Czesc i czolem!
Chcialam w tym poscie sprostować pewna rzecz, mianowicie - nie zrezygnowałam z tego bloga, zawiesiłam go tylko.. dlaczego na tak długo? Hm, najpierw chodzilo o szkole, walka o oceny itd. Ja wiem, slabe tlumacznie, ale miałam tez mega brak weny.. zwłaszcza ze już z początkiem maja miałam gotowy i, moim skromnym zdaniem, calkiem niezły rozdzial.. ale usunal się... Bywa :')
Teraz będę miała trochę czasu.. mój brat wyjezdza wiec wreszcie będę miała jako taki dostep do komputera.. postaram się cos tam z siebie wydusić.
Przepraszam za nieobecność i pozdrawiam was cieplutko.
PS. Jak wam mijaja wakacje?
PS.2. Wybaczcie za brak polskich znakow ale klawiatura mi szwankuje.. ma ktoś może pomysl jak mogę to naprawić? Mam taka sytuacje od chyba miesiąca.. i nie wiem jak bardzo rozdzialy ucierpia na braku polskich znakow... :/
wtorek, 21 lipca 2015
środa, 29 kwietnia 2015
Rozdział 11
Melody's POV
Obudziłam się, ale głowa bolała mnie niemiłosiernie. Przetarłam oczy i spojrzałam na godzinę. 12:06... trochę mi się spało... chwila, czy jest sobota?! Czy ja nie poszłam do szkoły?! No nie! Chciałam się podnieść i gnać do szkoły, ale coś mnie zatrzymało. Ręka... ręka... przecież nie moja ręka! Pisnęłam, a spod kołdry wyłonił się Luke bez koszulki.
- Co ty... - przeszkodził mi.
- Byłaś świetna skarbie. - powiedział i chciał pocałować mnie w policzek. Zdałam sobie sprawę, że jestem w samej bieliźnie. Otuliłam się kocem i siedziałam tak cała czerwona. Przełknęłam nerwowo ślinę, zanim zdołałam się odezwać.
- Czy my... - zaczęłam. - Czy my.. TO.. robiliśmy?
- Och, więc nie pamiętasz nic?
- Luke, do cholery! Odpowiedz mi!
- Nie, chociaż bardzo nalegałaś. Zdjęłaś z siebie prawie wszystko. Powstrzymałem cię przed dalszymi krokami.. w nocy oddałem ci moją koszulkę, ale widzę, że nie skorzystałaś.
- Jak dobrze. - powiedziałam i odetchnęłam.
- Wiedziałem, że gdybym się zgodził to byś żałowała.
- Dobrze zrobiłeś, Lukey, dzięki. - powiedziałam i tym razem to ja dałam mu buziaka w policzek. Wyglądał na przybitego. - Babci pewnie nie ma... możesz spokojnie zejść na dół, zrobić sobie kawy czy cokolwiek... ja muszę... musze najpierw wziąć prysznic. - powiedziałam i ruszyłam w stronę łazienki łapiąc się za głowę. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam co najmniej fatalnie. Drzwi od łazienki lekko się rozchyliły. Podskoczyłam z przerażenia.
- Luke? - zapytałam, ale nikt się nie odezwał. - Luke? Nie rób sobie ze mnie żartów! - to pewnie tylko wiatr. Uspokajałam się w myślach i już chciałam wyjść, gdy nagle drzwi zatrzasnęły się przed moim nosem. Krzyknęłam przerażona i zawołałam Hemmingsa. Chłopak nie przychodził. Oparłam się o ścianę i próbowałam uspokoić oddech. Usłyszałam sygnał smsa, który niesamowicie mnie wystraszył. To Michael... Przyjdziesz dziś do mnie? Musimy porozmawiać. "Jasne" - wystukałam na klawiaturze. Usłyszałam, że ktoś szarpie się z drzwiami. Narzuciłam na siebie koszulę którą znalazłam na pralce.
- Luke? Powiedz, że to ty, proszę. - powiedziałam zrezygnowana i opadłam na ziemię.
- Melody, księżniczko, to ja. - powiedział znajomy mi głos. - Jednak masz ochotę na wspólny prysznic?
- O Boże, Luke, jak dobrze że jesteś. - powiedziałam dotykając drzwi i ignorując jego zaczepkę. - Jak dobrze, że to ty. Możesz mi pomóc?
- Tak, ale... nie mogę otworzyć tych drzwi. Dasz radę od środka?
- Nie - powiedziałam siłując się z drzwiami.
- Czekaj. Odsuń się od nich. - powiedział, a ja wykonałam jego polecenie. - Już?
- Tak.
- Uważaj. - powiedział i uderzył w drzwi z całej siły. Nic się nie stało. - Jak ty to zrobiłaś?!
- To nie ja... myślałam, że to ty. Drzwi się odchyliły, a potem.. potem ktoś je zatrzasnął.
- Mel, okno jest otwarte.
- Przecież nie było! - krzyczałam rozhisteryzowana.
- Ale jest. Czekaj, zaraz cię wydostanę. - powiedział stanowczo i zaczął znowu kombinować, jak nie siłą to jakimiś pilnikami. Tak zleciało nam pół godziny. Ostatnie uderzenie ze strony chłopaka. Drzwi opadły ciężko, łamiąc kafelki, a szyba w drzwiach rozprysła się w drobny mak. Nie zważałam na to i przebiegłam po szkle, rzucając się na szyję Luke'a.
- Dziękuję. - powiedziałam i nie wiem już który raz w tym tygodniu zaczęłam wypłakiwać się w jego koszulę, tym razem ze szczęścia. Luke miał całe ramię we krwi. - O mój Boże, Hemmings! Zaraz ci to opatrzę! - krzyknęłam i pobiegłam po apteczkę, ale chłopak zatrzymał mnie.
- Kochanie... twoje nogi... zauważyłaś że przebiegłaś po szkle?
- Ach, tak, ale nie boli, chyba nic mi się nie wbiło. - powiedziałam oglądając swoje stopy.
- Melody Grey, jesteś idiotką. - powiedział łapiąc mnie za ramiona. - Ale do cholery, kocham cię tak bardzo.
- Luke? Dlaczego mi to mówisz?
- Bo to prawda!
- Co tak nagle?
- Nie nagle, już wczoraj ci to mówiłem.. ale byłaś zalana.
- Luke, ja.. moja głowa. - powiedziałam i zeszłam do kuchni. Chłopak szedł za mną w milczeniu.
Gdy tylko chłopak usiadł wdrapałam się na blat, aby sięgnąć apteczkę z górnej półki. W pewnym momencie poczułam jego duże dłonie na mojej talii.
- Hemmings, przestań.
- Dlaczego? A, i właśnie, coś na kaca. Chcesz herbatkę, kochanie?
- Dlaczego nazywasz mnie kochaniem? I nie, nie chcę.
- Nazywam cię tak bo cię kocham, głuptasku.
- Myślisz, że żeby być razem wystarczy żeby tylko jedna strona się zakochała? - nie odpowiedział.
- Więc może chcesz wody, Mel? - powiedział ignorując moją uwagę.
- Pierdol się, "kochanie".
- Z tobą chętnie. - powiedział i przygryzł płatek mojego ucha.
- Nie Luke, odejdź. - powiedziałam. Byłam czerwona jak burak i ledwo łapałam oddech.
- Teraz to chyba potrzebujesz tabletki na zbicie temperatury, słoneczko.
- Och, a więc dopiero zauważyłeś, że jestem gorąca? - zapytałam chcąc zagrać jego taktyką.
- Nie, Melody, zauważyłem to już dawno. A teraz odłóż tą apteczkę i chodź do mnie. - powiedział i obrócił mnie przodem do siebie. Siedziałam na blacie mając blondyna między nogami. No jeszcze tylko babci tu brakuje! Unikałam spojrzenia w jego niebieskie tęczówki, a fakt, że jestem tylko w bieliźnie i jakiejś koszuli nie pomaga. Los za często stawia mnie w takich sytuacjach. - Wczoraj sama się na mnie rzuciłaś.
- Ale.. byłam pijana.
- Wiesz że podobno osoby pijane są odważniejsze, ale też szczere? Więc, Melody Grey, czy.. chcesz być moją?
- Lucasie Hemmingsie, wypchaj się!
- Melody... jestem absolutnie szczery. ABSOLUTNIE, rozumiesz? - powiedział i spojrzał głębiej w moje oczy.
- Możesz przestać?
- Jeszcze nie zacząłem.
- To jest.. ugh! Ty jesteś!
- No.. jaki? Szczerze Mel, szczerze.
- Pieprzona perfekcja. - burknęłam.
- Tak, jesteś perfekcyjna, a ja popieprzony, widzisz jaki dobry paring?
- Możesz przestać powodować, że mam mętlik w głowie?! - krzyknęłam i zamknęłam oczy chcąc po pierwsze, aby ból głowy mnie opuścił, po drugie, aby móc się skupić.
- Możesz przestać powodować, że jestem w tobie tak beznadziejnie zakochany?!
- Ale.. ja nic nie robię.
- A powinnaś. - powiedział i musnął moje usta swoimi. - Kocham cię księżniczko. Naprawdę.
- A ja cię nienawidzę... a jednocześnie kocham. Nienawidzę tego, że cię kocham i nie mogę przestać! - krzyknęłam i zeskoczyłam z blatu. Wzięłam apteczkę i zaczęłam opatrywać ramię Luke'a.
- Melody..
- Ćśś, nic nie mów. Nic.
- Ale..
- Nic! - krzyknęłam lejąc wodę utlenioną na zdartą skórę Hemmingsa. Wzdrygnął się, ale udawał twardego. Wzięłam kilka bandaży i gazy i owinęłam nimi jego rany. Może i nie jestem najlepsza w pierwszej pomocy, ale zawsze umiałam zrobić jakiś prowizoryczny opatrunek. - Gotowe. - powiedziałam i zrobiłam krok w tył.
- Nic nie mów - szepnął i złapał mój podbródek.
- Czemu? - powiedziałam i cofałam się do tyłu tak długo, aż nie uderzyłam o blat. Chłopak zbliżał się coraz bardziej, doszczętnie niwelując przestań miedzy nami. Przywarł do mnie i zaczął całować. Chciałam się bronić, próbowałam... ale mi nie wyszło. Poczułam niesamowite motyle w brzuchu i odwzajemniłam pocałunek. Luke wydawał z siebie pomruki przyjemności.
- Luke, Luke. - powiedziałam gdy tylko się oderwałam.
- Hm?
- Bo ja... ja nigdy nie miałam chłopaka.
- Naprawdę? Kłamiesz, przecież jesteś świetna.
- Naprawdę. - powiedziałam i spuściłam głowę. - W sumie nawet nie chciałam...
- A czy zechcesz mnie, Mel?
- Żyjemy w różnych światach Hemmings.
- O jasne, taka wymówka.
- Naprawdę cię kocham.
- Więc?
- Dobrze... spróbujmy.
- Jesteś pewna?
- A ty masz wątpliwości?
- Nie, ale nie chcę cię zmuszać.
- To moja decyzja, Lukey. Tylko i wyłącznie moja. - powiedziałam i objęłam go z całych sił.
- Cieszę się, księżniczko.
~*~
Spędziliśmy razem całe popołudnie, rozmawiając. Oczywiście dalej mu dogryzałam... kim byłaby Melody gdyby nie robiła ludziom na złość, prawda? Rozmawialiśmy i śmialiśmy się, tym razem bardziej jak para, a nie jak ludzie którzy udają, że się nienawidzą.
- Luke?
- Tak kochanie?
- Bo.. jestem umówiona z Mikiem..
- Ach, tym czerwonym? Okej, leć.
- Na pewno? - zapytałam.
- Na pewno.
- Dziękuję. Wrócę wieczorem, chcesz na mnie zaczekać?
- A babcia?
- Ach, no tak... więc do jutra.
- Do jutra. - powiedział i pocałował mnie w policzek, po czym wyszedł w domu. Pognałam na górę. Spojrzałam na wywarzone drzwi. Momentalnie obleciał mnie strach. Szybko zadzwoniłam do Luke'a.
- Co jest? - zapytał.
- Nic takiego tylko, em.. nie wiem w co się ubrać.
- Idziesz do kolegi i nie wiesz w co się ubrać? Powiedz co się stało, serio.
- Więc.. weszłą sobie do pokoju i.. te drzwi.. rozumiesz...
- Ach, nie bój się skarbie.
- Łatwo powiedzieć - rzuciłam przewracając oczami.
- Włącz mnie na głośnomówiący i się szykuj. Czuj się jakbym był w tobą.
- A nie przeszkadzam ci?
- Nie, aktualnie tylko prowadzę auto.
- Przepraszam. - powiedziałam zakłopotana.
- Nie masz za co. - odpowiedział.
- Dobra, kończę, nie chcę żeby coś ci się stało...
- Pa, księżniczko.
Wcisnęłam 'rozłącz' i rzuciłam się na łóżko. Co ja robię ze swoim życiem? Jeszcze parę dni temu go wyzywałam od kłamców... ale kocham go, kochałam już wtedy. Pogrążyłam się w myślach, ale po chwili podskoczyłam jak poparzona. Mikey! Dochodzi 18 a ja nawet nie jestem wyszykowana. Podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej koszulkę Mike'a którą kiedyś zostawił. Uwielbiam ją. Wzięłam do tego moje dżinsowe rurki, które są nawiasem mówiąc stare jak świat. Weszłam do łazienki, omijając przy tym kawałki szkła. Cóż, trzeba umyć się bez drzwi. Mówi się trudno.
