wtorek, 24 lutego 2015

Rozdział 7


Melody's POV
Zaczął składać na mojej szyi mokre pocałunki. Był coraz bliżej ust. Chciałam się sprzeciwić, ale nie mogłam. Właściwie nigdy nie czułam czegoś takiego, sprawiał, że jednocześnie go nienawidziłam i pragnęłam.
Nagle usłyszałam kroki. Jakby ktoś wchodził po schodach, Luke nie zwracał na to uwagi. Klamka się poruszyła, a do pokoju weszła... kompletnie nieznana mi osoba. Luke nagle oderwał się ode mnie. Nastała krępująca cisza. Chłopak patrzył prosto w oczy dziewczyny, która znalazła się w pokoju. Tylko ja byłam cała czerwona i zestresowana zaistniałą sytuacją. Dziewczyna wyglądała jakby chciała zabić chłopaka wzrokiem, z kolei nic a nic nie szło wyczytać z reakcji Luke'a. Nagle chłopak wstał i zbliżył się do dziewczyny.
   - Co masz na swoją obronę? - wyszeptała przez zęby. Wyglądała jakby zaraz miała go opluć jadem.
   - Charlotte, ja... - zaczął chłopak i podrapał się po głowie.
   - To ona jest tą piękną, mądrą i słodką dziewczyną w której jesteś beznadziejnie zakochany? - wykrzyczała wskazując na mnie palcem, ale mi wydawało się że jej palec przerodził się w pistolet, który zaraz miał mnie zabić.
   - Wiesz, że to było o tobie. - powiedział chłopak i zaśmiał się panicznie.
   - Eeee... czy... dowiem się o co chodzi? -zdecydowałam się odezwać, żeby wiedzieć chociaż za co mam umrzeć.
   - NIE! - wykrzyczała Charlotte.
   - Uspokój się Charli! Nie widzisz, że narażasz ją na szok? - powiedział Hemmings za co odwdzięczyłam mu się niemym 'dziękuję'.
   - Ohoho, teraz to stajesz po JEJ stronie? Jasmine* mówiła mi, że przelatujesz każdego dnia inną, ale myślałam, że wybierasz chociaż jakieś popularne laski z mojego klubu.
   - Ona jest w klubie. - powiedział próbując (chyba) mnie bronić.
   - Ah, no tak, to ta słodzinka o której mówiła Vicky?
   - Nie wiem co "Vicky" ci mówiła, ale tak, ona jest w twoim klubie.
   - Chodzi o klub twoich miłośniczek, Hemmings? I kim w ogóle jest ta dziewczyna? - powiedziałam powstrzymując łzy. Za dużo wrażeń na dziś.
   - Tak, Melody. A ta dziewczyna... to moja dziewczyna...
   - Jeszcze trochę i była dziewczyna, słońce. - powiedziała Charlotte i wyszła.
   - Melody... chyba na ciebie już też pora. Mogę cię odwieźć jeśli chcesz.
   - Nie, dzięki Luke, łaski bez. Pozwolisz, że ciuchy oddam ci jutro. - powiedziałam i wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. Założyłam moje trampki i wyszłam. Zamówiłam taksówkę.
Jak on mógł mnie podrywać mając dziewczynę? Nie wspominając o tym, że to najpopularniejsza dziewczyna w szkole. Nagle moja taksówka podjechała, mogłam na chwilę oderwać się od moich dziwnych myśli o wydarzeniach dzisiejszego dnia.




