Melody's POV
Zaczął składać na mojej szyi mokre pocałunki. Był coraz bliżej ust. Chciałam się sprzeciwić, ale nie mogłam. Właściwie nigdy nie czułam czegoś takiego, sprawiał, że jednocześnie go nienawidziłam i pragnęłam.
Nagle usłyszałam kroki. Jakby ktoś wchodził po schodach, Luke nie zwracał na to uwagi. Klamka się poruszyła, a do pokoju weszła... kompletnie nieznana mi osoba. Luke nagle oderwał się ode mnie. Nastała krępująca cisza. Chłopak patrzył prosto w oczy dziewczyny, która znalazła się w pokoju. Tylko ja byłam cała czerwona i zestresowana zaistniałą sytuacją. Dziewczyna wyglądała jakby chciała zabić chłopaka wzrokiem, z kolei nic a nic nie szło wyczytać z reakcji Luke'a. Nagle chłopak wstał i zbliżył się do dziewczyny.
- Co masz na swoją obronę? - wyszeptała przez zęby. Wyglądała jakby zaraz miała go opluć jadem.
- Charlotte, ja... - zaczął chłopak i podrapał się po głowie.
- To ona jest tą piękną, mądrą i słodką dziewczyną w której jesteś beznadziejnie zakochany? - wykrzyczała wskazując na mnie palcem, ale mi wydawało się że jej palec przerodził się w pistolet, który zaraz miał mnie zabić.
- Wiesz, że to było o tobie. - powiedział chłopak i zaśmiał się panicznie.
- Eeee... czy... dowiem się o co chodzi? -zdecydowałam się odezwać, żeby wiedzieć chociaż za co mam umrzeć.
- NIE! - wykrzyczała Charlotte.
- Uspokój się Charli! Nie widzisz, że narażasz ją na szok? - powiedział Hemmings za co odwdzięczyłam mu się niemym 'dziękuję'.
- Ohoho, teraz to stajesz po JEJ stronie? Jasmine* mówiła mi, że przelatujesz każdego dnia inną, ale myślałam, że wybierasz chociaż jakieś popularne laski z mojego klubu.
- Ona jest w klubie. - powiedział próbując (chyba) mnie bronić.
- Ah, no tak, to ta słodzinka o której mówiła Vicky?
- Nie wiem co "Vicky" ci mówiła, ale tak, ona jest w twoim klubie.
- Chodzi o klub twoich miłośniczek, Hemmings? I kim w ogóle jest ta dziewczyna? - powiedziałam powstrzymując łzy. Za dużo wrażeń na dziś.
- Tak, Melody. A ta dziewczyna... to moja dziewczyna...
- Jeszcze trochę i była dziewczyna, słońce. - powiedziała Charlotte i wyszła.
- Melody... chyba na ciebie już też pora. Mogę cię odwieźć jeśli chcesz.
- Nie, dzięki Luke, łaski bez. Pozwolisz, że ciuchy oddam ci jutro. - powiedziałam i wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. Założyłam moje trampki i wyszłam. Zamówiłam taksówkę.
Jak on mógł mnie podrywać mając dziewczynę? Nie wspominając o tym, że to najpopularniejsza dziewczyna w szkole. Nagle moja taksówka podjechała, mogłam na chwilę oderwać się od moich dziwnych myśli o wydarzeniach dzisiejszego dnia.
~*~
Luke's POV
Weekend minął zadziwiająco szybko. Cholera, zawsze mija szybko, ale teraz do już przesadził. A może to i dobrze. Nie miałem przynajmniej za dużo czasu na myślenie o Melody. Pierwszą mam chemię. Och, jak miło się składa, że mam tą lekcję z Grey. Musze jej wszystko wyjaśnić. Zmierzałem w stronę sali. Nigdzie jednak nie zastałem dziewczyny. Stanąłem więc pod ścianą i czekałem na jej przyjście. Chciałem posłuchać muzyki, jednak nieoczekiwanie usłyszałem, że dziewczyny wokół mnie rozmawiają o czymś 'interesującym'. "Tak, chodzi tu do szkoły, ale idiotka. Hahahaha, zasnąć w stawie, na imprezie! A potem jeszcze stracić po pijaku dziewictwo z kapitanem naszego liceum! Hahaha!" Po usłyszeniu tych słów wiedziałem już, że mówią o Melody. Spiorunowałem je wzrokiem, wyglądały żałośnie. Widocznie żadna z nich mnie nie zauważyła. Jedna z nich, najwidoczniej najodważniejsza, podeszła do mnie i zaczęła wypytywać o Grey. Nie odpowiadałem. Nagle jednak mnie oświeciło.