Po prysznicu i zrobieniu makijażu zbiegłam na dół, ubrałam pierwsze lepsze trampki leżące przy drzwiach, wyszłam i wskoczyłam na rower. Napisałam do Michaela smsa, że zaraz będę i ruszyłam do domu przyjaciela.
_________________________________________________________________________________________
Jest i rozdział 11, ja wiem, dupny, krótki i w ogóle, ale nie ma komentarzy, nie ma weny (dziękuję G. za jedyny komentarz pod ostatnim).
Jeszcze dziś dodam następny bo... dla G. :>
Nie pisze długiej notki bo nie widzę potrzeby. Dałam ciała.
Ale trudno się mówi, sprawdzę go potem.
Miłego dnia.
niedziela, 19 kwietnia 2015
Rozdział 10
Rozdział dedykuję @lukewifebitch bo... bo jest kochana *,*
Przy okazji zaproszę was na jej ff w którym się zakochałam: difficult-love-choice.blogspot.com
_____________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________________
Okay... rozdział jest beznadziejny, beznamiętny i pokręcony. Nie rozstajemy się z Markiem i Emily, jeszcze do nas wrócą :>
Zamierzam trochę zamieszać w następnym rozdziale i przyśpieszyć tempo akcji. Wiem też, że bardzo długo nie dodawałam, ale... cóż.. egzaminy mnie czekają od wtorku, więc nie mam możliwości zbytnio. Po egzaminach nadrobię. Obiecuję!
tt > @5sosaremyninjas
Możecie pytać o spoilery i tym podobne.
Dziękuję za każde wyświetlenie! Jest ich ponad 1,500 a komentarzy albo nie ma, albo są maks. 2-3. Niefajnie...
Proszę, skomentujcie, jeśli czytacie, to daje mi kopa żebym szybciej pisała następny... bez tego ani rusz.. Chciałabym wiedzieć, że robię to nie tylko tak sobie.
Dziękuję i wszystkim którzy jak ja mają egzaminy od wtorku, życzę wielkiego powodzenia. Myślcie pozytywnie! To już połowa sukcesu!
Kocham was xx
Przy okazji zaproszę was na jej ff w którym się zakochałam: difficult-love-choice.blogspot.com
_____________________________________________________________________________________
Luke's POV
- Okłamuj mnie dalej. - powiedziała poirytowana dziewczyna.
- Nienawidzę cię. - skłamałem, przecież sama tego chciała.
- Świetnie, bo ja ciebie również!
- Tak, świetnie. - powiedziałem, zastanawiając się czy dziewczyna zrozumiała, że wciąż ją okłamuję. Otworzyłem drzwi, chcąc wreszcie opuścić jej dom i pojechać na imprezę. Niestety, zapominając o balaście w formie Melody na moim ramieniu, przez moje nieuważne przejście uderzyła się głową o framugę drzwi.
- Ała! - krzyknęła i uderzyła mnie w plecy pięścią.
- Przepraszam. - powiedziałem chichocząc.
- Idiota. - rzuciła pod nosem.
Wrzuciłem ją do samochodu, sam siadając na miejscu kierowcy.
- Więc? - zapytała dziewczyna.
- Więc co? - opowiedziałem nie wiedząc co dziewczyna ma na myśli.
- Więc gdzie jedziemy? - powiedziała obruszona faktem iż nie rozumiem jej skrótów myślowych. Kobiety...
- Do "Dangerous". Może być, jaśnie pani?
- Pf, co to? Nawet nigdy tam nie byłam. Pewnie to jakaś nora dla ćpunów.
- Nazywasz norą dla ćpunów jeden z najpopularniejszych lokali w mieście? Gratuluję, pani pracująca w barze. - powiedziałem śmiejąc się pod nosem.
- Ej! To nie moja wina że nie chodzę do takich śmieciowych klubów. Wolę te eleganckie.
- Tak? - zapytałem wciąż nie panując nad śmiechem.
- Tak.
- A więc chodzisz do jakichkolwiek. Wymień kilka.
- Noo... ee... nie znasz ich pewnie.
- Yhym, rozumiem. - powiedziałem i wybuchnąłem śmiechem. Odpaliłem samochód i ruszyłem w kierunku baru, znajdującego się kilka ulic dalej.
- Nie śmiej się ze mnie! - krzyknęła oburzona uderzając mnie w ramię.
- Ała. - powiedziałem obojętnie, gdyż uderzenie dziewczyny spowodowało tak "wielki" ból.
Melody rzuciła mi tylko wrogie spojrzenie i opadła na fotel niczym dziecko, które nie dostało zabawki. Kolejny raz mnie rozśmieszyła, ale postanowiłem, że nie będę jej już zbytnio irytował.
Po chwili byliśmy na miejscu. Zabarkowałem moje bmw, obchodząc je dookoła i otworzyłem drzwi od strony pasażera, aby wypuścić Mel "po królewsku".
Dziewczyna wysiadła, ale nie była zbytnio zadowolona. Zobaczyłem kilka skąpo ubranych dziewczyn, które uśmiechały się do mnie przygryzając wargę w wymowny sposób, ale je zignorowałem. Melody tylko mierzyła je wzrokiem. Zastanawiałem się co w tej chwili czuła. Czy była na mnie wściekła, a może chciała, aby te dziewczyny uważały nas za parę. Moje rozmyślania zostały przerwane, gdy weszliśmy do klubu a w moje uszy uderzyła fala głośnej muzyki. Rozglądałem się dookoła. Zdecydowanie było tu bardzo dużo osób jak na dzień powszedni. Melody zrezygnowana rzuciła się na bordową kanapę. Ja ruszyłem w stronę baru i zamówiłem dwa drinki na rozluźnienie. Wróciłem do Melody i wręczyłem jej napój. Uśmiechnęła się sztucznie i dalej milczała. Chciałem przerwać tą ciszę, ale tylko przyssałem się do słomki i siedzieliśmy tak, słuchając jakichś głośnych kawałków. Nie było sensu rozmowy. I tak pewnie nie przebiłbym się przez panujący hałas. Dziewczyna nie piła drinka, widocznie odpłynęła myślami gdzieś daleko, bardzo, bardzo daleko. Złapałem ją za rękę. Wzdrygnęła się i spojrzała na mnie pytająco. Ruchem głowy wskazałem na parkiet pełen spoconych nastolatków. Mel ułożyła usta w grymas dając mi do zrozumienia, że nie ma nastroju na tańce i tym podobne głupoty. Jak ja uwielbiam rozmawianie bez słów... Ponieważ nie miała też ochoty na moje towarzystwo, odszedłem. Usiadłem przy barze pijąc kolejnych kilka drinków. Po jakimś czasie czułem już alkohol w całym ciele. Melody dalej tylko siedziała w kącie. Nie wiedząc co teraz mogę porobić, zacząłem obserwować otoczenie, sącząc pomarańczowy napój. W tym barze nie ma w sumie nic ciekawego... wygodne kanapy, duży parkiet, ciekawy bar, nic poza tym. Mój wzrok zatrzymał się na interesującej rudowłosej dziewczynie. Obserwowała mnie, a gdy mój wzrok zaczął przypatrywać się jej, leciutko zachichotała i pomachała mi. Odmachałem jej uśmiechając się i ruszyłem w jej kierunku.
- Hej. - powiedziałem podchodząc do dziewczyny. - Znamy się?
- Cześć. Wątpię, dopiero co się tu przeprowadziłam. - odpowiedziała nieznajoma. - Emily Jenkins, miło mi.
- Luke Hemmings. - odpowiedziałem wyciągając rękę do dziewczyny. Miała w sobie coś magnetycznego.
Chwilę porozmawialiśmy, przez moment nie panowałem nad tym co robię. Ocknąłem się obściskując się z.. Emily, tak, Emily. Oderwałem się od niej raptownie. Spojrzała na mnie zaskoczona. Wzruszyłem ramionami i odszedłem. Ruszyłem po następnego drinka. Teraz już totalnie oszalałem. Widziałem wszystko jak przez mgłę. Flirtowałem z każdą napotkaną dziewczyną, coś jak ekspresowa randka. Zobaczyłem zbliżającą się do mnie Emily. Za nią szedł jakiś koleś.
- Co to miało być młody? - powiedział łapiąc moją koszulę i unosząc mnie lekko. Był zdecydowanie silniejszy.
- Niby co? - odpowiedziałem zaskoczony nagłą 'napaścią'.
- Chciałeś zgwałcić moją dziewczynę! - wykrzyczał plując na mnie przy okazji. - Zaraz zniszczę twoją buźkę.
- Co?! - krzyknąłem oburzony. - To ona się do mnie przyssała.
- Ja? - powiedziała niewinnie dziewczyna i zaczęła szlochać.
- Tak, ty, Emily. Po co kłamiesz do cholery? Bo to zakończyłem i nie chciałem się już więcej z tobą całować bo mam dziewczynę?! - wykrzyczałem w przypływie emocji.
- Chwila, chwila. - powiedział chłopak Em. - O co tu chodzi? Jeżeli masz dziewczynę to po co dobierasz się do cudzych? - zapytał oburzony.
- Nie dobieram, mówiłem już. To twoja dziewczyna liże się z każdym. W sumie to tu są kamery.
- To prawda Emily?
- Nie do końca Mark.. nie liżę się z każdym. Tylko z takimi blondaskami. - powiedziała wskazując na mnie ruchem głowy.
- Co kurwa?! - wykrzyczał wściekły Mark. - Prawie zabiłem tego gościa, a ty mi pieprzysz że kłamałaś?!
- Nooo... nie mówił, że ma dziewczynę.. - powiedziała Em.
- Ale ty masz chłopaka idiotko!
- Ejejej. Rozumie twoje zirytowanie - wtrąciłem się w rozmowę - ale nie musisz od razu nazywać jej idiotką, prawda?
- Dobra, to pewnie alkohol, tak, Em? Wracamy do domu?
- Wracamy. - powiedziała dziewczyna rzucając mi gniewne spojrzenie. Co to miało być? Ah, lepsze pytanie. Z jakiej paki powiedziałem że mam dziewczynę, mimo że jej nie mam..?
Zacząłem szukać Mel. Znalazłem ją i postanowiłem zagaić rozmowę. Oczywiście w mój ulubiony sposób - flirtując.
- Cześć mała. - dziewczyna uniosła głowę patrząc na mnie, i zapewne zastanawiając się czego chcę. - Składasz się może z selenu, potasu i krzemu? - dziewczyna wyglądała na zażenowaną. - Bo jesteś seksi. - powiedziałem uśmiechając się od ucha do ucha i robiąc najatrakcyjniejszą pozę na jaką było mnie stać. Czekałem na komentarz ze strony dziewczyny, jakieś podziękowanie za komplement czy coś.
- Eh, Lukey, Lukey, Lukey. - spojrzałem na nią pytająco czekając na podziękowania. - Jestem dumna z twoich jakże zaskakujących umiejętności chemicznych, ale... proszę cię.
- To miał być komplement, Mel.
- Yhym.
- Jesteś taka beznamiętna.
- Dziękuję.
- To akurat nie był komplement. - powiedziałem lekko obruszony. - Dziwadło. - dodałem ciszej.
- Miło mi, ja Melody. - powiedziała dziewczyna i wstała, odchodząc gdzieś dalej. Zostawiła mnie samego. Nagle znużył mnie sen. Zasnąłem. Obudziłem się po jakichś 15 minutach. Nie widziałem nigdzie Grey. Stwierdziłem, że pewnie jest w toalecie, albo coś. Nie przeszło mi przez myśl, że może jej się właśnie w tym momencie dziać coś złego. Po prostu na to nie wpadłem. Wyjąłem z kieszeni telefon. Jakaś dziewczyna dosiadła się do mnie i zaczęła świecić mi biustem przed oczami, następnie usiadła na mnie okrakiem. Praktycznie widziałem jej gacie, przez jej skąpy strój, ale zignorowałem ten fakt. Zwyczajna suka, która szuka fajnego faceta, który zrobi jej dobrze. Zepchnąłem ją z kolan dając do zrozumienia, że dziękuję bardzo, ale nie skorzystam. Dziewczyna spojrzała zdziwiona poprawiając swój silikonowy biust i podeszła do jakiegoś bruneta co chwilę zerkając na mnie. Jaka idiotka... wzbudza we mnie zazdrość? Pff, zabawne. Czułem się już całkiem trzeźwy. Jakby cały alkohol ze mnie wyparował. Zacząłem myśleć racjonalnie. MELODY! Gdzie ona się podziała? Co jeśli ktoś zrobił jej coś złego? Zabił? Zgwałcił? Zacząłem gorączkowo rozglądać się po całym pomieszczeniu. Nigdzie nie widziałem dziewczyny. Nagle zauważyłem kilka brązowych kosmyków, zdecydowanie należących do Mel. Świetnie bawiła się na parkiecie. Ocierała się o jakichś nieznajomych facetów, pokazywała biust jakimś kolesiom. Omotała każdego. Tańczyła, świetnie się bawiła. Kilku napaleńców trzymało ją za tyłek.
Chwila, chwila, chwila! Oni właśnie obmacują Grey i bezkarnie ślinią się na jej widok. Życie im nie miłe? Pojebało ich czy pojebało?! Kipiąc wściekłością ruszyłem w stronę parkietu.
- Melody! - dziewczyna spojrzała w moją stronę.