~*~



Luke's POV
Weekend minął zadziwiająco szybko. Cholera, zawsze mija szybko, ale teraz do już przesadził. A może to i dobrze. Nie miałem przynajmniej za dużo czasu na myślenie o Melody. Pierwszą mam chemię. Och, jak miło się składa, że mam tą lekcję z Grey. Musze jej wszystko wyjaśnić. Zmierzałem w stronę sali. Nigdzie jednak nie zastałem dziewczyny. Stanąłem więc pod ścianą i czekałem na jej przyjście. Chciałem posłuchać muzyki, jednak nieoczekiwanie usłyszałem, że dziewczyny wokół mnie rozmawiają o czymś 'interesującym'. "Tak, chodzi tu do szkoły, ale idiotka. Hahahaha, zasnąć w stawie, na imprezie! A potem jeszcze stracić po pijaku dziewictwo z kapitanem naszego liceum! Hahaha!" Po usłyszeniu tych słów wiedziałem już, że mówią o Melody. Spiorunowałem je wzrokiem, wyglądały żałośnie. Widocznie żadna z nich mnie nie zauważyła. Jedna z nich, najwidoczniej najodważniejsza, podeszła do mnie i zaczęła wypytywać o Grey. Nie odpowiadałem. Nagle jednak mnie oświeciło.
   - Skąd wy w ogóle o tym wiecie i niby dlaczego jesteście pewne że to prawda?! - krzyknąłem, ale dziewczyny stały zamurowane i nie odzywały się. Pierwszy raz widzą wkurzonego kapitana, hm?
   - Och, Lucas, Lucas, Lucas... - usłyszałem znajomy głos za plecami. - Nigdy się nie nauczysz... nie powinieneś krzyczeć na te biedne dziewczyny...
   - Charlotte... ty tu czego?
   - Co tak ostro misiu?
   - Skąd one wiedzą co stało się Melody?!
   - Dlaczego myślisz, że mogę to wiedzieć? I czemu ci tak na niej zależy? - wpatrywała się w nas coraz większa grupka ludzi.
   - Bo mi na niej zależy, okej?! - wykrzyczałem i usłyszałem gromki śmiech zebranego tłumu. Idioci mają tak nudne życie, że muszą przyglądać się naszej wymianie zdań?
   - Lucas, nie rozśmieszaj mnie... przeleciałeś ją, czego jeszcze od niej chcesz? Przecież masz tu jeszcze tyle dziewczyn... Ostrzegałam cię, że jeszcze trochę i z tobą zerwę słonko.
   - Nie zerwiesz ze mną... czerpiesz z tego zbyt dużo korzyści... ale wiesz co? - powiedziałem a dziewczyna zrobiła pytającą minę. - Ja zrywam z tobą.
   - Nie zrobisz tego. Zabronię ci pieprzyć dziewczyny z klubu i zostaną ci same niedorobione laski.
   - Po chuja mi te tapeciary z twojego klubu?!
   - Melody też w nim jest.
   - Ale ona nie gra na waszych zasadach. Zrywam z tobą, czy twój móżdżek to pojmuje?! - powiedziałem wkurzony, co ja gadam, byłem wkurwiony. Po co ja z nią w ogóle byłem?
   - Okej, jeszcze będziesz mnie błagał, żebym wróciła... a tymczasem radziłabym się dowiedzieć co dzieje się w tym momencie ze słodką Melody. - powiedziała i odeszła. Nagle podszedł do mnie ten przyjaciel Mel, Calum i jeszcze jakiś czerwonowłosy koleś.
   - Cześć. - rzuciłem.
   - Gdzie jest Melody?! Co jej zrobiłeś pajacu?! - zaczął krzyczeć czerwonowłosy, a Calum próbował go trochę uspokoić.
   - Skąd mam wiedzieć! O co wam chodzi... przecież dopiero co ją broniłem przed całą szkołą!
   - Broniłeś? - zapytał Calum i zaśmiał się. - Właśnie sprawiłeś jej jeszcze większe kłopoty. Gadaj teraz gdzie ona jest!
   - Nie mam pojęcia! - krzyknąłem. - Był już dzwonek... może w klasie?
   - Ta, w klasie, dupa. Ty jesteś taki ułomny czy udajesz? Michael, chodź idziemy jej szukać. A ty, blondas, lepiej zrób to samo. - powiedział Cal i ruszył w stronę korytarza, jednak Michael stał i dalej piorunował mnie wzrokiem.
   - No co? - powiedziałem.
   - No co?! NO CO?! Tyle masz mi do powiedzenia?! Kurwa, psycholu! Najpierw ją wyciągasz na jakąś imprezę, potem próbujesz ją utopić i zgwałcić?! Nie wybaczę ci, rozumiesz?! - krzyczał Michael i nagle rzucił się na mnie, ale Calum zatrzymał go tuż przed moją twarzą.
   - Nic jej nie zrobiłem.
   - Nic? Nic? Nie pogrążaj się. Cała szkoła dostała smsy z Grey w stawie i z tobą w łóżku. Myślisz, że niby czemu ona teraz się gdzieś ukrywa i dostajemy białej gorączki? Poza tym nie codziennie dowiadujesz się, że twoja najlepsza przyjaciółka straciła dziewictwo z jakimś idiotą. - wykrzyczał Michael.
   - Do niczego nie doszło... i to nie ja wrzuciłem ją do stawu... ja ją uratowałem...
   - Dobra, koniec, kłótnią nic jej nie pomożemy. Lepiej chodźmy jej szukać. - powiedział Cal, starając się być jedynym mądrym w całej sytuacji.
   - Okej... - powiedziałem i ruszyliśmy wzdłuż holu.
Szukaliśmy jej około 15 minut zanim znaleźliśmy ją płaczącą w kanciapie w piwnicy.
   - O mamo... Melody... - powiedział Michael i pobiegł w stronę Mel.
   - Co wy tu robicie? - zapytała dziewczyna.
   - Wiesz... Hemmings nie był planowany, po prostu nie udało mi się go zabić. - powiedział Michael, a wszyscy poza mną zaczęli się śmiać. Czy tylko ja mam tu normalne poczucie humoru?
   - Rozumiem. - powiedziała Melody gdy przestała się już śmiać.
   - Melody.... - zacząłem.
   - Tak, Luke?
   - Przepraszam cię za to wszystko.
   - Właściwie nie szkodzi...
   - Co ty pieprzysz Mel?! Najpierw cię przeruchał, a teraz mówisz że to że całą szkoła o tym wie to nic?! - Och, pan przemądrzały się odezwał.
   - Spokojnie, Clifford, nic takiego nie miało miejsca... On uratował mnie, ktoś mnie zaatakował i wrzucił do stawu. Potem on się mną zajął...
   - Taaaak, "zajął się". - powiedział w dziwny sposób Calum.
   - Ty się nie udzielaj, Hood. Dalej jestem na ciebie tak troszkę zła. - powiedziała stanowczo Melody.
   - Odwieźć cię do domu? - zaproponowałem.
   - Chyba się obędzie Luke, już i tak dużo przez ciebie wycierpiała. Pojedziesz ze mną, Grey? - powiedział Mike a dziewczyna mu przytaknęła.
Wyszli z pomieszczenia i zostawili mnie i Hooda samych.