- Skąd wy w ogóle o tym wiecie i niby dlaczego jesteście pewne że to prawda?! - krzyknąłem, ale dziewczyny stały zamurowane i nie odzywały się. Pierwszy raz widzą wkurzonego kapitana, hm?
- Och, Lucas, Lucas, Lucas... - usłyszałem znajomy głos za plecami. - Nigdy się nie nauczysz... nie powinieneś krzyczeć na te biedne dziewczyny...
- Charlotte... ty tu czego?
- Co tak ostro misiu?
- Skąd one wiedzą co stało się Melody?!
- Dlaczego myślisz, że mogę to wiedzieć? I czemu ci tak na niej zależy? - wpatrywała się w nas coraz większa grupka ludzi.
- Bo mi na niej zależy, okej?! - wykrzyczałem i usłyszałem gromki śmiech zebranego tłumu. Idioci mają tak nudne życie, że muszą przyglądać się naszej wymianie zdań?
- Lucas, nie rozśmieszaj mnie... przeleciałeś ją, czego jeszcze od niej chcesz? Przecież masz tu jeszcze tyle dziewczyn... Ostrzegałam cię, że jeszcze trochę i z tobą zerwę słonko.
- Nie zerwiesz ze mną... czerpiesz z tego zbyt dużo korzyści... ale wiesz co? - powiedziałem a dziewczyna zrobiła pytającą minę. - Ja zrywam z tobą.
- Nie zrobisz tego. Zabronię ci pieprzyć dziewczyny z klubu i zostaną ci same niedorobione laski.
- Po chuja mi te tapeciary z twojego klubu?!
- Melody też w nim jest.
- Ale ona nie gra na waszych zasadach. Zrywam z tobą, czy twój móżdżek to pojmuje?! - powiedziałem wkurzony, co ja gadam, byłem wkurwiony. Po co ja z nią w ogóle byłem?
- Okej, jeszcze będziesz mnie błagał, żebym wróciła... a tymczasem radziłabym się dowiedzieć co dzieje się w tym momencie ze słodką Melody. - powiedziała i odeszła. Nagle podszedł do mnie ten przyjaciel Mel, Calum i jeszcze jakiś czerwonowłosy koleś.
- Cześć. - rzuciłem.
- Gdzie jest Melody?! Co jej zrobiłeś pajacu?! - zaczął krzyczeć czerwonowłosy, a Calum próbował go trochę uspokoić.
- Skąd mam wiedzieć! O co wam chodzi... przecież dopiero co ją broniłem przed całą szkołą!
- Broniłeś? - zapytał Calum i zaśmiał się. - Właśnie sprawiłeś jej jeszcze większe kłopoty. Gadaj teraz gdzie ona jest!
- Nie mam pojęcia! - krzyknąłem. - Był już dzwonek... może w klasie?
- Ta, w klasie, dupa. Ty jesteś taki ułomny czy udajesz? Michael, chodź idziemy jej szukać. A ty, blondas, lepiej zrób to samo. - powiedział Cal i ruszył w stronę korytarza, jednak Michael stał i dalej piorunował mnie wzrokiem.
- No co? - powiedziałem.
- No co?! NO CO?! Tyle masz mi do powiedzenia?! Kurwa, psycholu! Najpierw ją wyciągasz na jakąś imprezę, potem próbujesz ją utopić i zgwałcić?! Nie wybaczę ci, rozumiesz?! - krzyczał Michael i nagle rzucił się na mnie, ale Calum zatrzymał go tuż przed moją twarzą.
- Nic jej nie zrobiłem.
- Nic? Nic? Nie pogrążaj się. Cała szkoła dostała smsy z Grey w stawie i z tobą w łóżku. Myślisz, że niby czemu ona teraz się gdzieś ukrywa i dostajemy białej gorączki? Poza tym nie codziennie dowiadujesz się, że twoja najlepsza przyjaciółka straciła dziewictwo z jakimś idiotą. - wykrzyczał Michael.
- Do niczego nie doszło... i to nie ja wrzuciłem ją do stawu... ja ją uratowałem...
- Dobra, koniec, kłótnią nic jej nie pomożemy. Lepiej chodźmy jej szukać. - powiedział Cal, starając się być jedynym mądrym w całej sytuacji.