- Co? - zapytała wkurzona. Kilku zboczeńców odsunęło się od niej pod wpływem mojego piorunującego wzroku który pod warunkiem, że umiałbym zabijać wzrokiem, sprawiłby że leżeli by już... na przykład doszczętnie spaleni.
- Kochanie, może chodźmy już do domu? - powiedziałem obejmując Grey w talii. Momentalnie zdjęła ją z siebie.
- Jakie kochanie? Od kiedy jesteśmy razem idioto? - mrugnąłem do niej porozumiewawczo. Chciałem tylko wybawić ją w opresji. - Nie potrzebuję twojej pomocy. Nie widzisz, że świetnie się bawię? - zapytała i przywołała do siebie chłopaków. To nie była moja Mel, w jej oddechu wyczułem alkohol. Wszystko było jasne.
Postanowiłem nic z tym nie robić, łaski bez. Wróciłem na miejsce i obserwowałem tylko dziewczynę, żeby nie zrobiła czegoś głupiego. Po chwili znowu zasnąłem. Świetnie po prostu. Nie nadaję się do bycia opiekunką. Gdy się obudziłem, nie chcąc przeszkadzać Melody, wyciągnąłem telefon i zacząłem pisać z Ashem. Opisałem mu cały dzisiejszy wieczór, a właściwie noc. Jestem pewny, że nie pójdziemy do szkoły a jak tylko Grey wytrzeźwieje będzie miała wyrzuty sumienia i będzie zwalała winę na mnie. Typowe...
W pewnym momencie poczułem, że ktoś ZNOWU siada na mnie okrakiem. Nie przestawałem wgapiać się w ekran telefonu. To pewnie znowu ta dziewczyna, która nie chciała się ode mnie odczepić.
- Mówiłem ci już żebyś spierdalała. - powiedziałem oschle odpisując Ashtonowi. Opisałem mu całe zdarzenie. Śmiał się w sumie ze mnie, że nie wykorzystuję takiej okazji, ale mam dość lasek, które o siebie nie dbają i są puszczalskie, tak też odpisałem Ashowi. Poczułem, że dziewczyna próbuje rozpiąć moje spodnie. Nie zwracając na nią najmniejszej uwagi przewróciłem oczami i powtórzyłem się:
- Mówiłem, nie chcę się z tobą pieprzyć. Już na pewno nie na kanapie. Szmata. - wycedziłem przez zęby. - Jak nie szanujesz siebie to jak ktoś ma cię szanować?
- Nic mi nie mówiłeś. - powiedziała dziewczyna przepitym głosem.
- Kurwa, przestań, okej?! - zacząłem krzyczeć, ale dalej zachowywałem spokój. Nie patrzyłem na dziewczynę, była mi obojętna.
- Ostatnim razem chciałeś... - powiedziała dziewczyna flirciarskim tonem.
- Jakim ostatnim razem? Co ty pieprzysz dziewczyno?! - krzyknąłem i uniosłem wzrok znad telefonu. - Grey?!?! Co ty odpierdzielasz na moich kolanach?!
- Miałam na ciebie ochotę. - powiedziała pijana Mel przygryzając dolną wargę i robiąc swoją minę króliczka. Z faktem, że upitego, ale nieważne. Szybko opisałem Ashtonowi całą sytuację. Napisał tylko: Korzystaj z sytuacji, stary. Owszem, pokusa była duża, ale nie zrobię jej tego. Nie jest świadoma tego co robi.
- Wracamy do domu, Melody. - powiedziałem stanowczo.
- Wolisz robić to w domu? - powiedziała bełkocząc. Wstałem, a dziewczyna podążyła za mną. - Luuuuuuke?
- Co?
- Nic, lubię mówić twoje imię. - powiedziała uśmiechając się. Ludzie po alkoholu są szczerzy czy odważni? A może kłamią? Sam nie wiem...
- Chodź szybciej, bo wszyscy się na ciebie gapią. - powiedziałem patrząc złowrogo na śliniących się na widok obracającej tyłkiem Melody, chłopaków.
- Jesteś zazdrosny? Lukey? - nie odpowiadałem. - Lucaaaaaas? Jesteś? Widzę, że jesteś. - powiedziała uśmiechając się. Ona jest niemożliwa. I strasznie nas spowalnia. Ledwo co trzyma się na nogach. Chwyciłem ją za za nadgarstek i zaczęliśmy przeciskać się przez tłum. Szła kołysząc się i praktycznie musiałem ją ciągnąć.
- Ała. - powiedziała przystając i wskazując na swój zaczerwieniony nadgarstek. Kurde, za dużo siły.
- Wybacz księżniczko. - powiedziałem i uniosłem ją niczym pannę młodą. Dziewczyna obejmowała moją szyję. Zanim zdążyłem zauważyć (i przecisnąć się przez tłum) dziewczyna już spała wtulona we mnie. Co jakiś czas łaskotała mnie swoimi wargami przez sen, ale było to całkiem przyjemne. Wydostaliśmy się z klubu. Dziewczyna obudziła się gdy układałem ją na tylnym siedzeniu, aby mogła jeszcze pospać.
- Luke?
- Tak?
- Naprawdę cię kocham. - powiedziała całkiem poważnie, po czym zalała się łzami. - Wiem, że ty mnie nie kochasz. Nikt mnie nie kocha! Nikt!
- Ejejej, księżniczko. Kocham cię. Kocham cię najmocniej na świecie. - powiedziałem i przytuliłem ją z całych sił. Za jej plecami zobaczyłem zegar. Wybiła 6. No tak, do szkoły nie pójdziemy, to jest pewne. Dziewczyna przestała szlochać i znów usnęła. Usiadłem na miejscu kierowcy i ruszyłem. Wyglądała tak słodko kiedy spała. Znałem tą drogę bardzo dobrze. Skręciłem w ulicę na której znajdował się dom dziewczyny. Nagle ktoś objął mnie za szyję. Wzdrygnąłem się. Zapomniałem o Mel, widocznie się obudziła. Zaczęła zostawiać mokre pocałunki na moich policzkach i szyi. Nie powiem, że mi się to nie podobało, bo musiałbym skłamać.
Zatrzymałem się przed domem Grey.
- Wysiadamy Mel. - powiedziałem zdejmując z siebie jej ręce.
- A ty? Idziesz ze mną? - zapytała. Oczywiście nie miałem gdzie iść po kłótni z rodzicami i takich tam, ale nie chciałem patrzeć na upitą Melody, która co chwilę sprawia, że mam ochotę zrobić z nią milion niekoniecznie przyzwoitych rzeczy. W sumie zawsze to robi, ale nigdy to nie ona jest tego prowodyrką.
- Nie, Mel. Nie mogę.
- Ale... mówiłeś, że nie masz gdzie spać.. kłamałeś? - spojrzała na mnie z wyrzutem.
- Nie, nie kłamałem, ale nie chcę ci przeszkadzać.
- Już i tak mi nieźle przeszkodziłeś, no chodź. - powiedziała łapiąc mnie za rękę i zaczęła biec w stronę domu, była bardzo szczęśliwa, co mnie nieźle zdziwiło.
Weszliśmy do jej pokoju. Rozejrzałem się po nim. Nigdy zbytnio nie zwracałem uwagi na wystrój jej pokoju. Jasnobrązowe panele, limonkowe ściany, brązowe biurko i krzesło obrotowe. Na biurku mnóstwo porozrzucanych papierków, książek i notatek. Szafa była otwarta, panował w niej harmider. Cóż, panna porządnicka nie jest znowu taka porządna na jaką wygląda. Rozglądając się po pokoju nie zauważyłem że Melody zaczyna zdejmować z siebie ubrania.
- Grey! Co ty robisz?! - krzyknąłem zasłaniając oczy.
- Przebieram się, a co?
- Ale.. tak jakby tu jestem.
- No i? Nigdy nie widziałeś nagiej dziewczyny?
- Nie no widziałem..
- Więc odsłoń te oczy. Przy okazji mógłbyś mi pomóc odpiąć stanik.
- Yhym... - powiedziałem, ale nie podszedłem do dziewczyny.
- Oj Lukey. - powiedziała podchodząc do mnie w samej bieliźnie. Zarzuciła na mnie swoje ręce. Przełknąłem ślinę. Wyglądała tak pociągająco, ale jest pijana. To nieprawda. Muszę to przezwyciężyć.
- Może lepiej pójdę. - powiedziałem zdejmując z siebie ręce dziewczyny i obracając się na pięcie.
- Zostań.
- Więc się opamiętaj.
- Ale ja naprawdę tego chcę.
- Uwierz mi, nie.
- A co? Masz małego?
- Te twoje żarty, Mel. - powiedziałem i przewróciłem oczami. - Idź spać.
- Pod warunkiem, że ty pójdziesz spać ze mną.
- Dobra. - zgodziłem się i wszedłem pod kołdrę obok dziewczyny.
- Dziękuję. - powiedziała i zasnęła wtulona w mój tors.
_______________________________________________________________________________________
Okay... rozdział jest beznadziejny, beznamiętny i pokręcony. Nie rozstajemy się z Markiem i Emily, jeszcze do nas wrócą :>
Zamierzam trochę zamieszać w następnym rozdziale i przyśpieszyć tempo akcji. Wiem też, że bardzo długo nie dodawałam, ale... cóż.. egzaminy mnie czekają od wtorku, więc nie mam możliwości zbytnio. Po egzaminach nadrobię. Obiecuję!
tt > @5sosaremyninjas
Możecie pytać o spoilery i tym podobne.
Dziękuję za każde wyświetlenie! Jest ich ponad 1,500 a komentarzy albo nie ma, albo są maks. 2-3. Niefajnie...
Proszę, skomentujcie, jeśli czytacie, to daje mi kopa żebym szybciej pisała następny... bez tego ani rusz.. Chciałabym wiedzieć, że robię to nie tylko tak sobie.
Dziękuję i wszystkim którzy jak ja mają egzaminy od wtorku, życzę wielkiego powodzenia. Myślcie pozytywnie! To już połowa sukcesu!
Kocham was xx
wtorek, 31 marca 2015
Ważna informacja
Okej, więc:
1. Przepraszam, że zamulam z rozdziałami, ale właśnie zaczęłam nowe ff. :>
http://disconnected-ff.blogspot.com/ - mam nadzieję że odwiedzicie.
2. Rozdziały postaram się teraz pisać w przerwie, ale wkrótce mam egzaminy, dlatego zamulam, wybaczcie. Po egzaminach będę już dodawała mniej więcej systematycznie :)
To tyle. Wesołego jajka i takie tam :>
1. Przepraszam, że zamulam z rozdziałami, ale właśnie zaczęłam nowe ff. :>
http://disconnected-ff.blogspot.com/ - mam nadzieję że odwiedzicie.
2. Rozdziały postaram się teraz pisać w przerwie, ale wkrótce mam egzaminy, dlatego zamulam, wybaczcie. Po egzaminach będę już dodawała mniej więcej systematycznie :)
To tyle. Wesołego jajka i takie tam :>
środa, 25 marca 2015
Rozdział 9
Melody's POV
Cały czas po wyjściu Luke'a biłam się z myślami. Co jeśli ma rację? Nie, to niemożliwe, nie zwątpię w przyjaciela którego znam od dziecka kolejny raz tylko przez to, że jakiś dupek nagadał mi głupot. Wykluczone. Niech przestanie robić ze mnie idiotkę i się ogarnie, bo widzę, że strasznie mu się nudzi.
W momencie moich zacnych rozmyślań usłyszałam dźwięk przychodzącego smsa. Wzięłam telefon do ręki i sprawdziłam kto o 22 może przeszkadzać mi w kłóceniu się z samą sobą.
Luke:
Nie wierzysz mi?
Idiota, oczywiście, że nie. Wystukałam szybko odpowiedź i wysłałam. Chciałam już odłożyć telefon na szafkę ale w mgnieniu oka dostałam wiadomość zwrotną. Pyta się dlaczego... no jasne, jest zbyt głupi żeby to zrozumieć. Napisałam więc, że nie będę wierzyć komuś kogo nie znam nawet miesiąc i, że Michael nigdy by mnie nie zranił. Byłam wyczerpana tym dniem właściwie nie wiem przez co. Poszłam do łazienki aby wziąć prysznic, a następnie rzuciłam się na łóżko. Nie chciało mi się już nic. Chciałam tylko pogrążyć się w krainie snów. Ale dlaczego temu debilowi aż tak zależy żeby skłócić mnie z Michaelem...? Ta jedna rzecz mi tu nie pasuje. Nie żeby tylko i wyłącznie ta, bo jest ich multum, ale ta między innymi. Wtuliłam się w kołdrę i zamknęłam oczy. Przerażał mnie fakt, że mój mózg działa na zasadzie: chce mi się spać w dzień, ale w nocy lepiej myśleć o głupotach. Wybiła pierwsza. Poczułam że odpływam. Byłam szczęśliwa, bo noc to czas w którym mogę być kimkolwiek zechcę, wieść perfekcyjne życie z moimi przyjaciółmi, których teraz nie mam... Myślę, że został mi tylko Clifford.
W momencie gdy o tym pomyślałam pewien interesujący sms postanowił rozwiać moje wątpliwości - nie został mi nikt, zupełnie.
Luke:
Jeżeli nie wierzysz mi, zapytaj swojego przyjaciela. Zapytaj go czy to prawda. Przekonasz się że mam rację.
Nie odpisywałam przez dłuższy czas. Super, znów nie mogę zasnąć. Jeżeli mam się spytać Michaela... Luke musi być pewny tego co mi powiedział... cholera. Jeżeli to wszystko prawda?! Nagle przyszedł kolejny sms.
