytania związane z ff i spoilery na tt (@worldofliarsFF)
PRZEPRASZAM TEŻ ZA BŁĘDY, ALE CHCIAŁAM DODAĆ DZIŚ, TAKŻE NIE SPRAWDZIŁAM. PROSZĘ O WYBACZENIE. KOCHAM <3

PROSZĘ  O KOMENTARZE! DAJĄ NIEZŁEGO KOPA ! :D

Much Love,
Magdalene XxX

Rozdział 1

Nie mam pojęcia jak to zrobiłam ale obudziłam się sama z siebie... ciekawe która godzina.. 
    - O MÓJ BOŻE ! Babciu ! Dlaczego mnie nie obudziłaś? Jest 7:30, za 15 minut będzie po mnie Michael! - krzyczałam poirytowana... no tak właściwie to troszkę moja wina bo zapomniałam nastawić budzik, ale nieważne. - Babciu ! Zrobiłaś chociaż śniadanie ? - nie otrzymałam odpowiedzi.
Cholera, najpierw zaspałam a teraz babcia nie odpowiada.. co jest? Czuję się jak w jakimś beznadziejnym horrorze gdzie wszyscy zniknęli ze świata i jestem sama... idiotyzm. Mam jakieś problemy psychiczne przez nocki z horrorami u Mikeya... 
   - BABCIUUU ! - krzyczałam szukając jej, w odpowiedzi usłyszałam głośne chrapanie.. no tak, mogłam się tego spodziewać, śpi w najlepsze. Okej, niech sobie śpi, sama spróbuję się wygrzebać... eh. Przez to zamieszanie straciłam 4 minuty mojego cennego czasu.
Dobrze, że ciuchy przygotowałam sobie już wczoraj, bo musiałabym przeznaczyć na wybieranie ich przynajmniej pół godziny.
Poszłam ogarnąć się do łazienki, wzięłam najszybszy prysznic w życiu i ubrałam się z prędkością światła. Ok, teraz czas na pierwszy makijaż w moim życiu! Zaczęłam malować rzęsy, kiedy nagle wsadziłam sobie szczoteczkę od eyelinera do oka ze strachu. Dlaczego? Gdyż nagle ktoś złapał mnie za nogi i krzyknął przeraźliwym głosem, to serio jakiś beznadziejny horror.. i to nawet nie z tych gdzie nic nie jest straszne, a śmieszne tylko z tych kompletnie porąbanych. Zaczęłam piszczeć, drzeć się (oczywiście babci to nie obudziło), błagać o pomoc i o litość, krzyczeć że zrobię wszystko tylko niech mnie nie krzywdzi, kiedy nagle napastnik zasłonił moje usta i oczy do których momentalnie napłynęły łzy, uniemożliwiając mi wzywanie pomocy.
Jesteś silna, jesteś silna. - powtarzałam to w myślach bez przerwy, aby zachować resztki godności i jeśli mam zginąć, zginę z honorem. Gdy opanowałam łzy zdałam sobie sprawę że osoba, która mnie napadła nie wykonuje żadnych ruchów tylko trzyma jedną rękę na moich ustach, a drugą powstrzymuje wybuch śmiechu. Otworzyłam oczy i zobaczyłam w lustrze... Michaela. Tak, skręcającego się ze śmiechu Michaela...
     - Kurwa, Mikey !! Co ty do cholery odwalasz? - krzyknęłam wkurzona.
    - Sorki, Mel, nie mogłem się powstrzymać, była taka dobra okazja. Nigdy się nie malowałaś, a teraz mogłem pierwszy raz zobaczyć cię w łazience w innej odsłonie. Chociaż może jeszcze nie raz zobaczę cię w łazience, skoro obiecałaś, że jeśli cię nie skrzywdzę, zrobisz dla mnie wszystko. - powiedział zalotnie nadal mając na twarzy ten wkurzający uśmiech i błysk w oku który dodawał czerwonowłosemu uroku podrywacza... wkurzający, kochany zboczeniec!
    - No bo może zaczęłam się malować od dziś, hm? Ej, czekaj.. jak to w innej odsłonie.. pierwszy raz widzisz mnie w łazience... chyba ,że..
    - Chyba, że ty o tym nie wiesz? Tak, nie wiesz, ale twój brat wie, że nigdy nie zamykasz łazienki na klucz. - ten idiotyczny uśmiech dalej nie schodził z jego rozbawionej buźki.
    - Ugh! Ty się nigdy nie zmienisz, ale i tak cię kocham braciszku. Pomijając fakt, że nie pierwszy raz przez ciebie umarłam.. no i, że czułam że wydarzy się dziś coś wyjątkowego, a zamiast tego zostałam zaatakowana przez brata psychopatę, niewyżytego seksualnie kurwa pedofila!!!
    - Nie zapominaj o tym że za 3 minuty rozpoczęcie roku, a ty mogłabyś robić za potwora z Loch Ness i mogę śmiało zgadywać, że zaspałaś i nawet nic nie zjadłaś, trudno, najwyżej się spóźnimy.
    - Nie ma opcji żebyśmy się spóźnili! Ogarnę swoją twarz w samochodzie, a teraz lećmy do tego twojego gruchota.
    - Ej, nie zapominaj, że ten gruchot wozi cię wszędzie gdzie chcesz!
    - Tak, tak.. chodź już bo przez ciebie się spóźnimy.
    - Przeze mnie? Mel, jesteś niemożliwa...