~.~

Michael's POV
Odwiozłem Melody do mojego domu, żeby babcia nie widziała jej w takim stanie. Ja mieszkam sam więc nikomu to nie przeszkadza.
   - Przepraszam cię za kłopot Michael...
   - Nic się nie stało Melody, wiesz, że zawsze jestem do twoich usług. Zamawiamy pizzę? - zapytałem a dziewczyna przytaknęła. - Wkurwił mnie ten Hemmings, wiesz? Serio myślałem, że cię zgwałcił.
   - Spokojnie, Michael, wiem że mnie kochasz i się troszczysz, ale nie musisz aż tak reagować.
   - A niby jak mam reagować, Grey? Zależy mi na tobie.
   - Mi też na tobie zależy. - powiedziała dziewczyna. Szkoda, że jeszcze nie rozumie, że mi zależy na niej bardziej niż tylko jako przyjaciółce. Kiedyś otworzę jej oczy, ale to wszystko małymi kroczkami.
Jedliśmy pizzę, rozmawialiśmy i śmialiśmy się ze wszystkiego. Graliśmy w gry na konsoli. Zrobiła się 22.
   - Mikey, ja już będę szła. Dzięki za wszystko. - powiedziała dziewczyna i przytuliła się do mnie.
   - Nie masz za co. - powiedziałem i pocałowałem ją w czoło.
   - Jesteś kochany, zawsze to ty wyciągasz mnie z kłopotów. - powiedziała i uśmiechnęła się najsłodziej jak tylko mogła.
   - Przestań bo się zarumienię. To może ja cię odwiozę? - zaproponowałem.
   - Już i tak za dużo dla mnie dziś zrobiłeś. - powiedziała.
   - Ale to będzie dla mnie sama przyjemność, panno Grey.
   - No dobra, ale nie wiem teraz jak mam ci się odwdzięczyć. Jesteś dla mnie za dobry.
   - Nie musisz Mel, nie musisz. - powiedziałem. Może zrozumie wreszcie, że wystarczy mi, że jest a to ja musiałbym odwdzięczać się całe życie za każdy jej uśmiech i spojrzenie.
Odwiozłem dziewczynę i pożegnałem się z nią. Teraz czas wrócić do mojej szarej codzienności.


______________________________________________________________________________________________________________________________________
Ja wiem, mega nudny ten rozdział wyszedł i jeszcze tak długo na niego czekaliście. :< Przepraszam... jakoś nie miałam kiedy się zabrać, ale obiecuję, że następny będzie ciekawszy i postaram się go dodać jeszcze w tym tygodniu! : >


W dalszym ciągu proszę WSZYSTKICH którzy czytają o komentarze. Chciałabym wiedzieć, że mam dla kogo pisać.


Przepraszam jeszcze raz i życzę wszystkim miłego tygodnia ; ]