Luke:
Obraziłaś się?
Nie miałam siły aby odpisać więc znów ułożyłam się wygodnie, chcąc zasnąć. Usłyszałam kolejny dźwięk telefonu, ale nie miałam siły nawet po niego sięgnąć. I to był mój największy życiowy błąd.
Usłyszałam że coś odbiło się o moje okno. Co do cholery?! Niechętnie poderwałam się z łóżka i podeszłam do okna. No jasne, mogłam się tego spodziewać, Lucas Robert Hemmings we własnej osobie rzuca właśnie kamieniami w moje okno o pierwszej w nocy, ambitnie. Jak widzę faktycznie ma nudne życie. Trzeba było sprawdzić wiadomości. Pokazałam Luke'owi gestem, że jest idiotą, po czym zasłoniłam roletę i usiadłam na łóżku narzucając na siebie kołdrę. Wzięłam do ręki telefon, w gruncie rzeczy ciekawiło mnie co sprowadza tego zboczonego kosmitę pod mój dom o tej godzinie. Czyżby wyrzuty sumienia? Czyżby chciał przyznać się, że mnie oszukał? Czy serio aż tak mu się nudzi? Nie chcąc tylko się domyślać wzięłam telefon i odczytałam ostatnią wiadomość. Chyba z dziesięć tysięcy razy zapytał się czy się obraziłam. O jejciu, serio się tym przejmuje czy chce wzbudzić we mnie litość. Nie ukrywając zdegustowania ustawiłam telefon na wibracje i poszłam spać. Zdecydowanie nie mam ochoty wyglądać jutro, a właściwie dziś, jak zombie. Ponownie odpłynęłam w krainę snów, ale mój spokój nie trwał długo. Usłyszałam mój dzwonek w telefonie. Jasne, typowa ja, wycisz telefon ale tak naprawdę tego nie zrób, eh.
Zdegustowana wzięłam do ręki urządzenie i przecierając oczy sprawdziłam kto ośmiela się przeszkadzać mi w środku nocy. Oczywiście, bo któżby inny, Luke... po co w ogóle do niego wtedy dzwoniłam. Gdybym nie dzwoniła nawet niemiałby mojego numeru. Odebrałam telefon i ziewnęłam znacząco.
- Obudziłeś mnie idioto. - powiedziałam wkurzona.
- Cóż za miłe powitanie! Księżniczko, wiem że nie spałaś.
- Spałam! Już prawie.. co nie zmienia faktu, że właśnie nie śpię przez ciebie, psycholu.
- Ej, dlaczego psycholu? - zapytał zdezorientowany.
- Nachodzisz mnie w środku nocy i siedzisz pod moim domem, a na dodatek jeszcze wydzwaniasz! Ta rozmowa nie ma sensu, zabieraj się, pa.
- No weeeeeź... chciałem tylko wiedzieć czy się nie obraziłaś.. nie odpisałaś na esemesa...
- Bo nie miałam ochoty.
- To niemiłe.
- Nigdy nie mówiłam że jestem miła.
- Ale, ale... gniewasz się?
- Nie Lucasku, wcale nie gniewam się za to że chcesz mnie skłócić z przyjacielem i kłamiesz.
- Och, to kamień z serca.
- To był sarkazm słońce.
- Eh! Przestań się ze mną droczyć.
- Emm... nie. - odpowiedziałam pewnie. To była jedna z tych sytuacji, w której to ja jestem na wygranej pozycji.
- Wiesz, że na zewnątrz jest cholernie zimno? - zapytał po chwili.
- Dalej tam siedzisz?! Idź do domu pedofilu!
- Nie mogę..
- Bo..?
- Po pierwsze nie odejdę dopóki mi nie wybaczysz, a po drugie pokłóciłem się z rodzicami i nie mam zamiaru wracać. - gdy to powiedział obudziła się moja miękka strona. Przecież nie może zostać na zewnątrz. Idiotyczny fatum, czemu zawsze to ja jestem w takich sytuacjach.
- Oszalałeś? Przecież, po pierwsze: nie możesz nocować na zewnątrz bo będziesz chory, a po drugie będziesz jutro niewyspany. Lepiej wracaj do domu.
- Ani mi się śni.
- Uparty osioł.
- Miło mi, ja Luke.
- Ugh, tak strasznie mnie wkurzasz. Idę spać.
- Zostawiasz mnie na pastwę losu? - zapytał zapewne robiąc przy tym tą swoją minę szczeniaczka.
- Ja nie mam ochoty wyglądać jak trup. - powiedziałam wywracając oczami.
- No ej!
- Zachowujesz się jak dziecko Hemmings... Jak dziecko...
- Przecież i tak nie możesz zasnąć. - powiedział ignorując moje wcześniejsze stwierdzenie.
- No i..?
- No i ja mógłbym ci pomóc.
- Niby jak? Gadając ze mną przez telefon?!
- Nie, mógłbym na przykład położyć się spać obok ciebie i ci zaśpiewać.
- Och, jakże kusząca propozycja, szkoda że z niej nie skorzystam.
- Mylisz się.
- Że co?! O czym ty gadasz?! - zapytałam powoli tracąc równowagę. Luke się rozłączył. Jak miło. Niestety moja chwila spokoju nie trwała długo. Usłyszałam że ktoś otwiera drzwi wejściowe domu. Babcia oczywiście śpi jak zabita. Włamywacz? Złodziej? Może jakieś gówno z horroru? A nie... to pewnie Luke.. a.. jeśli nie? Co jeśli to bandyta, seryjny morderca lub jakiś gwałciciel? Dlaczego do jasnej ciasnej nie zamknęłam tych drzwi?!
Wzięłam lampkę ze stolika nocnego i cicho wyszłam z pokoju. Zaczęłam chodzić po całym domu wypatrując Luke'a. W środku modliłam się o to, żeby to był właśnie on. W końcu wolę jego niż mordercę... chociaż... tu musiałabym się jednak lepiej zastanowić.
Obeszłam cały dom i nie znalazłam nikogo. Pewnie mi się tylko wydawało. Zamknęłam szczelnie drzwi i poszłam do łóżka. Umierałam już ze zmęczenia, ale mimo to dalej nie mogłam zasnąć przewracając się z boku na bok. Nagle poczułam że moja kołdra się uchyla. Nienawidzę zjawisk paranormalnych i tym podobnych, bo strasznie się ich boję. Momentalnie moje serce zaczęło walić jak oszalałe, myślałam że zaraz zejdę na zawał, ale zbyt bardzo bałam się spojrzeć kto lub co jest przyczyną mojego lęku. Straciłam czucie w ciele, postradałam zmysły, czułam, że mój koniec jest bliski. Nagle czyjaś ciepła ręka oplotła moją talię. Spostrzegłam na niej tylko charakterystyczny pierścień. Złapałam rękę i przytuliłam ją mocno do siebie.
- Łołołołoło... Co ci się tak na czułości zebrało? - zapytał Luke śmiejąc się ze mnie. Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale gdy zobaczył mnie ze łzami w oczach ugryzł się w język. Byłam przestraszona nie na żarty, a zmęczenie odebrało mi racjonalne myślenie. Zignorowałam uwagę Luke'a.
- Jak dobrze że to ty. - szepnęłam dalej ściskając jego rękę ze wszystkich sił.
- Ja też się cieszę, ale.. co się stało? Zły sen? Ktoś cię napadł? - zapytał chłopak ukrywając mnie w swoich ramionach.
- Nie to ty. Trzeba było mówić że przychodzisz a nie po kryjomu wchodzić do domu i mnie straszyć!
- Ale ja dopiero co przyszedłem.. poza tym nie odebrałaś smsa że wchodzę balkonowym oknem? Przecież sama mi je otworzyłaś. - powiedział wyraźnie zaskoczony.
- Nic ci nie otwierałam... i nie odebrałam smsa... myślałam że wszedłeś przez drzwi wejściowe... przecież słyszałam wyraźnie jak się otwierały... potem przeszukałam dom, ale nikogo nie znalazłam...
- Co? Więc kto mi otworzył?
- Babcia łyka tabletki nasenne i budzi się dopiero późnym rankiem. Ja ich nie otwierałam... - powiedziałam coraz bardziej wystraszona cały czas będąc wtulona w Luke'a. - Zaraz... gdzie jest mój telefon?!
- Ten kto tu był musiał odebrać esemesa, którego ci wysłałem...
- Luke... - powiedziałam a chłopak skinął głową. - Nie odchodź... zostań ze mną...
- Nie miałem nawet zamiaru cię zostawiać.
- Dziękuję. - szepnęłam i przytuliłam go z całych sił. Wyglądał na lekko zdezorientowanego, tak jakby nigdy nie doznał czułości ze strony przyjaciół... strasznie mi go szkoda.
Zastygliśmy tak w tej pozycji i mimo że strasznie chciało nam się spać nie spaliśmy. Luke sam zadeklarował się, że będzie czatował 'jakby co', a ja po prostu nie mogłam zasnąć.
- Słuchaj... - odezwał się, a ja spojrzałam na niego pytająco. - Może.. przejdziemy się do jakiego baru? I tak nie zaśniesz...
- Nie, wolałabym nie... strasznie się boję.
- Baru?
- Wiesz o co mi chodzi...
- Tak, ale.. wiesz, byłaś strasznie zmęczona.. czasami robimy niektóre rzeczy podświadomie, pewnie to ty mi otworzyłaś i po prostu tego nie pamiętasz. Tak, jestem tego w stu procentach pewny.
- No dobra... chodźmy...
- Jedźmy. - poprawiłem ją.
- Okej, ale wyjdź z mojego pokoju, bo muszę się przebrać a nie pojadę w piżamie.
- Mogę ci pomóc!
- Nie, wynoś się zboczeńcu!
- Widzę że humor ci wrócił. - powiedział śmiejąc się i wyszedł z pokoju.
Chcąc uniknąć nieprzyjemnych konfrontacji z chłopakiem, jak najszybciej wybrałam jakieś ubrania do klubu, tank top w arbuzy, czarne spodnie i czerwone trampki. Szybko nałożyłam tusz na rzęsy i wyszłam z pokoju, udając że zawsze tak szybko uwijam się z tymi sprawami. Luke wyglądał na dość szokowanego moim wyglądem, ale to chyba dobrze. Znowu to ja byłam tą wygraną. Kiedy tak się we mnie wgapiał nic nie mówiąc śmieszył mnie ogromnie, ale ktoś musiał to przerwać, więc pomachałam mu przed nosem ręką.
- Idziemy? Czy może mam ci jeszcze zapozować? - zapytałam przewracając oczami jak to miałam w zwyczaju.
- Idziemy. - powiedział nie ruszając się z miejsca.
- Więc... może chodź?
- Przecież idę. - odpowiedział ze swoim typowym naburmuszeniem. - Jak się nie odzywałaś byłaś nawet seksowna, potem przypomniało mi się że to przecież ty. - skierował się w stronę drzwi, ale zatorowałam mu przejście.
- Ej! Co miało znaczyć to 'to przecież ty' ? Hm? Tłumacz się teraz.
- Nic, nic, księżniczko. Lepiej chodźmy. - powiedział, ale ja nie dawałam za wygraną. - Serio myślisz że nie przejdę bo sobie tu stoisz? Zabawna czasem jesteś. - powiedział uśmiechając się szyderczo. Nie ukrywałam że nie zrozumiałam co miał na myśli, a chłopak zrobił krok w moją stronę. Myślałam że będzie chciał mnie wyminąć ale on zbliżył się jeszcze bardziej. - Naprawdę bardzo zabawna... - zrobił pauzę i nachylił się lekko. Bałam się że będzie mnie chciał pocałować.. w sumie dobrze że babcia bierze leki nasenne. Moje serce zabiło szybciej, a chłopak otworzył usta kończąc swoją sentencję. - Zabawna... i na pewno lekka! - krzyknął podnosząc mnie i przerzucając przez swoje ramię.
- Hej! Puść mnie! - zaczęłam krzyczeć i się miotać, ale to nic nie dało. Miał rację, to że w ogóle zdecydowałam mu się stawiać było zabawne i żałosne. Godne politowania. Nagle coś do mnie dotarło. - Luke?
- Tak, księżniczko?
- Jutro mamy szkołę... szkołę! Właściwie dziś!
- A, no tak. Panna porządnicka nigdy na wagarach nie była!
- Ymm... byłam. - powiedziałam rzucając pierwsze lepsze głupie kłamstwo.
- Yhym... oczywiście.
- To prawda!
- Okłamuj mnie dalej.
- Nienawidzę cię.
- Świetnie, bo ja ciebie również!
___________________________________________________________________________________________________
Więc tak... dzisiaj naszła mnie wena i jak dobrze pójdzie to jeszcze dzisiaj dodam rozdział <nie, nie wierzcie mi, jeśli by mi się udało to wtedy by było takie łaaaał, bo jak widzicie rzadko zdarza mi się dotrzymywać obietnic xd>
Jak widzicie już ponad tysiąc wyświetleń. Dziękuję. :>>>
Ale komentujcie! Proszę! To tylko chwilka...
No to tak:
Mój tt > @5sosaremyninjas
tt FF > @WorldOfLiarsFF
Kocham mocno. xx
Cały czas po wyjściu Luke'a biłam się z myślami. Co jeśli ma rację? Nie, to niemożliwe, nie zwątpię w przyjaciela którego znam od dziecka kolejny raz tylko przez to, że jakiś dupek nagadał mi głupot. Wykluczone. Niech przestanie robić ze mnie idiotkę i się ogarnie, bo widzę, że strasznie mu się nudzi.