~*~

No to po rozpoczęciu roku, klasa jest w miarę spoko, bardzo polubiłam się z jakąś Victorią Smith, przemiła osoba, wrażliwa, tak jak ja... chociaż ja próbuję udawać silną, w każdym razie jest bardzo koleżeńska. No i jest popularna, myślę, że świetnie się razem dogadamy! Teraz muszę lecieć do domu, przebrać się i iść do pracy.. tak.. w tym tygodniu wzięłam wyjątkowo jeszcze zmianę w poniedziałek, bo w sumie i tak nie mam co robić po rozpoczęciu roku. Kurde, jakieś czarne chmury się zbierają, lepiej wezmę parasol, może być porządna ulewa...
Wpadłam do domu, szybko założyłam koszulkę z logo Nirvany.. tak w ogóle to chyba koszulka Clifforda.. nieważne. Wskoczyłam w jakieś przetarte dżinsy i założyłam pierwsze lepsze trampki (te na pewno są moje). Wychodząc wzięłam kilka książek, bo już jutro mieliśmy mieć kilka testów "sprawdzających wiedzę po gimnazjum" które niby nie liczą się do średniej, a jak przyjdzie co do czego to są brane pod uwagę bardziej niż inne oceny - idiotyzm. Zapomniałabym, że nic nie zjadłam, wszystko przez to zabieganie. Wzięłam bułkę z chlebaka i wyszłam. Zdecydowanie mam dziś głowę w chmurach, a poza sytuacją z Michaelem i poznaniem Victorii nie pojawiło się nic specjalnego, czyli nic takiego jak przeczuwałam pisząc pamiętnik, szkoda. Cóż, przeczucia czasem nas zawodzą... Chociaż lepiej by było gdyby zawodziły nas te złe przeczucia. Idę już tak jakieś 5 minut w zamyśleniu.. zaczęło padać.. no tak.. przeczucia nas zawodzą, szkoda że nie te złe, jak na przykład deszcz... zwłaszcza kiedy zapomina się parasola. No to spacer w deszczu...

__________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________

Oki, jest 1 rozdział, myślę że jest chociaż trochę ciekawszy niż Prolog. Zachęcam do pisania w komentarzu czy jest bardzo źle. I walnę spoilera, że Lucas pojawi się w następnym... możecie się tylko domyślać czy w drodze do pracy, w pracy czy w szkole. ;) Nie martwcie się o książki Melody, deszcz im nie zaszkodzi, ale jest ktoś/coś innego co może im zaszkodzić bardziej niż ulewa. haha. Zapraszam do komentowania, a twitterowiczów również do zapisywania się do "Informowanych" 
W razie pytań - tt : @worldofliarsFF
I przepraszam też za błędy, ale piszę na małym laptopiku który co chwilę zmula, btw - mam nadzieję że się podoba. ;) A , jeszcze jedna rzecz odnośnie rozdziału, myślałam że Prolog jest długi, ale chyba się pomyliłam bo teraz nie wydaje się być długi, także chyba ten rozdział za długi też nie jest. ;d W każdym razie - komentujcie ! :)
Następny będzie dłuższy bo w końcu #LukegonnabefirsttimeinwolFF
Much Love,
Magdalene XxX