czwartek, 12 lutego 2015

Rozdział 6

Melody's POV
Trochę się przespałam i wstałam, aby przygotować się na imprezę. Która to już godzina? Ok, dopiero 17, mam jeszcze trochę czasu. Właściwie nie wiem jak mam ubrać się na tą imprezę... to ma być coś eleganckiego czy raczej wygodnego? Zadzwonię do Victorii, dała mi dziś swój numer na kartce z napisem 'szczegóły imprezy', ale się nie odzywała, chyba bała się, że z niej też zaczną się śmiać. Wzięłam mój telefon z komody i wpisałam starannie numer zapisują go pod hasłem "Victoria". Dzwonię, jest sygnał. Nikt nie odbiera... Zadzwonię jeszcze raz...
   - Halo? - nareszcie w słuchawce odpowiedział mi głos, mogę powiedzieć, że znajomy, ale należał do chłopaka.
   - Victoria? - idiotko, przecież to chłopak, puknęłam się w głowę, ale to pytanie samo ze mnie wyleciało, osoba po drugiej stronie jest posiadaczem naprawdę pięknego głosu, który sprawił, że przestałam racjonalnie myśleć. Chłopak się zaśmiał. Chwila, jedyną osobą jakiej przyznałam kiedykolwiek, że ma piękny głos był Luke. Lucas Robert Hemmings. - LUKE?!
   - Brawo księżniczko. - ponownie się zaśmiał.
   - Skąd miałam wiedzieć że to ty? - powiedziałam ponownie już wkurzona przez niego.
   - Może dlatego, że dzwonisz na mój numer?
   - Może byś się zamknął? Dała mi go Victoria. Napisała obok niego 'szczegóły imprezy'.
   - Och, a więc przychodzisz, myślałem że po tym co się wydarzyło w szkole cię nie będzie. Myślałem też, że chcesz mi podziękować za uratowanie przed tamtym ciemnowłosym zboczeńcem.
   - To może przestań myśleć, ok?! Poza tym, ten "zboczeniec" nazywa się Calum i to mój najlepszy przyjaciel.
   - Dobra, dobra, spokojnie, nie wyglądał mi na przyjaciela gdy cię szarpał, ale jeśli cię wkurzam to wiedz, że w telefonie jest taka opcja jak rozłącz. - nastała chwila ciszy, wzięłam głęboki oddech zanim zdecydowałam się coś powiedzieć.
   - Więc zdradzisz mi szczegóły imprezy czy nie? - powiedziałam tym razem na spokojnie.
   - To zależy...
   - Kurwa Luke! Znowu mnie drażnisz. Zależy od czego?
   - Nie, nic, przepraszam, po prostu przeciągam tą rozmowę, bo masz piękny głos. A i radziłbym ci sprawdzić czy nie masz podsłuchu ze strony swojego super klubu moich wielbicielek.
   - Wiesz coś?
   - Ale o czym?
   - O tym esemesie, który dostała cała szkoła... wiesz coś o tym? To ty? A może Calum?
   - Nie mam pojęcia kto go wysłał, ale jestem pewny, że to nie ja. Co do tego Caluma... - nie dałam mu dokończyć, wiedziałam, to Calum!
   - Czemu on? Jest aż tak zły, że idę do ciebie na imprezę i chcę być popularna? - właściwie nie wiem czemu mówiłam to akurat jemu. To przez emocje, no i brak normalniej rozmowy przez cały dzień.
   - Wyluzuj, zanim pójdziesz go zabić, daj mi dokończyć. To nie Calum. Był ze mną kiedy przyszły te esemesy. Też go dostał. Powiedział wtedy pod nosem coś w stylu 'o cholera, muszę ją znaleźć zanim się załamie' i pobiegł cię szukać.
   - Naprawdę? Ojeju.
   - A ty zwątpiłaś w jego niewinność. Ale z ciebie super przyjaciółka.
   - Przestań, już dotarło za pierwszym razem, kiedy powiedziałeś, że nie umiem zrozumieć że to zawsze moja wina. Wiem, jestem idiotką. - powiedziałam ciszej ostatnie zdanie, aby nie dać mu satysfakcji. Uspokoił mnie fakt, że to nie Cal. Mam teraz niemałe wyrzuty sumienia, że w niego zwątpiłam, a Luke tego wcale nie ułatwia.
   - Dobra, wracając do imprezy... mam basen, więc pod ciuchy załóż kostium, chyba, że nie chcesz, aczkolwiek chętnie cię zobaczę w samym kostiumie kąpielowym. Ubierz się wygodnie, to tylko imprezka, a nie bankiet. Nie musisz nic ze sobą brać, chyba że gumki. - zaczął się śmiać jakby powiedział żart stulecia. Gdy tylko się uspokoił, kontynuował swoją inteligentną wypowiedź. Faceci... - A wiesz księżniczko, że będzie tam też alkohol? Jeśli nie chcesz nie pij, wiem, że pewnie nigdy nie miałaś z nim do czynienia. Tylko nie daj się nikomu omamić, ani wstrzykiwać sobie nic. Może się źle skończyć. Na przykład... - chciał wymieniać jakieś głupoty, zapewne typu 'ciąża', ale nie dałam mu dojść do słowa.
   - Okay, okay,  zrozumiałam, przyzwoitko, nie musisz mi  dawać tak szczegółowych porad. Dziwię się, że nie masz mnie za osobę, która nie wie nawet czym jest seks i jeszcze tego mi nie wyjaśniłeś.
   - Och, spokojnie księżniczko, mam cię za taką osobę. - co on do mnie mówi przepraszam bardzo? - Ale tego czym jest seks mogę cię nauczyć w praktyce, przez telefon się nie da słonko.
   - Serio czerpiesz taką przyjemność z wkurwiania mnie?!
   - Tak, ale wracając do imprezy...
   - Chyba wiem już wszystko. Cze- -chłopak mi przerwał.
   - A adres? - znowu wyszłam na kretynkę.
   - No, dawaj.
   - Nie tak ostro, kochanie. Yanko Road. Naprzeciwko Lane Cove.
   - Okey. Tam mieszkasz?
   - To jeden z moich kilku domów, a co?
   - Nie było pytania. - powiedziałam zdegustowana, mnie nie stać nawet na porządny telefon. - To do zobaczenia, Hemmings.
   - Do zobaczenia, Grey.
Rozłączył się. Gdybym wiedziała, że to jego numer, przygotowałabym się psychicznie. Dobra, mam okazję skorzystać z prywatnego basenu Hemmingsa, ale szczerze boję się paradować w samym kostiumie po jego posesji. Okej, Mel, będzie tam dużo ludzi i wianuszek jego fanek, nie będzie miał czasu nawet zaszczycić cię spojrzeniem.
Skrzętnie wybrałam odpowiednie ciuchy. Krótkie dżinsowe spodenki, białą bokserkę i dżinsową kurtkę, gdyby zrobiło się chłodno. Weszłam do łazienki, umyłam włosy, wysuszyłam, zrobiła się 18:30. O 19 impreza, chyba muszę przyśpieszyć. Ubrałam mój dwuczęściowy kostium kąpielowy i założyłam na niego wcześniej przygotowany zestaw ciuchów. Zrobiłam starannie makijaż i upięłam włosy. Nagle usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a... 'Więc jednak idziesz na imprezę, księżniczko.' To Luke? Nie... to nie jego numer. To numer z którego wcześniej cała szkoła dostała tego nieszczęsnego SMSa. Ktokolwiek to napisał, musi wiedzieć co teraz robię... Nie będę się tym przejmowała, to pewnie tylko przypadek. Ale tylko Hemmings nazywa mnie księżniczką... czy to możliwe, że to on?! No jasne - podsłuch. Tym razem jestem pewna tego o czym myślę, ostrzegał mnie przed tym, musiał o tym wiedzieć.
Wróciłam do przygotowań do imprezy. Zostało mi już tylko wybrać buty. Chyba wezmę trampki - tradycyjnie. Zeszłam na dół i powiedziałam babci, że idę na imprezę i PRAWDOPODOBNIE nie wrócę przed czwartą.