W momencie moich zacnych rozmyślań usłyszałam dźwięk przychodzącego smsa. Wzięłam telefon do ręki i sprawdziłam kto o 22 może przeszkadzać mi w kłóceniu się z samą sobą.
Luke:
Nie wierzysz mi?
Idiota, oczywiście, że nie. Wystukałam szybko odpowiedź i wysłałam. Chciałam już odłożyć telefon na szafkę ale w mgnieniu oka dostałam wiadomość zwrotną. Pyta się dlaczego... no jasne, jest zbyt głupi żeby to zrozumieć. Napisałam więc, że nie będę wierzyć komuś kogo nie znam nawet miesiąc i, że Michael nigdy by mnie nie zranił. Byłam wyczerpana tym dniem właściwie nie wiem przez co. Poszłam do łazienki aby wziąć prysznic, a następnie rzuciłam się na łóżko. Nie chciało mi się już nic. Chciałam tylko pogrążyć się w krainie snów. Ale dlaczego temu debilowi aż tak zależy żeby skłócić mnie z Michaelem...? Ta jedna rzecz mi tu nie pasuje. Nie żeby tylko i wyłącznie ta, bo jest ich multum, ale ta między innymi. Wtuliłam się w kołdrę i zamknęłam oczy. Przerażał mnie fakt, że mój mózg działa na zasadzie: chce mi się spać w dzień, ale w nocy lepiej myśleć o głupotach. Wybiła pierwsza. Poczułam że odpływam. Byłam szczęśliwa, bo noc to czas w którym mogę być kimkolwiek zechcę, wieść perfekcyjne życie z moimi przyjaciółmi, których teraz nie mam... Myślę, że został mi tylko Clifford.
W momencie gdy o tym pomyślałam pewien interesujący sms postanowił rozwiać moje wątpliwości - nie został mi nikt, zupełnie.
Luke:
Jeżeli nie wierzysz mi, zapytaj swojego przyjaciela. Zapytaj go czy to prawda. Przekonasz się że mam rację.
Nie odpisywałam przez dłuższy czas. Super, znów nie mogę zasnąć. Jeżeli mam się spytać Michaela... Luke musi być pewny tego co mi powiedział... cholera. Jeżeli to wszystko prawda?! Nagle przyszedł kolejny sms.
Luke:
Obraziłaś się?
Nie miałam siły aby odpisać więc znów ułożyłam się wygodnie, chcąc zasnąć. Usłyszałam kolejny dźwięk telefonu, ale nie miałam siły nawet po niego sięgnąć. I to był mój największy życiowy błąd.
Usłyszałam że coś odbiło się o moje okno. Co do cholery?! Niechętnie poderwałam się z łóżka i podeszłam do okna. No jasne, mogłam się tego spodziewać, Lucas Robert Hemmings we własnej osobie rzuca właśnie kamieniami w moje okno o pierwszej w nocy, ambitnie. Jak widzę faktycznie ma nudne życie. Trzeba było sprawdzić wiadomości. Pokazałam Luke'owi gestem, że jest idiotą, po czym zasłoniłam roletę i usiadłam na łóżku narzucając na siebie kołdrę. Wzięłam do ręki telefon, w gruncie rzeczy ciekawiło mnie co sprowadza tego zboczonego kosmitę pod mój dom o tej godzinie. Czyżby wyrzuty sumienia? Czyżby chciał przyznać się, że mnie oszukał? Czy serio aż tak mu się nudzi? Nie chcąc tylko się domyślać wzięłam telefon i odczytałam ostatnią wiadomość. Chyba z dziesięć tysięcy razy zapytał się czy się obraziłam. O jejciu, serio się tym przejmuje czy chce wzbudzić we mnie litość. Nie ukrywając zdegustowania ustawiłam telefon na wibracje i poszłam spać. Zdecydowanie nie mam ochoty wyglądać jutro, a właściwie dziś, jak zombie. Ponownie odpłynęłam w krainę snów, ale mój spokój nie trwał długo. Usłyszałam mój dzwonek w telefonie. Jasne, typowa ja, wycisz telefon ale tak naprawdę tego nie zrób, eh.
Zdegustowana wzięłam do ręki urządzenie i przecierając oczy sprawdziłam kto ośmiela się przeszkadzać mi w środku nocy. Oczywiście, bo któżby inny, Luke... po co w ogóle do niego wtedy dzwoniłam. Gdybym nie dzwoniła nawet niemiałby mojego numeru. Odebrałam telefon i ziewnęłam znacząco.
- Obudziłeś mnie idioto. - powiedziałam wkurzona.
- Cóż za miłe powitanie! Księżniczko, wiem że nie spałaś.
- Spałam! Już prawie.. co nie zmienia faktu, że właśnie nie śpię przez ciebie, psycholu.
- Ej, dlaczego psycholu? - zapytał zdezorientowany.
- Nachodzisz mnie w środku nocy i siedzisz pod moim domem, a na dodatek jeszcze wydzwaniasz! Ta rozmowa nie ma sensu, zabieraj się, pa.
- No weeeeeź... chciałem tylko wiedzieć czy się nie obraziłaś.. nie odpisałaś na esemesa...
- Bo nie miałam ochoty.
- To niemiłe.
- Nigdy nie mówiłam że jestem miła.
- Ale, ale... gniewasz się?
- Nie Lucasku, wcale nie gniewam się za to że chcesz mnie skłócić z przyjacielem i kłamiesz.
- Och, to kamień z serca.
- To był sarkazm słońce.
- Eh! Przestań się ze mną droczyć.
- Emm... nie. - odpowiedziałam pewnie. To była jedna z tych sytuacji, w której to ja jestem na wygranej pozycji.
- Wiesz, że na zewnątrz jest cholernie zimno? - zapytał po chwili.
- Dalej tam siedzisz?! Idź do domu pedofilu!
- Nie mogę..
- Bo..?
- Po pierwsze nie odejdę dopóki mi nie wybaczysz, a po drugie pokłóciłem się z rodzicami i nie mam zamiaru wracać. - gdy to powiedział obudziła się moja miękka strona. Przecież nie może zostać na zewnątrz. Idiotyczny fatum, czemu zawsze to ja jestem w takich sytuacjach.
- Oszalałeś? Przecież, po pierwsze: nie możesz nocować na zewnątrz bo będziesz chory, a po drugie będziesz jutro niewyspany. Lepiej wracaj do domu.
- Ani mi się śni.
- Uparty osioł.
- Miło mi, ja Luke.
- Ugh, tak strasznie mnie wkurzasz. Idę spać.
- Zostawiasz mnie na pastwę losu? - zapytał zapewne robiąc przy tym tą swoją minę szczeniaczka.
- Ja nie mam ochoty wyglądać jak trup. - powiedziałam wywracając oczami.
- No ej!
- Zachowujesz się jak dziecko Hemmings... Jak dziecko...
- Przecież i tak nie możesz zasnąć. - powiedział ignorując moje wcześniejsze stwierdzenie.
- No i..?
- No i ja mógłbym ci pomóc.
- Niby jak? Gadając ze mną przez telefon?!
- Nie, mógłbym na przykład położyć się spać obok ciebie i ci zaśpiewać.
- Och, jakże kusząca propozycja, szkoda że z niej nie skorzystam.
- Mylisz się.
- Że co?! O czym ty gadasz?! - zapytałam powoli tracąc równowagę. Luke się rozłączył. Jak miło. Niestety moja chwila spokoju nie trwała długo. Usłyszałam że ktoś otwiera drzwi wejściowe domu. Babcia oczywiście śpi jak zabita. Włamywacz? Złodziej? Może jakieś gówno z horroru? A nie... to pewnie Luke.. a.. jeśli nie? Co jeśli to bandyta, seryjny morderca lub jakiś gwałciciel? Dlaczego do jasnej ciasnej nie zamknęłam tych drzwi?!
Wzięłam lampkę ze stolika nocnego i cicho wyszłam z pokoju. Zaczęłam chodzić po całym domu wypatrując Luke'a. W środku modliłam się o to, żeby to był właśnie on. W końcu wolę jego niż mordercę... chociaż... tu musiałabym się jednak lepiej zastanowić.
Obeszłam cały dom i nie znalazłam nikogo. Pewnie mi się tylko wydawało. Zamknęłam szczelnie drzwi i poszłam do łóżka. Umierałam już ze zmęczenia, ale mimo to dalej nie mogłam zasnąć przewracając się z boku na bok. Nagle poczułam że moja kołdra się uchyla. Nienawidzę zjawisk paranormalnych i tym podobnych, bo strasznie się ich boję. Momentalnie moje serce zaczęło walić jak oszalałe, myślałam że zaraz zejdę na zawał, ale zbyt bardzo bałam się spojrzeć kto lub co jest przyczyną mojego lęku. Straciłam czucie w ciele, postradałam zmysły, czułam, że mój koniec jest bliski. Nagle czyjaś ciepła ręka oplotła moją talię. Spostrzegłam na niej tylko charakterystyczny pierścień. Złapałam rękę i przytuliłam ją mocno do siebie.
- Łołołołoło... Co ci się tak na czułości zebrało? - zapytał Luke śmiejąc się ze mnie. Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale gdy zobaczył mnie ze łzami w oczach ugryzł się w język. Byłam przestraszona nie na żarty, a zmęczenie odebrało mi racjonalne myślenie. Zignorowałam uwagę Luke'a.
- Jak dobrze że to ty. - szepnęłam dalej ściskając jego rękę ze wszystkich sił.
- Ja też się cieszę, ale.. co się stało? Zły sen? Ktoś cię napadł? - zapytał chłopak ukrywając mnie w swoich ramionach.
- Nie to ty. Trzeba było mówić że przychodzisz a nie po kryjomu wchodzić do domu i mnie straszyć!
- Ale ja dopiero co przyszedłem.. poza tym nie odebrałaś smsa że wchodzę balkonowym oknem? Przecież sama mi je otworzyłaś. - powiedział wyraźnie zaskoczony.
- Nic ci nie otwierałam... i nie odebrałam smsa... myślałam że wszedłeś przez drzwi wejściowe... przecież słyszałam wyraźnie jak się otwierały... potem przeszukałam dom, ale nikogo nie znalazłam...
- Co? Więc kto mi otworzył?
- Babcia łyka tabletki nasenne i budzi się dopiero późnym rankiem. Ja ich nie otwierałam... - powiedziałam coraz bardziej wystraszona cały czas będąc wtulona w Luke'a. - Zaraz... gdzie jest mój telefon?!
- Ten kto tu był musiał odebrać esemesa, którego ci wysłałem...
- Luke... - powiedziałam a chłopak skinął głową. - Nie odchodź... zostań ze mną...
- Nie miałem nawet zamiaru cię zostawiać.
- Dziękuję. - szepnęłam i przytuliłam go z całych sił. Wyglądał na lekko zdezorientowanego, tak jakby nigdy nie doznał czułości ze strony przyjaciół... strasznie mi go szkoda.
Zastygliśmy tak w tej pozycji i mimo że strasznie chciało nam się spać nie spaliśmy. Luke sam zadeklarował się, że będzie czatował 'jakby co', a ja po prostu nie mogłam zasnąć.
- Słuchaj... - odezwał się, a ja spojrzałam na niego pytająco. - Może.. przejdziemy się do jakiego baru? I tak nie zaśniesz...
- Nie, wolałabym nie... strasznie się boję.
- Baru?
- Wiesz o co mi chodzi...
- Tak, ale.. wiesz, byłaś strasznie zmęczona.. czasami robimy niektóre rzeczy podświadomie, pewnie to ty mi otworzyłaś i po prostu tego nie pamiętasz. Tak, jestem tego w stu procentach pewny.
- No dobra... chodźmy...
- Jedźmy. - poprawiłem ją.
- Okej, ale wyjdź z mojego pokoju, bo muszę się przebrać a nie pojadę w piżamie.
- Mogę ci pomóc!
- Nie, wynoś się zboczeńcu!
- Widzę że humor ci wrócił. - powiedział śmiejąc się i wyszedł z pokoju.
Chcąc uniknąć nieprzyjemnych konfrontacji z chłopakiem, jak najszybciej wybrałam jakieś ubrania do klubu, tank top w arbuzy, czarne spodnie i czerwone trampki. Szybko nałożyłam tusz na rzęsy i wyszłam z pokoju, udając że zawsze tak szybko uwijam się z tymi sprawami. Luke wyglądał na dość szokowanego moim wyglądem, ale to chyba dobrze. Znowu to ja byłam tą wygraną. Kiedy tak się we mnie wgapiał nic nie mówiąc śmieszył mnie ogromnie, ale ktoś musiał to przerwać, więc pomachałam mu przed nosem ręką.
- Idziemy? Czy może mam ci jeszcze zapozować? - zapytałam przewracając oczami jak to miałam w zwyczaju.
- Idziemy. - powiedział nie ruszając się z miejsca.
- Więc... może chodź?
- Przecież idę. - odpowiedział ze swoim typowym naburmuszeniem. - Jak się nie odzywałaś byłaś nawet seksowna, potem przypomniało mi się że to przecież ty. - skierował się w stronę drzwi, ale zatorowałam mu przejście.
- Ej! Co miało znaczyć to 'to przecież ty' ? Hm? Tłumacz się teraz.