Prolog

Pamiętnik Melody, 30 czerwca 2014
Drogi Pamiętniku... czy tak się to zaczyna ? Nie mam pojęcia, ostatni raz pisałam pamiętnik gdy byłam dziesięcioletnim dzieckiem... i miałam beztroskie życie... postanowiłam że znowu zacznę pisać pamiętnik, chociaż raz w tygodniu.. chyba teraz powinnam napisać co tam u mnie i czemu właściwie tak sobie postanowiłam... cóż, od kilku dni mam wakacje, jeeej... tak, wiem, mało entuzjastycznie, ale co to za wakacje jeśli musisz chodzić do pracy.. czemu muszę, a nie chcę? Odpowiedź jest prosta, mieszkam z babcią, tata zmarł w wypadku gdy miałam kilka miesięcy, mama.. ona.. chciała być silna, ale fakt że byłam mała i miała mnie na głowie też nie był korzystny.. powiesiła się.. z tęsknoty.. naprawdę bardzo kochała ojca, ale czemu nie pomyślała że JA mogę jej potrzebować.. że będzie mi trudno, że przyszło mi dorastać bez osób które dały mi życie..czemu? Zajęła się mną babcia, początkowo mieszkała ze mną w Los Angeles, ale gdy tylko skończyłam 3 lata wyjechałyśmy do domu babci, do Sydney-rodzinnego miasta taty, gdyż zmarł dziadek. Babcia była bardzo smutna, ale ja wspieram ją z całych sił, cały czas. Myślę, że radzimy sobie nieźle, wspomaga nas też chrześniaczka mojego taty - Lola Grace. Uwielbiam ją za jej dobre rady i pomocne serce.. w KAŻDEJ sytuacji, zawsze znajdzie czas żeby ze mną porozmawiać, doradzić, wie, że tego potrzebuję, bo babcia jest już w podeszłym wieku i nie idzie porozmawiać z nią o wszystkim, dlatego właśnie kocham Lolę. 
Wracając do wakacji - pracę zaczynam jutro, będę pracowała w barze i od czasu do czasu rozwoziła zamówienia do domów. Nie jest to zbyt męcząca praca, a w sumie nawet lubię obsługiwać klientów, więc jest okej. Mam wolne soboty i niedziele w lipcu, a od sierpnia pracuję tylko w weekendy, także fajnie. Lola tam pracuje, to ona załatwiła dla mnie tą pracę, nie będę więc osamotniona. 
Mam też nadzieję, że mimo pracy wykorzystam te wakacje ma maksa!!
Chcę spędzić jak najwięcej czasu z Michaelem, jest dla mnie bratem, którego nigdy nie miałam, zna mnie lepiej niż ktokolwiek inny, w sumie poznałam go już w piaskownicy, kilka miesięcy po wyprowadzce z LA i jest moim pierwszym prawdziwym przyjacielem. Ponadto chcę też spędzić ten czas z moją przyjaciółką, Leną, którą poznałam w pierwszej klasy szkoły podstawowej. Ona okazała się być moją bratnią duszą, lubi się ze mną wygłupiać, jest kochana. No i oczywiście chcę też spędzić wakacje z Calumem, moim przyjacielem, który jest najdziwniejszą (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) i najzabawniejszą osobą jaką znam, przy okazji jest "bratem" Leny. Wracając do wakacji - w przerwie między plażą, pracą, znajomymi i zakupami, mam nadzieję że znajdę czas na muzykę, moją największą miłość tuż po Dingo (no i oczywiście tuż po babci), moim psie który jest ze mną od szczeniaka, a urodził się w dniu mojego przyjazdu do Sydney. Wracając do muzyki, jestem uzdolniona podobno po mamie, która była śpiewaczką operową... mnie wcale nie interesuje zawód śpiewaczki operowej... wolę raczej.. inny typ muzyki. Mój "talent" i miłość do muzyki zawdzięczam również babci, która nauczyła mnie grać na fortepianie. Potem sama przerzuciłam się na gitary.. wszelkiego rodzaju gitary. Tą pasję każdego dnia pomagają mi również rozwijać moi przyjaciele, którzy sami mają bzika na punkcie muzyki! Ale też za to ich kocham.. 
Swoją drogą, już nie mogę doczekać się liceum! Tak, wiem, jestem dziwna, najpierw narzekam, że nie odpocznę od szkoły a potem chcę już iść do szkoły.. wszystko wina Caluma, zaraził mnie swoją dziwnością, albo jak to mówi "wyjątkowością". W każdym razie cieszę się że wszyscy idziemy do jednego liceum, w sumie to moja zasługa, bo oni wcale nie chcieli wybierać się na ten profil, ale ja po prostu boję się że jeśli pójdziemy na jakiś artystyczny, nie będziemy mieli przyszłości. Niechętnie, ale ze względu na bycie razem, zgodzili się. Tak się cieszę! Prawda jest taka że nigdy nie zwracałam uwagi na to co mówią inni, ale teraz chcę trochę wydorośleć.. nie chcę już żeby ludzie śmiali się z nas, bo jesteśmy dziwni.. cóż.. całe życie łudziłam się że śmieją się z nami, a nie z nas. Szkoda, że się myliłam. Ze względu na to że to między innymi dzięki Michaelowi jestem silna po stracie rodziców i jestem sobą, postanowiłam, że teraz ja mu pomogę, pomogę mu stać się popularnym. W końcu - kto nie chce popularności? Ja chcę, dlatego postawiłam na diametralną zmianę - wydorośleję, skończę z głupimi żartami, zacznę ubierać się modniej (zawsze najważniejsza była dla mnie wygoda i pokazanie mojej wyjątkowości, teraz aby być popularną, muszę być zdecydowanie bardziej stylowa) i zacznę się malować. NIGDY tego nie robiłam.. ale serio, czuję całą sobą, że od tego roku szkolnego moje życie nabierze tempa, zmieni się na LEPSZE, a przede wszystkim nie będę niewidzialna! Każdy pozna i zapamięta Melody, Melody Grey.
                                Melody xx


__________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________


Okay, prolog jest ! Wyszedł długi (znaczy się tak mi się wydaje) ale chciałam jak najbardziej przybliżyć Wam historię Melody i myślę że ten prolog jest dość ważny. :) PROSZĘ O KOMENTARZE, to wiele znaczy. 
Much Love,
Magdalene XxX


Wszystkie pytania możecie zadawać na tt tego ff:
World of Liars FF @worldofliarsFF