Luke's POV
Wybiła 19, są już wszyscy, ale nadal nie ma tej na którą czekam, Melody. Spojrzałem na zegarek. Grey, gdzie jesteś? Nie mogłem skupić się na tym co mówią dziewczyny, które mnie otaczały, a których imion i tak nie znałem. Nagle odpędził je Ashton, nalegał, że chce pogadać. Nie zaprosiłem tu kuzynki Mel, bo Ash powiedział, że chce dzisiaj 'zaopiekować się' inną dziewczyną.
   - Co jest? - zapytałem.
   - Może ty mi powiesz? Wyglądasz jakbyś się zakochał, jesteś jakiś nieobecny. Stary, martwię się.
   - Niepotrzebnie, a poza tym, wiesz, że ja się nigdy nie zakocham. Wszystkie są takie same, wskoczą ci do łóżka, bo jesteś miły... chociaż jak nie jesteś to też. Nieważne. Coś jeszcze?
   - Tak, wszystkie to dziwki, w sumie Lola jest inna, ale nie chce jeszcze wejść ze mną do łóżka, a to też niedobrze. Dlatego jej tu dziś nie ma.
   - Dobra, przejdź do rzeczy.
   - Myślę, że mała, słodka, niewinna Melody Grey namieszała ci w głowie, gościu.
   - Cooooo? Nieeee.
   - Przeciągasz głoski Luke, wiem, że kłamiesz, nie oszukasz mnie.
   - Mówiłem ci. Stworzyłem przecież z tobą listę dziewczyn, które chcę przelecieć. Ona jest po prostu kolejną. A wiesz, że są na niej prawie wszystkie jakie znam, więc to żadna różnica.
   - Okey, mów co chcesz, ale ja wiem swoje. Idę o zakład, że jej nie przelecisz, a ponadto się w niej zakochasz.
   - Nie-e. Przelecę ją jeszcze dziś i to ona będzie we mnie beznadziejnie zakochana.
   - No tak, nie miałem racji, ty już jesteś w niej zakochany. I to beznadziejnie. Sam wiesz, że jest inna niż te wszystkie. Dlatego ci się podoba, nie?
   - Nie... to nie to, Ash. Ona jest... ugh, nawet nie wiem jak to nazwać... niesamowita, piękna, nieśmiała, udaje twardą, ale jest słodziutka. Jest mądra, trochę zarozumiała, ale masz rację. Jestem w niej zakochany, beznadziejnie zakochany. - w trakcie mojej przemowy podeszła do nas Charlotte-przewodnicząca mojego fan clubu i jednocześnie moja dziewczyna.
   - Hej, mam nadzieję, że mówicie o mnie. - powiedziała i pocałowała mnie w policzek.
   - To ja spadam stary, powodzenia z tą idiotką. Dam ci znać gdyby przyszła osoba godna twojej uwagi. - powiedział machając. Nie mogłem powstrzymać śmiechu widząc wściekłą Charlotte, Mel jest zdecydowanie słodsza gdy jest wkurzona. Robi wtedy tą swoją minę obrażonego króliczka. Albo opętanego. Jak zwał tak zwał.
Pogadałem chwilę z Charlotte, prawie jej nie słuchałem, oglądałem się Melody, ale jej nie widziałem. Gdy udało mi się spławić moją dziewczynę, nagle przypomniałem sobie, że przecież mam numer Mel. Wybrałem numer... poczta głosowa... jeszcze raz... i nic... jeszcze raz. A jak coś jej się stało? Przecież dostawała dziwne pogróżki... Nagle odezwał się zapłakany głos w słuchawce.
   - H-h-halo? - powiedziała szlochając.
   - Gdzie jesteś? Coś się stało?
   - Od kiedy... ci... na mnie... zależy?! - powiedziała próbując się uspokoić.
   - Od zawsze, Melody, teraz mów, gdzie jesteś... przyjadę po ciebie.
   - Byłam u ciebie, ale wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać, a że przyjechałam taksówką, nie miałam jak wrócić... jestem w jakimś lesie. Niedaleko twojego domu.
   - Ok, nie ruszaj się, znajdę cię.
   - Nie chcę.
   - Dlaczego?
   - Niby po co? Wrócę i znowu się zacznie. - powiedziała i znów zaczęła szlochać.
   - Spokojnie, pewnie ci zimno, znajdę cię i wezmę do mnie. Będziesz mogła na spokojnie przenocować w pokoju gościnnym. Już jesteś bezpieczna. Powiedz mi co widzisz, znajdę cię.
   - L-L-u-u-uke...
   - Tak?
   - P-pośpiesz... się... proszę... - powiedziała, po czym usłyszałem krzyk, a następnie jej płacz. Połączenie zakończone. Kurwa, to moja wina! Trzeba było jej zaproponować podwiezienie do mnie albo coś... tak mi na niej zależy, ale nie czas się obwiniać. Muszę ją znaleźć... zanim będzie za późno.

~*~

Wziąłem ze sobą Ashtona, on przynajmniej zachowa trzeźwy umysł w trakcie gry ja będę odchodził od zmysłów. Biegaliśmy w te i z powrotem, a dziewczyna przepadła...
   - Ashton...
   - Tak? - odpowiedział mi ciężko oddychając po wyczerpującym biegu.
   - Wiesz, że to moja wina.
   - Przestań, co mogłeś zrobić?
   - Wiesz, że od czasu kiedy ją pierwszy razem spotkałem dostaje jakieś pogróżki? - zapytałem ignorując poprzednie pytanie przyjaciela.
   - I czemu myślisz, że to ma związek z tobą?
   - Może dlatego, że otacza mnie grono psychicznych fanek które mają jakieś chore zasady?
   - Ale i tak każdego dnia mówisz im, że je kochasz.
   - Przecież wiesz że muszę...
   - Nic nie musisz. Sam decydujesz o swoim życiu. Okay, przestań o tym myśleć, liczy się tu i teraz. Masz telefon? Rozdzielimy się, będzie szybciej. - przytaknąłem i pognałem w stronę pobliskiego stawu.
Po kilku minutach zobaczyłem ciało, zanurzone do pasa w wodzie... tak, to moja Melody. Moja mała, bezbronna Melody, która została SAMA w tym lesie na pastwę losu. Podbiegłem do niej czym prędzej. Sprawdziłem tętno i oddech. Jest dobrze, ale trzęsą mi się przy niej ręce, bo wiem, że to moja wina. Ona jest całą poturbowana i posiniaczona. Widzę ból na jej pięknej twarzy. Wybrałem numer do Asha i poprosiłem go o przyjście w opisane przeze mnie miejsce. Chłopak zachował zimną krew i pomógł dziewczynie zdecydowanie bardziej niż ja. Ja ledwo pamiętam w tym momencie jak się nazywam. Ashton bał się, że zaraz zemdleję, więc sam wziął Melody na ręce i zaniósł w stronę domu. Jej sine usta świadczyły o tym jak bardzo jest wyziębiona. W sumie musiała spędzić w tej wodzie dobre pół godziny. Zdecydowanie nie jestem najlepszym aniołem stróżem.