- Nic, nic, księżniczko. Lepiej chodźmy. - powiedział, ale ja nie dawałam za wygraną. - Serio myślisz że nie przejdę bo sobie tu stoisz? Zabawna czasem jesteś. - powiedział uśmiechając się szyderczo. Nie ukrywałam że nie zrozumiałam co miał na myśli, a chłopak zrobił krok w moją stronę. Myślałam że będzie chciał mnie wyminąć ale on zbliżył się jeszcze bardziej. - Naprawdę bardzo zabawna... - zrobił pauzę i nachylił się lekko. Bałam się że będzie mnie chciał pocałować.. w sumie dobrze że babcia bierze leki nasenne. Moje serce zabiło szybciej, a chłopak otworzył usta kończąc swoją sentencję. - Zabawna... i na pewno lekka! - krzyknął podnosząc mnie i przerzucając przez swoje ramię.
- Hej! Puść mnie! - zaczęłam krzyczeć i się miotać, ale to nic nie dało. Miał rację, to że w ogóle zdecydowałam mu się stawiać było zabawne i żałosne. Godne politowania. Nagle coś do mnie dotarło. - Luke?
- Tak, księżniczko?
- Jutro mamy szkołę... szkołę! Właściwie dziś!
- A, no tak. Panna porządnicka nigdy na wagarach nie była!
- Ymm... byłam. - powiedziałam rzucając pierwsze lepsze głupie kłamstwo.
- Yhym... oczywiście.
- To prawda!
- Okłamuj mnie dalej.
- Nienawidzę cię.
- Świetnie, bo ja ciebie również!
___________________________________________________________________________________________________
Więc tak... dzisiaj naszła mnie wena i jak dobrze pójdzie to jeszcze dzisiaj dodam rozdział <nie, nie wierzcie mi, jeśli by mi się udało to wtedy by było takie łaaaał, bo jak widzicie rzadko zdarza mi się dotrzymywać obietnic xd>
Jak widzicie już ponad tysiąc wyświetleń. Dziękuję. :>>>
Ale komentujcie! Proszę! To tylko chwilka...
No to tak:
Mój tt > @5sosaremyninjas
tt FF > @WorldOfLiarsFF
Kocham mocno. xx
piątek, 6 marca 2015
Rozdział 8
Luke's POV
Wczoraj wieczorem całkowicie przypadkowo podsłuchałem rozmowę Clifforda i Charlotte. Nie wiem dokładnie co oni kombinują, ale muszę szybko znaleźć Melody.
Szedłem wzdłuż długiego korytarza drugiego piętra szkoły, próbując znaleźć Mel. To nie jest łatwe kiedy co chwila jakaś laska krzyczy do ciebie cześć albo do ciebie podbiega. Cholernie mnie to irytuje, ale niech im będzie. Po kilku minutach szukania zastałem dziewczynę na trzecim piętrze budynku. Siedziała sama, nie wiem dlaczego, ale wyglądała na bardzo smutną. Może już wie? Podszedłem do dziewczyny z uśmiechem na ustach i usiadłem obok. Ona tylko spojrzała na mnie, wywróciła oczami i wyjęła z kieszeni telefon i słuchawki zdecydowanie chcąc się mnie pozbyć.
- Ej, słuchaj, wiem, że mnie nienawidzisz i takie tam, ale musze ci koniecznie coś powiedzieć. - powiedziałem półszeptem, dając dziewczynie do zrozumienia że to ważna sprawa.
- Um, no, co chcesz? - zapytała wyjmując słuchawki z uszu.
- A możemy porozmawiać w jakimś spokojniejszym miejscu?
- Chcesz znaleźć spokojne miejsce w szkole? Teraz? Wiesz, że za 3 minuty zaczyna się lekcja? - zapytała marszcząc brwi.
- Tak, nie jestem idiotą. - powiedziałem a dziewczyna spojrzała na mnie miną w stylu: "Czy aby na pewno?" , ale kontynuowałem. - To serio ważne.
- Skoro to takie ważne to może spotkamy się po lekcjach? - zaproponowała, co mnie trochę zbiło z tropu. - Bo wiesz, przecież to ma być tajemnica, nie?
- Ymm... możemy, jak wolisz, więc gdzie?
- Hm, możemy spotkać się w sumie u mnie. Ale jeśli mnie wkręcasz to nie żyjesz, rozumiesz?! - powiedziała stanowczo i wróciła do słuchania muzyki.
Chciałem zapytać się jej jeszcze o adres, ale dała mi do zrozumienia że nie słyszy mnie przez słuchawki. Stwierdziłem więc, że dalsze próby skontaktowania się z nią nie mają sensu, więc wstałem, rzuciłem głuche cześć i udałem się pod salę matematyczną. Po drodze wysłałem jej jeszcze smsa z zapytaniem o adres. Pewnie teraz czuje się głupio, że od razu mi go nie podała, cała Mel. W mgnieniu oka dostałem odpowiedź zwrotną. Schowałem telefon i wszedłem spóźniony na lekcję w trakcie której cały czas myślałem o tym co usłyszałem wczoraj.
Wczoraj wieczorem całkowicie przypadkowo podsłuchałem rozmowę Clifforda i Charlotte. Nie wiem dokładnie co oni kombinują, ale muszę szybko znaleźć Melody.
Szedłem wzdłuż długiego korytarza drugiego piętra szkoły, próbując znaleźć Mel. To nie jest łatwe kiedy co chwila jakaś laska krzyczy do ciebie cześć albo do ciebie podbiega. Cholernie mnie to irytuje, ale niech im będzie. Po kilku minutach szukania zastałem dziewczynę na trzecim piętrze budynku. Siedziała sama, nie wiem dlaczego, ale wyglądała na bardzo smutną. Może już wie? Podszedłem do dziewczyny z uśmiechem na ustach i usiadłem obok. Ona tylko spojrzała na mnie, wywróciła oczami i wyjęła z kieszeni telefon i słuchawki zdecydowanie chcąc się mnie pozbyć.
- Ej, słuchaj, wiem, że mnie nienawidzisz i takie tam, ale musze ci koniecznie coś powiedzieć. - powiedziałem półszeptem, dając dziewczynie do zrozumienia że to ważna sprawa.
- Um, no, co chcesz? - zapytała wyjmując słuchawki z uszu.
- A możemy porozmawiać w jakimś spokojniejszym miejscu?
- Chcesz znaleźć spokojne miejsce w szkole? Teraz? Wiesz, że za 3 minuty zaczyna się lekcja? - zapytała marszcząc brwi.
- Tak, nie jestem idiotą. - powiedziałem a dziewczyna spojrzała na mnie miną w stylu: "Czy aby na pewno?" , ale kontynuowałem. - To serio ważne.
- Skoro to takie ważne to może spotkamy się po lekcjach? - zaproponowała, co mnie trochę zbiło z tropu. - Bo wiesz, przecież to ma być tajemnica, nie?
- Ymm... możemy, jak wolisz, więc gdzie?
- Hm, możemy spotkać się w sumie u mnie. Ale jeśli mnie wkręcasz to nie żyjesz, rozumiesz?! - powiedziała stanowczo i wróciła do słuchania muzyki.
Chciałem zapytać się jej jeszcze o adres, ale dała mi do zrozumienia że nie słyszy mnie przez słuchawki. Stwierdziłem więc, że dalsze próby skontaktowania się z nią nie mają sensu, więc wstałem, rzuciłem głuche cześć i udałem się pod salę matematyczną. Po drodze wysłałem jej jeszcze smsa z zapytaniem o adres. Pewnie teraz czuje się głupio, że od razu mi go nie podała, cała Mel. W mgnieniu oka dostałem odpowiedź zwrotną. Schowałem telefon i wszedłem spóźniony na lekcję w trakcie której cały czas myślałem o tym co usłyszałem wczoraj.
- Zależy ci na niej?! - zapytała Charlotte.
- Tak, ale... jesteś pewna? - zapytał niepewnie Michael.
- No jasne! Przecież wszyscy chcemy tylko jej dobra... Biedna Melody... przecież jest naszą kumpelką, nie? Po prostu nam zaufaj i pomóż. - powiedziała zbliżając się do niego niebezpiecznie blisko, ale chłopak zdawał się nie reagować na jej zachowanie, ostatecznie przytaknął i odszedł.
Nie mam pojęcia o co chodziło, ale chyba nie zanosi się na nic dobrego.
~*~
Dzisiejszy dzień był jednym z tych które mijają niesamowicie szybko. I dobrze, bo nie mam pojęcia co myśleć o tamtej sytuacji. Wyszedłem ze szkoły i ruszyłem w stronę mojego samochodu. W sumie nie mam pojęcia dlaczego mnie to tak zainteresowało... przecież w sumie Melody mnie nie interesuje.. prawda? Prawda?! Wsiadłem do samochodu i włączyłem głośno muzykę (tak jakby to była nowość), ale tym razem zrobiłem to żeby oderwać się od myśli o dziewczynie co oczywiście utrudniał fakt, że właśnie jestem w drodze do jej domu.
Zatrzymałem się pod domem na którym widniał adres z karteczki, wysiadłem z auta i podążyłem w stronę drzwi wejściowych. Zapukałem i tupałem ze zniecierpliwieniem nogą, czekając aż Grey wreszcie raczy otworzyć te cholerne drzwi. Ku mojemu zdziwieniu drzwi otworzyła mi jakaś staruszka.
- Um... dzień dobry? Mieszka tu Melody? Melody Grey? Przyszedłem ją odwiedzić...
- Och, no przecież, że tak, Michael! Dawno cię u nas nie było, zapomniałeś adresu czy zgubiłeś swoje okulary tak jak ja? Właśnie... Melodiś jeszcze nie ma... ale zapraszam, możesz na nią poczekać.. ja w tym czasie poszukam okularów. - powiedziała prawdopodobnie jej babcia i weszła do środka. Podążyłem za nią. Chciałem powiedzieć kobiecie, że wcale nie jestem Michaelem ale ona cały czas coś do mnie mówiła, więc zrezygnowałem z tego przedsięwzięcia. Kiedy wreszcie zapadła chwila ciszy odezwałem się.
- Tak.. hm.. a o której "Melodiś" kończy? Bo tak jakby byłem z nią umówiony.
- Och, wydaje mi się, że skończyła już dwie godziny temu.. wydawało mi się że miała też jechać do jakiejś... Victorii? - zamurowało mnie. Ona sama pakuje się w kłopoty. Postanowiłem do niej zadzwonić.
Ma szczęście że odebrała. Zmusiłem ją do przyjazdu do domu i usiadłem na kanapie. Po chwili dziewczyna była już w środku.
- Gdzie ty byłaś? Mówiłem że wpadnę... - zacząłem, nie chcąc za nadto krzyczeć na dziewczynę w obecności jej babci.
- Do końca ci nie wierzyłam, więc nie chciałam odwoływać spotkania z Victorią. Więc, co jest tak ważnego, że nie mogłeś chwilę poczekać i, że odciągasz mnie od moich znajomych?
- Możemy o tym pogadać u ciebie w pokoju?
- Niech ci będzie. Chodź za mną. - powiedziała obojętnie i ruszyła w stronę schodów.
- Słuchaj... - powiedziałem siadając na jej łóżku i poklepując miejsce obok mnie aby usiadła obok.
- No? - usiadła. - Jak już coś chciałeś to teraz chociaż zacznij gadać...
- Już, już.
- Nie mam całego dnia.
- Ymm. Słuchaj.. byłaś dziś taka smutna w szkole.. coś się stało?
- Ym, od kiedy obchodzi cię moje życie?
- Ym, odpowiesz mi czy nie?
- Ym, nie dzięki.
- Ej, czemu jesteś niemiła kiedy ja próbuję być miły? To... niemiłe...
- Proponowałabym zainwestować w słownik, aby znaleźć więcej synonimów słowa 'niemiłe', Hemmings.
- Więcej czego?
- Ugh, nieważne. - powiedziała - Idiota. - dodała pod nosem.
- Słyszałem to! - krzyknąłem i rzuciłem w dziewczynę poduszką.
- Idiota i dzieciak - powiedziała odrzucając poduszkę.
- Więc po co mnie zapraszałaś?
- Nie zapraszałam cię... nie byłeś planowany.
- Kolejna. - obruszyłem się słysząc ten sam zarzut dwa dni z rzędu.
- Sam się wprosiłeś.
- Bo mam ci coś ważnego do powiedzenia! Chciałem tylko najpierw zapytać jak się masz. Czy to coś złego przepraszam kurwa bardzo?!
- Mam cię dość.
- Super.
- Super.
Nastała chwila ciszy. Melody chyba ona nie przeszkadzała, aczkolwiek mi bardzo.
- Umm.. więc powiesz mi?
- Nie.
- Dlaczego taka jesteś? - zapytałem łapiąc ją za ramiona i potrząsając nią, lecz pozostawała obojętna.
- Jaka? No jaka Hemmings?
- No taka... wredna, obojętna... wkurzająca, kłamiesz...
- Kiedy przestaniesz wymieniać swoje cechy a zaczniesz moje? - zapytał unosząc brwi.
- O tym właśnie mówię...
- Dobra, mam dość. Jak musisz wiedzieć to ci powiem.. moi najlepsi przyjaciele, Lena i Calum urwali ze mną kontakt. Całkowicie i nieodwracalnie.
- Dlaczego? Co się stało?
- Gówno... - rzuciła na odczepne. - Właśnie że nie mam pojęcia!
- Jak to? A Michael? Co z nim?