- Okej... - powiedziałem i ruszyliśmy wzdłuż holu.
Szukaliśmy jej około 15 minut zanim znaleźliśmy ją płaczącą w kanciapie w piwnicy.
- O mamo... Melody... - powiedział Michael i pobiegł w stronę Mel.
- Co wy tu robicie? - zapytała dziewczyna.
- Wiesz... Hemmings nie był planowany, po prostu nie udało mi się go zabić. - powiedział Michael, a wszyscy poza mną zaczęli się śmiać. Czy tylko ja mam tu normalne poczucie humoru?
- Rozumiem. - powiedziała Melody gdy przestała się już śmiać.
- Melody.... - zacząłem.
- Tak, Luke?
- Przepraszam cię za to wszystko.
- Właściwie nie szkodzi...
- Co ty pieprzysz Mel?! Najpierw cię przeruchał, a teraz mówisz że to że całą szkoła o tym wie to nic?! - Och, pan przemądrzały się odezwał.
- Spokojnie, Clifford, nic takiego nie miało miejsca... On uratował mnie, ktoś mnie zaatakował i wrzucił do stawu. Potem on się mną zajął...
- Taaaak, "zajął się". - powiedział w dziwny sposób Calum.
- Ty się nie udzielaj, Hood. Dalej jestem na ciebie tak troszkę zła. - powiedziała stanowczo Melody.
- Odwieźć cię do domu? - zaproponowałem.
- Chyba się obędzie Luke, już i tak dużo przez ciebie wycierpiała. Pojedziesz ze mną, Grey? - powiedział Mike a dziewczyna mu przytaknęła.
Wyszli z pomieszczenia i zostawili mnie i Hooda samych.
~.~
Michael's POV
Odwiozłem Melody do mojego domu, żeby babcia nie widziała jej w takim stanie. Ja mieszkam sam więc nikomu to nie przeszkadza.
- Przepraszam cię za kłopot Michael...
- Nic się nie stało Melody, wiesz, że zawsze jestem do twoich usług. Zamawiamy pizzę? - zapytałem a dziewczyna przytaknęła. - Wkurwił mnie ten Hemmings, wiesz? Serio myślałem, że cię zgwałcił.
- Spokojnie, Michael, wiem że mnie kochasz i się troszczysz, ale nie musisz aż tak reagować.
- A niby jak mam reagować, Grey? Zależy mi na tobie.
- Mi też na tobie zależy. - powiedziała dziewczyna. Szkoda, że jeszcze nie rozumie, że mi zależy na niej bardziej niż tylko jako przyjaciółce. Kiedyś otworzę jej oczy, ale to wszystko małymi kroczkami.
Jedliśmy pizzę, rozmawialiśmy i śmialiśmy się ze wszystkiego. Graliśmy w gry na konsoli. Zrobiła się 22.
- Mikey, ja już będę szła. Dzięki za wszystko. - powiedziała dziewczyna i przytuliła się do mnie.
- Nie masz za co. - powiedziałem i pocałowałem ją w czoło.
- Jesteś kochany, zawsze to ty wyciągasz mnie z kłopotów. - powiedziała i uśmiechnęła się najsłodziej jak tylko mogła.
- Przestań bo się zarumienię. To może ja cię odwiozę? - zaproponowałem.
- Już i tak za dużo dla mnie dziś zrobiłeś. - powiedziała.
- Ale to będzie dla mnie sama przyjemność, panno Grey.
- No dobra, ale nie wiem teraz jak mam ci się odwdzięczyć. Jesteś dla mnie za dobry.
- Nie musisz Mel, nie musisz. - powiedziałem. Może zrozumie wreszcie, że wystarczy mi, że jest a to ja musiałbym odwdzięczać się całe życie za każdy jej uśmiech i spojrzenie.
Odwiozłem dziewczynę i pożegnałem się z nią. Teraz czas wrócić do mojej szarej codzienności.
______________________________________________________________________________________________________________________________________
Ja wiem, mega nudny ten rozdział wyszedł i jeszcze tak długo na niego czekaliście. :< Przepraszam... jakoś nie miałam kiedy się zabrać, ale obiecuję, że następny będzie ciekawszy i postaram się go dodać jeszcze w tym tygodniu! : >
W dalszym ciągu proszę WSZYSTKICH którzy czytają o komentarze. Chciałabym wiedzieć, że mam dla kogo pisać.
Przepraszam jeszcze raz i życzę wszystkim miłego tygodnia ; ]