~*~


Melody's POV
   - Gdzie... ja... jestem? - powiedziałam, ale wiedziałam, że nikt mi nie odpowie. Byłam sama w wielkim pokoju. ZNOWU sama. Pokój był bardzo bogato urządzony. Leżałam w dwuosobowym łóżku przykryta po szyję. Obserwowałam dalej otoczenie. Nagle klamka od pokoju zaczęła się ruszać. Momentalnie podskoczyłam z przerażenia, ale ku mojemu zadowoleniu (chyba pierwszy raz widząc go) do pokoju wszedł Luke. Przez ten raptowny podskok poczułam, że boli mnie każdy mięsień, dosłownie, nie wspomnę już o tym, jak bardzo boli mnie głowa.
   - A więc moja księżniczka już się obudziła? - powiedział z uśmiechem, ale nawet głupi by zauważył, że coś go trapi.
   - Jak widać... mów, co jest? - powiedziałam dotykając bolącego miejsca na głowie (czytaj całej głowy).
   - Ale o co chodzi? Słuchaj... pamiętasz coś? Kto ci to zrobił? Ciepło ci? Byłaś zziębnięta... przykryłem cię taką ilością kołder i koców jaką tylko mogłem...
   - Mów co ci jest. Nie zachowujesz się jak zwykle. I nie, nie pamiętam nic, tuż po tym jak zobaczyłam trzy cienie i poprosiłam cię o po-... - chłopak nie dał mi dokończyć.
   - Przepraszam, że nie pojawiłem się wcześniej, to moja wina, że teraz wszystko cię boli, że mogłaś umrzeć, że jesteś wyziębiona... - powiedział i zamknął twarz w dłoniach.
   - Ej, to nie twoja wina... - powiedziałam, ale to nic nie dało, więc zdecydowałam się go przytulić. Tak, pierwszy raz to wyszło z mojej inicjatywy. Chłopak nie ukrywał zdziwienia. - Już wszystko dobrze. Nie obwiniaj się. To zawsze moja wina, pakuję się w głupie kłopoty. - poprawiłam mu tym trochę humor, a że to jeden z niewielu razów, gdy chłopak jest dla mnie miły, stwierdziłam, że chyba wolę gdy jest na mnie zły i się ze mną przekomarza. Odsunęłam się od niego i wróciłam pod kołdrę. - Ej... skoro byłam zziębnięta, dlaczego nie ogrzałeś mnie swoim ciałem? - powiedziałam poruszając zabawnie brwiami. - Ach tak, zapewne gdzieś w innym pokoju była dziewczyna w samej bieliźnie czekająca na twoje przyjście. - powiedziałam śmiejąc się w myślach z tego, że powiedziałam 'coś tak błyskotliwego' będąc ledwo żywą.
Po chwili chłopak podniósł kołdrę i wsunął się pod nią. Leżał strasznie blisko mnie. Byłam zdziwiona i trochę zażenowana zaistniałą sytuacją.
   - Coś nie tak? Myślałem, że mam cię ogrzać... albo rozgrzać. - powiedział szczerząc się do mnie. Chyba znowu moja temperatura osiągnęła 100 stopni.
   - Nie, jest okej. A co z twoją imprezą? - powiedziałam odwracając się do niego plecami, co on wykorzystał, obejmując mnie od tyłu i przykładając swoją głowę do moich pleców.
   - Gdy cię znalazłem, Ashton cię tu zaniósł bo... ja nie mogłem...
   - Byłeś umówiony z dziewczyną?
   - Dasz mi dokończyć? - przytaknęłam czekając na dalszą część 'fascynującej' opowieści chłopaka. - Więc gdy Ashton już cię zaniósł, a ja się pozbierałem, bo przysporzyłaś mi niezłych palpitacji serca dziewczyno. Więc gdy już się pozbierałem, przyniosłem tu wszystkie farelki jakie znalazłem, wszystkie koce, wszystkie kołdry i... - nagle coś rzuciło mi się w oczy. Nie byłam w swoich ciuchach. Byłam w męskiej koszuli w kratę i w szarych męskich dresach.
   - Stój. Kto mnie przebrał?
   - No ja... bo kto inny?
   - Rozbierałeś mnie podczas gdy byłam nieprzytomna?!
   - A wolałabyś tu leżeć w przemokniętych ciuchach?! - nastała dłuższa cisza.
   - Tak, tak bym wolała.
   - Znowu się na mnie obrażasz?
   - Chyba mam dobry powód, zboczony kosmito.
   - Dobra... niech ci będzie. Ale wracając do tematu, Ash wygonił wszystkich z imprezy, żebyś miała spokój, a potem kazał mi się uspokoić i zaopiekować tobą, a potem też poszedł... No i siedziałem cały czas pod drzwiami do tego pokoju, czekając aż się obudzisz. Gdy cię usłyszałem, przyszedłem. Nie wiedziałem, że wolałabyś żebym leżał z tobą... ale skoro już mnie zaprosiłaś... - wypowiedział ostatnie słowa seksownym tonem i przygryzł płatek mojego ucha.
   - Przestań tak robić...
   - To znaczy jak?
   - No.. tak...
   - Masz na myśli to? - powiedział i objął mnie jedną ręką w talii, drugą łapiąc mój podbródek i przekręcając moją głowę w swoją stronę, niwelując dystans między nami. Zaczęłam robić się całą czerwona patrząc mu w oczy.
   - Tak, to... p-przestań. - powiedziałam niezbyt stanowczo, co tylko zmotywowało chłopaka do dalszych działań. Zaczął przesuwać palcami po moich plecach wywołując na nich przyjemne dreszcze, a potem przybliżył twarz jeszcze bardziej.
   - Dlaczego? Nie podoba ci się to? - wyszeptał do mojego ucha, a potem spojrzał się głęboko w moje oczy, oczekując odpowiedzi.
   - N-n-nie! - powiedziałam odwracając wzrok w drugą stronę, ponieważ nie umiem kłamać patrząc się w czyjeś oczy.
   - Okay, zadam to pytanie jeszcze raz, ale tym razem... - powiedział muskając moje wargi swoimi i zmuszając do patrzenia mu się w oczy. - ... tym razem będziesz patrzyła się w moje oczy. A więc, nie podoba ci się to?
   - W-w-c-cale. Przestań L-l-luke. - wydukałam znów odwracając się od niego i czerwieniąc się jeszcze bardziej niż już i tak byłam.
   - Właśnie widzę jak "wcale" cię to nie rusza. To ty przestań mówić tak seksownie moje imię, bo to sprawia, że aż się we mnie gotuje i mam ochotę cię przelecieć.
   - Skończ... czy gdybym nie mówiła twojego imienia to przypadkiem też nie byłbyś napalony? - powiedziałam, a chłopak znów znalazł się bliżej mnie. Zaczął składać na mojej szyi mokre pocałunki. Był coraz bliżej ust. Chciałam się sprzeciwić, ale nie mogłam. Właściwie nigdy nie czułam czegoś takiego, sprawiał, że jednocześnie go nienawidziłam i pragnęłam.
Nagle usłyszałam kroki. Jakby ktoś wchodził po schodach, Luke nie zwracał na to uwagi. Klamka się poruszyła, a do pokoju weszła....