- Też się ostatnio nie odzywa. - powiedziała smutno i spojrzała mi w oczy. Zobaczyłem w jej oczach łzę, która po chwili znikła, jakby dziewczyna bała się swoich uczuć. Zrobiło mi się jej żal. Chyba nie powiem jej teraz o tym co usłyszałem.. to by było nie na miejscu. - Chodzi o to... że ja im nic nie zrobiłam.. fakt, mam teraz kilka nowych przyjaciółek i w ogóle, ale... nic im nie zrobiłąm, rozumiesz?! - nie odezwałem się ani słowem tylko przytuliłem ją i pozwoliłem wypłakać w mój rękaw. - Dzięki... - rzuciła odrywając się ode mnie do jakimś czasie.
- Emmm, nie ma za co... - powiedziałem i podrapałem się po głowie.
- Chcesz mi coś powiedzieć, prawda?
- Może jednak nie dziś.. nie w takiej chwili. - powiedziałem i wstałem, ale dziewczyna złapała mnie za nadgarstek.
- Zostań i mi powiedz... - nalegała.
- Dobra...
- Więc?
- Więc emm...
- Och. Pewnie chcesz mi przekazać, że moi przyjaciele nie chcą mnie znać, ani teraz, ani nigdy. Mam rację, prawda?
- To nie to.
- Więc co? - powiedziała, a łzy znów popłynęły po jej policzkach. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale nagle ją pocałowałem. Chciałem, żeby przestała już mówić bo wcale nic mi nie ułatwiała. Początkowo odwzajemniała pocałunek lecz nagle odepchnęła mnie. - Co to do cholery miało być?!
- Eh, nie wiem.. tak jakoś..
- Nienawidzę cię.
- Z wzajemnością.
- Nie rób tego więcej. Nigdy.
- Okej, okej, co to za nagła zmiana nastroju, Grey?
- Gówno. - rzuciła a ja tylko przewróciłem oczami. - Mów mi to co chciałeś i spadaj.
- Ej, tylko spokojnie. - powiedziałem kiedy dziewczyna zaczęła mnie pospieszać na wszystkie możliwe sposoby. - Widzisz... gdy ostatnio weszłem...
- Wszedłem. - powiedziała i przewróciła oczami.
- Nieważne, miało być szybko, nie? - powiedziałem coraz bardziej zirytowany. - Więc, wtedy właśnie em... spotkałem Michaela..
- O matko... zrobił ci coś?!
- Od kiedy się o mnie martwisz?
- Od kiedy obchodzi cię moje życie?
- Kontynuując... spotkałem go i... on mnie nie widział.
- Gratuluję, konie historii?
- Możesz nie robić ze mnie debila?
- Możesz się streszczać?
- Możesz nie odpowiadać pytaniem na pytanie?
- Nienawidzę cię. - powiedziała przez zęby.
- Super.
- Super.
- Więc... podsłuchałem jego rozmowę z Charlotte.
- Twoją dziewczyną? - rzuciła lekko zirytowana słysząc jej imię.
- Nie jest moją dziewczyną... zerwałem z nią.
- Och, a więc która jest teraz tą szczęściarą? - powiedziała sarkastycznie.
- Żadna, ale jesteś na mojej liście. - szepnąłem jej w ucho.
- Ja chyba podziękuję. I tak już mam mdłości po tym twoim pocałunku.
- Mogę dokończyć? - zapytałem a dziewczyna skinęła, zdecydowanie zadowolona z rozwścieczania mnie. - On z nią rozmawiał.. i to nie była normalna rozmowa...
Opowiedziałem wszystko czego byłem świadkiem Melody, a ona coraz szerzej otwierała oczy.
- Ale... Melody... nie płacz tylko.. dowiem się o co chodzi. - powiedziałem uspokajająco.
- Nie. - powiedziała a ja spojrzałem zdziwiony w jej oczy. - Wyjdź stąd. - powiedziała oschle, a ja spojrzałem na nią pytająco. - Wynoś się do cholery!
- Co? - prychnąłem zszokowany.
- Jesteś popieprzony! Wynoś się!
- Co? Ja? A może twój super koleżka, który planuje jakiś podstęp z Charlotte?
- Jesteś popieprzonym kłamcą! Zawsze kłamiesz! ZAWSZE. Spieprzaj i odwal się ode mnie.
- Ja kłamcą? JA?! To ty tu jesteś popieprzona. - burknąłem i wyszedłem.
____________________________________________________________________________________________________________________________-
Męczyłam się z tym rozdziałem... jakiś totalny brak weny. Myślę, że idą mi coraz gorzej i nudniej... Przepraszam... Przepraszam też <znowu>, że dopiero teraz rozdział, ale soł szalony tydzień... no i za to że taki krótki, ale chyba jest dość ważny wątek. Zapraszam do komentowania <daje kopa>
Mój tt: @5sosaremyninjas
tt FF: @WorldOfLiarsFF
Nie nadążam z tym ff ale co tam, stworzę nowe :D już wkrótce kochani. :> Mam tylko problem z nazwą, ale do dopracowania. :)
Przepraszam na koniec znowu, ale... jak mówię że rozdział w tym tygodniu to znaczy że za tydzień. xd Przepraszam. Przepraszam też że mało śmieszny rozdział, ale tak jak pisałam... brak weny.
- Tak.. hm.. a o której "Melodiś" kończy? Bo tak jakby byłem z nią umówiony.
- Och, wydaje mi się, że skończyła już dwie godziny temu.. wydawało mi się że miała też jechać do jakiejś... Victorii? - zamurowało mnie. Ona sama pakuje się w kłopoty. Postanowiłem do niej zadzwonić.
Ma szczęście że odebrała. Zmusiłem ją do przyjazdu do domu i usiadłem na kanapie. Po chwili dziewczyna była już w środku.
- Gdzie ty byłaś? Mówiłem że wpadnę... - zacząłem, nie chcąc za nadto krzyczeć na dziewczynę w obecności jej babci.
- Do końca ci nie wierzyłam, więc nie chciałam odwoływać spotkania z Victorią. Więc, co jest tak ważnego, że nie mogłeś chwilę poczekać i, że odciągasz mnie od moich znajomych?
- Możemy o tym pogadać u ciebie w pokoju?
- Niech ci będzie. Chodź za mną. - powiedziała obojętnie i ruszyła w stronę schodów.
- Słuchaj... - powiedziałem siadając na jej łóżku i poklepując miejsce obok mnie aby usiadła obok.
- No? - usiadła. - Jak już coś chciałeś to teraz chociaż zacznij gadać...
- Już, już.
- Nie mam całego dnia.
- Ymm. Słuchaj.. byłaś dziś taka smutna w szkole.. coś się stało?
- Ym, od kiedy obchodzi cię moje życie?
- Ym, odpowiesz mi czy nie?
- Ym, nie dzięki.
- Ej, czemu jesteś niemiła kiedy ja próbuję być miły? To... niemiłe...
- Proponowałabym zainwestować w słownik, aby znaleźć więcej synonimów słowa 'niemiłe', Hemmings.
- Więcej czego?
- Ugh, nieważne. - powiedziała - Idiota. - dodała pod nosem.
- Słyszałem to! - krzyknąłem i rzuciłem w dziewczynę poduszką.
- Idiota i dzieciak - powiedziała odrzucając poduszkę.
- Więc po co mnie zapraszałaś?
- Nie zapraszałam cię... nie byłeś planowany.
- Kolejna. - obruszyłem się słysząc ten sam zarzut dwa dni z rzędu.
- Sam się wprosiłeś.
- Bo mam ci coś ważnego do powiedzenia! Chciałem tylko najpierw zapytać jak się masz. Czy to coś złego przepraszam kurwa bardzo?!
- Mam cię dość.
- Super.
- Super.
Nastała chwila ciszy. Melody chyba ona nie przeszkadzała, aczkolwiek mi bardzo.
- Umm.. więc powiesz mi?
- Nie.
- Dlaczego taka jesteś? - zapytałem łapiąc ją za ramiona i potrząsając nią, lecz pozostawała obojętna.
- Jaka? No jaka Hemmings?
- No taka... wredna, obojętna... wkurzająca, kłamiesz...
- Kiedy przestaniesz wymieniać swoje cechy a zaczniesz moje? - zapytał unosząc brwi.
- O tym właśnie mówię...
- Dobra, mam dość. Jak musisz wiedzieć to ci powiem.. moi najlepsi przyjaciele, Lena i Calum urwali ze mną kontakt. Całkowicie i nieodwracalnie.
- Dlaczego? Co się stało?
- Gówno... - rzuciła na odczepne. - Właśnie że nie mam pojęcia!
- Jak to? A Michael? Co z nim?
- Też się ostatnio nie odzywa. - powiedziała smutno i spojrzała mi w oczy. Zobaczyłem w jej oczach łzę, która po chwili znikła, jakby dziewczyna bała się swoich uczuć. Zrobiło mi się jej żal. Chyba nie powiem jej teraz o tym co usłyszałem.. to by było nie na miejscu. - Chodzi o to... że ja im nic nie zrobiłam.. fakt, mam teraz kilka nowych przyjaciółek i w ogóle, ale... nic im nie zrobiłąm, rozumiesz?! - nie odezwałem się ani słowem tylko przytuliłem ją i pozwoliłem wypłakać w mój rękaw. - Dzięki... - rzuciła odrywając się ode mnie do jakimś czasie.
- Emmm, nie ma za co... - powiedziałem i podrapałem się po głowie.
- Chcesz mi coś powiedzieć, prawda?
- Może jednak nie dziś.. nie w takiej chwili. - powiedziałem i wstałem, ale dziewczyna złapała mnie za nadgarstek.
- Zostań i mi powiedz... - nalegała.
- Dobra...
- Więc?
- Więc emm...
- Och. Pewnie chcesz mi przekazać, że moi przyjaciele nie chcą mnie znać, ani teraz, ani nigdy. Mam rację, prawda?
- To nie to.
- Więc co? - powiedziała, a łzy znów popłynęły po jej policzkach. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale nagle ją pocałowałem. Chciałem, żeby przestała już mówić bo wcale nic mi nie ułatwiała. Początkowo odwzajemniała pocałunek lecz nagle odepchnęła mnie. - Co to do cholery miało być?!
- Eh, nie wiem.. tak jakoś..
- Nienawidzę cię.
- Z wzajemnością.
- Nie rób tego więcej. Nigdy.
- Okej, okej, co to za nagła zmiana nastroju, Grey?
- Gówno. - rzuciła a ja tylko przewróciłem oczami. - Mów mi to co chciałeś i spadaj.
- Ej, tylko spokojnie. - powiedziałem kiedy dziewczyna zaczęła mnie pospieszać na wszystkie możliwe sposoby. - Widzisz... gdy ostatnio weszłem...
- Wszedłem. - powiedziała i przewróciła oczami.
- Nieważne, miało być szybko, nie? - powiedziałem coraz bardziej zirytowany. - Więc, wtedy właśnie em... spotkałem Michaela..
- O matko... zrobił ci coś?!
- Od kiedy się o mnie martwisz?
- Od kiedy obchodzi cię moje życie?
- Kontynuując... spotkałem go i... on mnie nie widział.
- Gratuluję, konie historii?
- Możesz nie robić ze mnie debila?
- Możesz się streszczać?
- Możesz nie odpowiadać pytaniem na pytanie?
- Nienawidzę cię. - powiedziała przez zęby.
- Super.
- Super.
- Więc... podsłuchałem jego rozmowę z Charlotte.
- Twoją dziewczyną? - rzuciła lekko zirytowana słysząc jej imię.
- Nie jest moją dziewczyną... zerwałem z nią.
- Och, a więc która jest teraz tą szczęściarą? - powiedziała sarkastycznie.
- Żadna, ale jesteś na mojej liście. - szepnąłem jej w ucho.
- Ja chyba podziękuję. I tak już mam mdłości po tym twoim pocałunku.
- Mogę dokończyć? - zapytałem a dziewczyna skinęła, zdecydowanie zadowolona z rozwścieczania mnie. - On z nią rozmawiał.. i to nie była normalna rozmowa...
Opowiedziałem wszystko czego byłem świadkiem Melody, a ona coraz szerzej otwierała oczy.
- Ale... Melody... nie płacz tylko.. dowiem się o co chodzi. - powiedziałem uspokajająco.
- Nie. - powiedziała a ja spojrzałem zdziwiony w jej oczy. - Wyjdź stąd. - powiedziała oschle, a ja spojrzałem na nią pytająco. - Wynoś się do cholery!
- Co? - prychnąłem zszokowany.
- Jesteś popieprzony! Wynoś się!
- Co? Ja? A może twój super koleżka, który planuje jakiś podstęp z Charlotte?
- Jesteś popieprzonym kłamcą! Zawsze kłamiesz! ZAWSZE. Spieprzaj i odwal się ode mnie.
- Ja kłamcą? JA?! To ty tu jesteś popieprzona. - burknąłem i wyszedłem.
____________________________________________________________________________________________________________________________-
Męczyłam się z tym rozdziałem... jakiś totalny brak weny. Myślę, że idą mi coraz gorzej i nudniej... Przepraszam... Przepraszam też <znowu>, że dopiero teraz rozdział, ale soł szalony tydzień... no i za to że taki krótki, ale chyba jest dość ważny wątek. Zapraszam do komentowania <daje kopa>
Mój tt: @5sosaremyninjas
tt FF: @WorldOfLiarsFF
Nie nadążam z tym ff ale co tam, stworzę nowe :D już wkrótce kochani. :> Mam tylko problem z nazwą, ale do dopracowania. :)
Przepraszam na koniec znowu, ale... jak mówię że rozdział w tym tygodniu to znaczy że za tydzień. xd Przepraszam. Przepraszam też że mało śmieszny rozdział, ale tak jak pisałam... brak weny.
wtorek, 24 lutego 2015
Rozdział 7
Melody's POV
Zaczął składać na mojej szyi mokre pocałunki. Był coraz bliżej ust. Chciałam się sprzeciwić, ale nie mogłam. Właściwie nigdy nie czułam czegoś takiego, sprawiał, że jednocześnie go nienawidziłam i pragnęłam.
Nagle usłyszałam kroki. Jakby ktoś wchodził po schodach, Luke nie zwracał na to uwagi. Klamka się poruszyła, a do pokoju weszła... kompletnie nieznana mi osoba. Luke nagle oderwał się ode mnie. Nastała krępująca cisza. Chłopak patrzył prosto w oczy dziewczyny, która znalazła się w pokoju. Tylko ja byłam cała czerwona i zestresowana zaistniałą sytuacją. Dziewczyna wyglądała jakby chciała zabić chłopaka wzrokiem, z kolei nic a nic nie szło wyczytać z reakcji Luke'a. Nagle chłopak wstał i zbliżył się do dziewczyny.
- Co masz na swoją obronę? - wyszeptała przez zęby. Wyglądała jakby zaraz miała go opluć jadem.
- Charlotte, ja... - zaczął chłopak i podrapał się po głowie.
- To ona jest tą piękną, mądrą i słodką dziewczyną w której jesteś beznadziejnie zakochany? - wykrzyczała wskazując na mnie palcem, ale mi wydawało się że jej palec przerodził się w pistolet, który zaraz miał mnie zabić.
- Wiesz, że to było o tobie. - powiedział chłopak i zaśmiał się panicznie.
- Eeee... czy... dowiem się o co chodzi? -zdecydowałam się odezwać, żeby wiedzieć chociaż za co mam umrzeć.
- NIE! - wykrzyczała Charlotte.
- Uspokój się Charli! Nie widzisz, że narażasz ją na szok? - powiedział Hemmings za co odwdzięczyłam mu się niemym 'dziękuję'.
- Ohoho, teraz to stajesz po JEJ stronie? Jasmine* mówiła mi, że przelatujesz każdego dnia inną, ale myślałam, że wybierasz chociaż jakieś popularne laski z mojego klubu.
- Ona jest w klubie. - powiedział próbując (chyba) mnie bronić.
- Ah, no tak, to ta słodzinka o której mówiła Vicky?
- Nie wiem co "Vicky" ci mówiła, ale tak, ona jest w twoim klubie.
- Chodzi o klub twoich miłośniczek, Hemmings? I kim w ogóle jest ta dziewczyna? - powiedziałam powstrzymując łzy. Za dużo wrażeń na dziś.
- Tak, Melody. A ta dziewczyna... to moja dziewczyna...
- Jeszcze trochę i była dziewczyna, słońce. - powiedziała Charlotte i wyszła.
- Melody... chyba na ciebie już też pora. Mogę cię odwieźć jeśli chcesz.
- Nie, dzięki Luke, łaski bez. Pozwolisz, że ciuchy oddam ci jutro. - powiedziałam i wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. Założyłam moje trampki i wyszłam. Zamówiłam taksówkę.
Jak on mógł mnie podrywać mając dziewczynę? Nie wspominając o tym, że to najpopularniejsza dziewczyna w szkole. Nagle moja taksówka podjechała, mogłam na chwilę oderwać się od moich dziwnych myśli o wydarzeniach dzisiejszego dnia.
~*~
Luke's POV
Weekend minął zadziwiająco szybko. Cholera, zawsze mija szybko, ale teraz do już przesadził. A może to i dobrze. Nie miałem przynajmniej za dużo czasu na myślenie o Melody. Pierwszą mam chemię. Och, jak miło się składa, że mam tą lekcję z Grey. Musze jej wszystko wyjaśnić. Zmierzałem w stronę sali. Nigdzie jednak nie zastałem dziewczyny. Stanąłem więc pod ścianą i czekałem na jej przyjście. Chciałem posłuchać muzyki, jednak nieoczekiwanie usłyszałem, że dziewczyny wokół mnie rozmawiają o czymś 'interesującym'. "Tak, chodzi tu do szkoły, ale idiotka. Hahahaha, zasnąć w stawie, na imprezie! A potem jeszcze stracić po pijaku dziewictwo z kapitanem naszego liceum! Hahaha!" Po usłyszeniu tych słów wiedziałem już, że mówią o Melody. Spiorunowałem je wzrokiem, wyglądały żałośnie. Widocznie żadna z nich mnie nie zauważyła. Jedna z nich, najwidoczniej najodważniejsza, podeszła do mnie i zaczęła wypytywać o Grey. Nie odpowiadałem. Nagle jednak mnie oświeciło.
- Skąd wy w ogóle o tym wiecie i niby dlaczego jesteście pewne że to prawda?! - krzyknąłem, ale dziewczyny stały zamurowane i nie odzywały się. Pierwszy raz widzą wkurzonego kapitana, hm?
- Och, Lucas, Lucas, Lucas... - usłyszałem znajomy głos za plecami. - Nigdy się nie nauczysz... nie powinieneś krzyczeć na te biedne dziewczyny...
- Charlotte... ty tu czego?
- Co tak ostro misiu?
- Skąd one wiedzą co stało się Melody?!
- Dlaczego myślisz, że mogę to wiedzieć? I czemu ci tak na niej zależy? - wpatrywała się w nas coraz większa grupka ludzi.
- Bo mi na niej zależy, okej?! - wykrzyczałem i usłyszałem gromki śmiech zebranego tłumu. Idioci mają tak nudne życie, że muszą przyglądać się naszej wymianie zdań?
- Lucas, nie rozśmieszaj mnie... przeleciałeś ją, czego jeszcze od niej chcesz? Przecież masz tu jeszcze tyle dziewczyn... Ostrzegałam cię, że jeszcze trochę i z tobą zerwę słonko.
- Nie zerwiesz ze mną... czerpiesz z tego zbyt dużo korzyści... ale wiesz co? - powiedziałem a dziewczyna zrobiła pytającą minę. - Ja zrywam z tobą.
- Nie zrobisz tego. Zabronię ci pieprzyć dziewczyny z klubu i zostaną ci same niedorobione laski.
- Po chuja mi te tapeciary z twojego klubu?!
- Melody też w nim jest.
- Ale ona nie gra na waszych zasadach. Zrywam z tobą, czy twój móżdżek to pojmuje?! - powiedziałem wkurzony, co ja gadam, byłem wkurwiony. Po co ja z nią w ogóle byłem?
- Okej, jeszcze będziesz mnie błagał, żebym wróciła... a tymczasem radziłabym się dowiedzieć co dzieje się w tym momencie ze słodką Melody. - powiedziała i odeszła. Nagle podszedł do mnie ten przyjaciel Mel, Calum i jeszcze jakiś czerwonowłosy koleś.
- Cześć. - rzuciłem.
- Gdzie jest Melody?! Co jej zrobiłeś pajacu?! - zaczął krzyczeć czerwonowłosy, a Calum próbował go trochę uspokoić.
- Skąd mam wiedzieć! O co wam chodzi... przecież dopiero co ją broniłem przed całą szkołą!
- Broniłeś? - zapytał Calum i zaśmiał się. - Właśnie sprawiłeś jej jeszcze większe kłopoty. Gadaj teraz gdzie ona jest!
- Nie mam pojęcia! - krzyknąłem. - Był już dzwonek... może w klasie?
- Ta, w klasie, dupa. Ty jesteś taki ułomny czy udajesz? Michael, chodź idziemy jej szukać. A ty, blondas, lepiej zrób to samo. - powiedział Cal i ruszył w stronę korytarza, jednak Michael stał i dalej piorunował mnie wzrokiem.
- No co? - powiedziałem.
- No co?! NO CO?! Tyle masz mi do powiedzenia?! Kurwa, psycholu! Najpierw ją wyciągasz na jakąś imprezę, potem próbujesz ją utopić i zgwałcić?! Nie wybaczę ci, rozumiesz?! - krzyczał Michael i nagle rzucił się na mnie, ale Calum zatrzymał go tuż przed moją twarzą.
- Nic jej nie zrobiłem.
- Nic? Nic? Nie pogrążaj się. Cała szkoła dostała smsy z Grey w stawie i z tobą w łóżku. Myślisz, że niby czemu ona teraz się gdzieś ukrywa i dostajemy białej gorączki? Poza tym nie codziennie dowiadujesz się, że twoja najlepsza przyjaciółka straciła dziewictwo z jakimś idiotą. - wykrzyczał Michael.
- Do niczego nie doszło... i to nie ja wrzuciłem ją do stawu... ja ją uratowałem...
- Dobra, koniec, kłótnią nic jej nie pomożemy. Lepiej chodźmy jej szukać. - powiedział Cal, starając się być jedynym mądrym w całej sytuacji.
- Okej... - powiedziałem i ruszyliśmy wzdłuż holu.
Szukaliśmy jej około 15 minut zanim znaleźliśmy ją płaczącą w kanciapie w piwnicy.
- O mamo... Melody... - powiedział Michael i pobiegł w stronę Mel.
- Co wy tu robicie? - zapytała dziewczyna.
- Wiesz... Hemmings nie był planowany, po prostu nie udało mi się go zabić. - powiedział Michael, a wszyscy poza mną zaczęli się śmiać. Czy tylko ja mam tu normalne poczucie humoru?
- Rozumiem. - powiedziała Melody gdy przestała się już śmiać.
- Melody.... - zacząłem.
- Tak, Luke?
- Przepraszam cię za to wszystko.
- Właściwie nie szkodzi...
- Co ty pieprzysz Mel?! Najpierw cię przeruchał, a teraz mówisz że to że całą szkoła o tym wie to nic?! - Och, pan przemądrzały się odezwał.
- Spokojnie, Clifford, nic takiego nie miało miejsca... On uratował mnie, ktoś mnie zaatakował i wrzucił do stawu. Potem on się mną zajął...
- Taaaak, "zajął się". - powiedział w dziwny sposób Calum.
- Ty się nie udzielaj, Hood. Dalej jestem na ciebie tak troszkę zła. - powiedziała stanowczo Melody.
- Odwieźć cię do domu? - zaproponowałem.
- Chyba się obędzie Luke, już i tak dużo przez ciebie wycierpiała. Pojedziesz ze mną, Grey? - powiedział Mike a dziewczyna mu przytaknęła.
Wyszli z pomieszczenia i zostawili mnie i Hooda samych.
~.~
Michael's POV
Odwiozłem Melody do mojego domu, żeby babcia nie widziała jej w takim stanie. Ja mieszkam sam więc nikomu to nie przeszkadza.
- Przepraszam cię za kłopot Michael...
- Nic się nie stało Melody, wiesz, że zawsze jestem do twoich usług. Zamawiamy pizzę? - zapytałem a dziewczyna przytaknęła. - Wkurwił mnie ten Hemmings, wiesz? Serio myślałem, że cię zgwałcił.
- Spokojnie, Michael, wiem że mnie kochasz i się troszczysz, ale nie musisz aż tak reagować.
- A niby jak mam reagować, Grey? Zależy mi na tobie.
- Mi też na tobie zależy. - powiedziała dziewczyna. Szkoda, że jeszcze nie rozumie, że mi zależy na niej bardziej niż tylko jako przyjaciółce. Kiedyś otworzę jej oczy, ale to wszystko małymi kroczkami.
Jedliśmy pizzę, rozmawialiśmy i śmialiśmy się ze wszystkiego. Graliśmy w gry na konsoli. Zrobiła się 22.
- Mikey, ja już będę szła. Dzięki za wszystko. - powiedziała dziewczyna i przytuliła się do mnie.
- Nie masz za co. - powiedziałem i pocałowałem ją w czoło.
- Jesteś kochany, zawsze to ty wyciągasz mnie z kłopotów. - powiedziała i uśmiechnęła się najsłodziej jak tylko mogła.
- Przestań bo się zarumienię. To może ja cię odwiozę? - zaproponowałem.
- Już i tak za dużo dla mnie dziś zrobiłeś. - powiedziała.
- Ale to będzie dla mnie sama przyjemność, panno Grey.
- No dobra, ale nie wiem teraz jak mam ci się odwdzięczyć. Jesteś dla mnie za dobry.
- Nie musisz Mel, nie musisz. - powiedziałem. Może zrozumie wreszcie, że wystarczy mi, że jest a to ja musiałbym odwdzięczać się całe życie za każdy jej uśmiech i spojrzenie.
Odwiozłem dziewczynę i pożegnałem się z nią. Teraz czas wrócić do mojej szarej codzienności.
______________________________________________________________________________________________________________________________________
Ja wiem, mega nudny ten rozdział wyszedł i jeszcze tak długo na niego czekaliście. :< Przepraszam... jakoś nie miałam kiedy się zabrać, ale obiecuję, że następny będzie ciekawszy i postaram się go dodać jeszcze w tym tygodniu! : >
W dalszym ciągu proszę WSZYSTKICH którzy czytają o komentarze. Chciałabym wiedzieć, że mam dla kogo pisać.
Przepraszam jeszcze raz i życzę wszystkim miłego tygodnia ; ]
Subskrybuj:
Posty (Atom)