___________________________________________________________________________________________________________________________________________

Tak, znów jestem zła i kończę w takim momencie.
Jest jedna sprawa o której chcę powiedzieć. Pod ostatnim rozdziałem nie widziałam żadnego komentarza... : < Proszę was, komentujcie. Wtedy na 100% szybciej wezmę się za pisanie, bo będę miała motywację.
Zapraszam do zakładki 'Informowani' aby otrzymywać informacje/spoilery na twitterze.

Mój tt - @5sosaremyninjas
tt FF - @worldofliarsFF

Kocham Was wszystkich i każdego z osobna!
Piszcie co myślicie. Pisałam już kiedyś, że można anonimowo, więc to nie zajmie wam długo. : >

Rozdział nie jest sprawdzony.

poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział 5

Calum's POV.
Mamy już piątek. Nowy dzień w szkole. Pierwsza jest fizyka, znienawidzony przeze mnie przedmiot. W sumie tak jak i każdy inny, ale nieważne. Na fizyce siedzę tuż za Melody. Usiadłem za nią, żeby w razie co to ona dostawała uwagi za odwracanie się. Dzisiaj chyba nie zanosi się na to, że się odwróci, bo kątem oka mogę zauważyć, że jej powieki opadają coraz niżej i niżej. Musiała mieć szaloną noc, hahah, nie... ona i szalona noc to raczej zły paring. Niemożliwe, żeby panna nie zapominam o zadaniu domowym chodząca encyklopedia Grey miała kiedykolwiek szaloną noc, poza tymi w moim, Mike'a i Leny towarzystwie oczywiście.
Nie słucham tej fizyczki.. jest dziwna.. chyba mamy coś pisać, trudno Mel też nie pisze. W sumie ona śpi, ale pomijam. Kurwa, ona śpi na fizyce, Rura zaraz ją zajebie! Muszę coś zrobić bo nie odpuści jej do końca życia. To dopiero druga lekcja, a Melody ma tak zjebane szczęście, że pewnie Rura będzie się na niej mściła do końca życia, kurna, zauważyła ją. Nie wierzę w logikę fizyczki.. myśli, że obudzi ją wzrokiem, bo przestałą dyktować i się na nią gapi.. serio, ona jest idiotyczna. Teraz czas, żebym ja uratował przyjaciółkę, zanim Rura wypali jej skórę wzrokiem. 
   - Melody, kochanie, chcesz naleśniki na śniadanie do łóżka? - powiedziałem próbując udawać jej babcię jak najbardziej przekonująco, i tak, to był najbardziej logiczny pomysł na jaki wpadłem.
   - Tak babciu, z nutellą i bananem poproszę. - powiedziała, uśmiechając się przez sen. Słooodko.
   - Panno Grey! Proszę przestać robić sobie jaja! - Rura zaczęła się wydzierać, wyglądała jakby miała eksplodować. 
   - Co? - Melody nagle się obudziła, wyglądała na przerażoną i zdezorientowaną. To jak obudzić się z krainy marzeń w horrorze.
   - Melody, Hood jest oficjalnie twoja babcią! - krzyknęła dziewczyna której imienia właściwie nawet nie znam, a wszyscy zaczęli śmiać się wniebogłosy.
   - Dosyć tej dziecinady! Skończcie już i odłóżcie te ręce! Melody, ostrzegam cię, nie fikaj, za karę godzinę po lekcjach, może znajdę kogoś kto ci pomoże. - Rura wyglądała jak wściekły goryl, z faktem fryzury pudla, nosem lamy i miną kota srającego na pustyni, ale poza tym to była definitywnie gorylem.
Melody też była na mnie wściekła. Spojrzałem na nią przepraszająco i skuliłem głowę. Ta tylko odwróciła się z dumą i widocznie nie chciała ze mną gadać.
Lekcja się skończyła, a wszyscy wyszli. Melody chyba chciała przede mną uciec, ale ją dogoniłem.
  - Hej! Mel! Jesteś na mnie zła?!
  - Nie idioto.. - tak cholernie mi ulżyło, po czym moja przyjaciółka zaczerpnęła powietrza i dodała - Jestem wkurzona! Chciałam być popularna, a teraz jestem w punkcie wyjścia kurwa znowu i gówno! Znowu jestem pośmiewiskiem.
   - Nie jesteś..
   - Hood, ile jeszcze chcesz się oszukiwać, że ludzie są dobrzy i śmieją się z nami, a nie z nas, co? 
   - Ale kiedy to prawda!
   - Przestań do cholery!
   - Nie wiedziałem, że aż tak ci zależy na popularności. - postanowiłem opanować agresję Mel i ją przeprosić zanim zniszczymy naszą przyjaźń. - Przepraszam kochana. Może wpadniesz dziś ze mną i Leną do Michaela? Zrobimy noc filmową, zamówimy pizzę.. będzie fajnie. Jak kiedyś, oczywiście jeśli będziesz zmęczona pójdziesz spać i w ogóle. To co, o 20? 
   - Czekaj, czekaj. Odnośnie przeprosin, okej, wybaczam, tylko dlatego, że ty to ty, a co do nocki to nie mogę.
   - Ej, teraz to ty czekaj.. czemu? Źle się czujesz?
   - Cal, zrozum, że też mam swoje życie i to, że nie mogę z wami spędzić czasu nie znaczy od razu, że jestem chora.
   - To ja już nic nie rozumiem.. przecież już prawie weekend, nie trzeba się uczyć. Heloł!
   - Calum, kurde, mam też innych znajomych, idę na imprezę.
   - Co? 
   - Nie rozumiem co cię dziwi. Chcę być popularna, idę na imprezę.
   - Dziwi mnie, że idziesz na imprezę, dobra, o której mamy po ciebie być?
   - Nie idę do Clifforda.
   - Wiem, idziemy na imprezę. - odpowiedziałem puszczając oczko. - Będzie super!
   - Nie idzieMY, tylko IDĘ. 
   - Jak to?! Nie weźmiesz nas?
   - Sory, tylko popularni. - powiedziała i odwróciła się na pięcie.
   - Zaczekaj! - krzyknąłem łapiąc ją za ramiona, zrobiło mi się naprawdę przykro, miałem ochotę płakać lub komuś przywalić. Patrzyłem się pustym wzrokiem w oczy Mel, szukając wyjaśnienia jej zachowania i odpowiedzi na pytanie: co ta Melody zrobiła z moją przyjaciółką?! Grey niestety nie zrozumiałą o co mi chodzi i obojętnie czekała aż ją puszczę. Wtedy podszedł do nas jakiś blondyn.
   - Hej! Puść tą dziewczynę! - krzyknął do mnie. Co ten pedał sobie wyobraża?!
   - Nie mieszaj się!
   - Puść ją zboczeńcu.
   - To nie twoja własność tylko moja przyjaciółka kretynie!!
   - DOŚĆ! - Mel nie wytrzymała naszej kłótni i uciekła. No tak, mogłem się tego spodziewać.
   - Ej, blondas, za kogo się masz, że przeszkadzasz ludziom w rozmowie, co ?!

~*~

Melody's POV.
Uciekłam stamtąd, co za chore dzieci.. czy oni się o mnie bili?! Boże, jaka masakra. I tak, zapomniałam że dziś impreza i jestem cholernie niewyspana. Och, chyba przyszedł esemes. Chwila.. czy to moje zdjęcia?! Ja z przedszkola, ja z aparatem ortodontycznym, ja w kałuży błota parę dni temu, ja za barem obsługująca klientów. Kto i po co wysłał mi te obciachowe zdjęcia? Babcia, Lola?
O kurwa, nie tylko mi, a całej szkole.. o co chodzi? Myślałam, że Hood będzie jedynym powodem mojego dzisiejszego zażenowania. Następny SMS... od tego samego numeru, teraz chyba tylko do mnie... Powodzenia na imprezie u Hemmingsa, ofiaro.
CO?!
Po pierwsze, dlaczego nikt mi nie powiedział, że impreza jest u niego, a po drugie - co to za pojebany żart?!

~*~
 
Na korytarzu wszyscy się ze mnie śmiali i byłam totalnie sama. Dlaczego.. nawet Victoria mnie omijała. O co chodzi? Byłam bliska płaczu. Dobrze, że jestem już w domu. Myślę, że ktokolwiek to zrobił musi nie lubić Luke'a i zdecydowanie nie chce żebym poszła na imprezę i była popularna. 
   - No jasne! - krzyknęłam uderzając się w czoło. - To Calum!
Kurde, pseudo przyjaciel który chce mieć mnie na wyłączność. O nie, Cal, nigdy więcej nie dam się tak łatwo przeprosić. Teraz chyba się trochę prześpię, potem wybiorę ciuchy, ogarnę się i pójdę na imprezę. Śmiech tych ludzi na pewno był przejściowy i nie śmiał się nikt popularny, czyli jestem bezpieczna. Będzie dobrze, nie jestem łatwym przeciwnikiem, Cal. Myślałam, że tyle lat przyjaźni coś da, ale jak widać się pomyliłam.

__________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________

 No i jest 5... tak, wiem, zwaliłam, jest nudny niczym Prolog, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie. Następny to impreza i powinien być ciekawszy. Rozdział w połowie z perspektywy Caluma, bo miał być gotowy w jego urodziny, ale nie mam czasu. Wybaczcie *ktokolwiek to czyta?* Chciałabym też żebyście w większych ilościach komentowali, wystarczy nawet jedno słowo.. serio. To jest motywacja level hard xd

Następny w ramach rekompensaty wrzucę.. wkrótce, a co do spoilerów i pytań - twitter. @worldofliarsFF 

Zapraszam też do zakładki Informowani, każdego kto czyta, ma twittera i chce otrzymywać informację o nowych rodziałach.

Jest też tu mój ulubiony tekst gdy widzi się parę trzymającą się za ręce. Mam na myśli: PUŚĆ JOM, POWIEDZIAŁAM, PUŚĆ JOM. (przepraszam za mój zryty mózg).

Much Love,
Magdalene XxX